sobota, 24 listopada 2012

Opowiadanie I Nowe życie

Następnego dnia  w szkole udałam się do pani Ewy i zgodziłam się na wyjazd. Czas do wylotu zleciał bardzo szybko. Robiłam zakupy przygotowywałam się. W między czasie odwiedzałam też szpital ale stan Justina nadal był taki sam. Leżał w śpiączce. Nadszedł piątek dzień wyjazdu. O 14 mieliśmy być na lotnisku. Rano zajrzałam do szkoły żeby pożegnać się z chłopakami. Wszyscy mnie wyściskali i wycałowali. Będę za nimi tęskniła. Później przyszedł najtrudniejszy moment. Poszłam do szpitala pożegnać się z Justinem. Mimo tego, że "spał" zaczęłam do niego mówić i wspominać te kilka dni w ciągu których u mnie mieszkał i oczywiście wspólnie spędzone połowinki. Na koniec pocałowałam go w policzek i udałam się do gabinetu pielęgniarek. Poprosiłam jedną z nich żeby przekazała Justinowi kopertę kiedy się obudzi. Właśnie tak chciałam się z nim pożegnać i mu wszystko wytłumaczyć. List napisałam wczoraj wieczorem. Było mi naprawdę ciężko ale udało się. Po skończeniu pisania zaczęłam czytać:


Justin
Jeśli to czytasz to znaczy, że już się wybudziłeś ze śpiączki i jest z Tobą wszystko dobrze. Bardzo się z tego ciesze. Musiałam napisać ten list żeby Ci to wszystko wytłumaczyć. Na początku przepraszam. Zachowałam się zbyt pochopnie. W pewnym sensie to przeze mnie znalazłeś się w szpitalu. Chciałam ci też podziękować za te dni które spędziliśmy razem. Były naprawdę cudowne. W Twoim towarzystwie czułam się tak swobodnie. Jesteś świetnym słuchaczem i pocieszycielem a do tego bardzo dobrze tańczysz :) Dziękuję za te wspólne połowinki. Jestem teraz wiele kilometrów od Ciebie a dokładniej na wymianie w Hiszpanii. Wróciłam do Artura. Jestem szczęśliwa. Nareszcie mogę tak o sobie powiedzieć.
Do listu dołączam czek na 50 tysięcy. Mam nadzieję, że dzięki tej sumie spłacisz długi i wyjdziesz na prostą. Bardzo mi na tym zależy. Chcę żebyś Ty też był tak szczęśliwy jak ja teraz. Na pewno znajdziesz sobie jakąś dziewczynę równie wyjątkową jak Ty i wszystko się ułoży. Pamiętaj nigdy się nie poddawaj!! I nigdy nie wracaj do starego życia. Może się jeszcze kiedyś spotkamy. Jeszcze raz bardzo dziękuję.
                              Ania 
                                                                                                           
Właśnie to chciałam mu powiedzieć. Mam nadzieję, że zrozumie. Kiedy wróciłam do domu Artur już na mnie czekał. Zostało nam mało czasu. On zamówił taksówkę a ja zaczęłam obchodzić dom i żegnać się z każdym jego zakątkiem jakbym czuła, że nigdy tu nie wrócę. Mimo, że nie mieszkałam tu długo to polubiłam to miejsce.
-Ania!- usłyszałam z dołu krzyki mojego chłopaka- musimy już jechać
Rzuciłam jeszcze ostatni raz okiem na mój pokój i wyszłam. Właśnie wkraczałam w nowe życie. Czy lepsze? Jeszcze nie wiem ale mam nadzieję, że tak.

                 

niedziela, 18 listopada 2012

Opowiadanie I Wymiana

Niespodzianka! :) Napisałam dzisiaj kolejny rozdział. Informuję, że Ania będzie z Arturem. Mówiłam, że opowiadania są oparte na rzeczywistości a w niej prawdziwy Artur jest mi bardzo bliski :P Tak w ogóle to jeszcze jeden, dwa rozdziały i kończę to opowiadanie. Ale nie martwcie się będą kolejne :)   


Następnego dnia razem pojechaliśmy do szkoły. Artur odprowadził mnie pod klasę i pocałował na pożegnanie a później poszedł na swoją lekcję. Ja miałam wychowawczą czyli chwilę spokoju. Przywitałam się z chłopakami. Z każdym przybiłam piątkę.
-Co znowu razem?- powiedział Bartek
-Jak widać- uśmiechnęłam się
-No i bardzo dobrze wy jesteście dla siebie stworzeni- tym razem odezwał się Damian
-Też tak myślę- odpowiedziałam a później wszyscy weszliśmy do klasy.
Usiadłam standardowo w przedostatniej ławce. Łukasza nie było ale nie przejmowałam się tym. Pani Ewa sprawdzała listę a ja założyłam sobie słuchawki i puściłam muzykę. Przez całą lekcję to robiłam. Cała klasa gadała a wychowawczyni na darmo próbowała nas uciszyć. Gdy zadzwonił dzwonek wszyscy rzucili się do drzwi. Ja powoli wstałam. Wcześniej oczywiście schowałam słuchawki i telefon. Ruszyłam w stronę drzwi.
-Aniu- usłyszałam za sobą głos nauczycielki- mogłabyś na chwilę zostać?
Czyżby widziała co robię i chciała mnie upomnieć? Podeszłam do biurka.
-O co chodzi?
-Co roku każda ze szkół z naszej okolicy wybiera uczniów którzy mają lecieć na wymianę uczniowską.
-No tak ale co ja mam z tym wspólnego?
-Daj mi skończyć. W tym roku taka wymiana prowadzona jest ze szkołą z Hiszpanii a dokładniej w Barcelonie. Wiem, że mówisz po hiszpańsku i katalońsku dlatego zaproponowałam ciebie.
-Mnie?
-Tak i nie powinno cie to dziwić. Wiem, że fascynuje cie ten kraj i to miasto.
-Nie mogę zaprzeczyć. A kiedy to jest na jak długo i kto jeszcze leci ze szkoły?
-Wyjazd jest za pięć dni. Wymiana potrwa miesiąc. A co do drugiej osoby która została wybrana to jest to Artur Sanchez.
-Artur!-krzyknęłam samowolnie.
-O widzę że go znasz to bardzo dobrze.
Chwilę mojego szczęścia przerwała myśl o Justinie. Mogę go tak zostawić i wyjechać bez słowa?
-Proszę pani ja jeszcze nie zdecydowałam czy mam jechać. Do kiedy mam czas na zastanowienie?- powiedziałam już z poważną miną
-Do jutra. Mam nadzieję że twoja odpowiedź będzie pozytywna. Pasujesz tam jak nikt inny.
-Dziękuję i do widzenia.
Opuściłam klasę i od razu ruszyłam w stronę naszego parapetu. Pani Ewa miała rację mówiłam po hiszpańsku i fascynował mnie ten kraj. Jeździłam tam z rodzicami a Artura wytypowali bo też mówi po hiszpańsku. Jego babcia stamtąd pochodzi. Oczywiście kiedy doszłam na miejsce on już tam był. Jakby czytał w moich myślach.
-Jedziemy do Hiszpanii. Razem. Tylko ty i ja !!- podbiegł ucieszony i od razu mnie pocałował
-Artur ja jeszcze nie zdecydowałam
-Ale jak to?
-A Justin? Nie zapominaj o nim
-Przecież nie jesteś jego matką. Nie musisz się nim opiekować i tak już wystarczająco dużo dla niego zrobiłaś
-Nie jestem jego matką ale jestem jego przyjaciółką i na pewno go tak nie zostawię
Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam pod klasę w której miałam biologię. No to ładnie. Kłótnia kilkanaście godzin po tym jak znowu staliśmy się parą. Cały dzień był okropny. Zadręczałam się myślami co zrobić. Jechać czy zostać. Gdybym została byłoby to jednoznaczne z tym, że Justin jest dla mnie ważniejszy niż własny chłopak. Jakie to wszystko jest trudne.
Po południu poszłam do szpitala. Justin nadal był w śpiączce i jego stan się nie zmieniał. Siedziałam przy jego łóżku kilka godzin próbując wymyślić jakieś rozwiązanie. W końcu wpadłam na pewien pomysł który wydał mi się najlepszy dla całej naszej trójki. Wróciłam do domu po 20. Martwiło mnie to, że Artur się nie odzywa. Byłam dla niego za ostra? Moje rozmyślania przerwała muzyka dobiegająca z zewnątrz. Założyłam bluzę i otworzyłam drzwi wejściowe. Stał przed nimi Artur grający na gitarze i śpiewający Kołysankę dla nieznajomej Perfectu- moją ulubioną piosenkę. Kiedy skończył zaczął mnie przepraszać. Ja nie mogłam się długo opierać. Wybaczyłam mu już wtedy kiedy zobaczyłam że jest tu z gitarą. Nie mówiąc nic wpiłam się w jego usta. Zaczęliśmy się namiętnie całować na tle nieba pełnego gwiazd.

sobota, 17 listopada 2012

Opowiadanie I Znowu razem

Hej :) Przepraszam, że tak krótko ale nie mam weny i nie wiem co dalej pisać. Nie wiem jak jest u Was ale u mnie nauczyciele oszaleli. Ciągle mam jakieś sprawdziany i kartkówki. Już nie mogę wytrzymać w tej szkole. Nawet w weekendy trzeba się uczyć. Ale nic nie będę Was tu szkolą zanudzać. Czytajcie i piszcie komentarze. Bardzo mi na tym zależy :)

Kiedy byliśmy już w szpitalu szybko udaliśmy się pod salę w której był operowany Justin. Kiedy szłam korytarzami przypomniała mi się sytuacja sprzed kilku tygodni kiedy mama Artura leżała na stole operacyjnym a ja próbowałam wspierać go jak najbardziej mogłam. Teraz on był tu ze mną. Jest niezastąpiony. Wie o mnie wszystko. Rozumie mnie bez słów. Jest moją rodziną, przyjacielem do niedawna chłopakiem. Przecież on tyle dla mnie znaczy. Kiedy doszliśmy z sali wyjechało łóżko pchane przez pielęgniarzy na którym leżał Jus. Cały obandażowany i po podłączany do jakiś kabelków. Szybko doskoczyłam do niego. Z moich oczów płynęły łzy. To wszystko przeze mnie mogłam dać mu te pieprzone pieniądze.
-Pani jest z rodziny?- zapytał lekarz chyba ten który go operował
-Jestem jego dziewczyną- tylko to mi przyszło do głowy. Gdybym nie skłamała nic by mi nie powiedzieli o jego stanie zdrowia
-Możemy porozmawiać?
-Oczywiście
Odeszliśmy na bok. Lekarz zaczął mówić o operacji i kolejnych krokach.
-Jego stan jest ciężki ale stabilny powinien z tego wyjść to silny chłopak. W ciągu kilku dni raczej się wybudzi
-Dziękuję. Mogę do niego wejść?
-Tak ale tylko na chwilę
Po chwili siedziałam przy jego łóżku. Artur miał poczekać na korytarzu. Złapałam Justina za rękę. Wszystko przeze mnie. Gdyby on... gdyby zginął nie darowałabym sobie tego. Łzy nadal spływały po moich policzkach. Nagle na moim ramieniu poczułam czyjąś rękę.
-Ania musimy już iść
-Tak już- podniosłam się z krzesła i spojrzałam błagalnie na Artura
-Nie martw się nic mu nie będzie i masz się o to nie obwiniać- po tych słowach mocno mnie przytulił.
-Dziękuję
-Daj spokój nie pamiętasz już jak ty mnie wspierałaś i mi pomogłaś? Poza ty wiesz co do ciebie czuję
-Tak wiem- uśmiechnęłam się lekko
Do domu dojechaliśmy bardzo szybko. Artur odprowadził mnie i zaprosiłam go do środka. Nie chciałam być sama.
-Zostaniesz na noc?- zaproponowałam
-Jeśli tylko chcesz
-Chcę i jeszcze raz wielkie dzięki
Artur znowu mnie mocno przytulił. Uwielbiałam to. Czułam się teraz taka bezpieczna. Czułam że jego ramiona ochronią mnie przed całym światem. Ja go nadal kochałam. Tak kocham go i nie mogę się oszukiwać, że tak nie jest. Oderwałam się od niego i spojrzałam mu w oczy. Położył dłoń na moim policzku i zaczął go gładzić. Żadne z nas się nie odzywało. Bardzo chciałam go pocałować w tym momencie i zrobiłam to. Wbiłam się w jego usta. Moje ciało oblała fala gorąca tak jak zawsze kiedy łączyliśmy się w pocałunku. Moja dłoń powędrowała na jego głowę i zaczęła targać jego włosy. Był taki delikatny i czuły. Nie wiem ile trwał nasz pocałunek ale w końcu się od siebie oderwaliśmy. Znowu patrzyłam w jego piękne oczy.
-Kocham cię- szepnęłam
-Ja ciebie też i obiecuję że już nigdy cię nie skrzywdzę.- jeszcze raz mnie mocno przytulił i pocałował. Wieczorem kiedy już obydwoje wzięliśmy prysznic Artur zrobił herbatę i przyniósł do mojego pokoju. Ja już leżałam w piżamie i cieszyłam się że znowu jesteśmy razem. Po wypiciu herbaty Artur pocałował mnie w czoło i powiedział Dobranoc. Chciał wyjść
-Nie idź. Chodź do mnie. Będziemy spali razem- uśmiechnęłam się
-Bardzo chętnie.
Wgramolił się na łóżko. Ja przytuliłam się mocno i zasnęłam w objęciach mojego ukochanego.

sobota, 10 listopada 2012

Opowiadanie I Prawdziwy przyjaciel

Hej hej :):* Mam rozdział. Przepraszam, że dopiero teraz ale zupełnie straciłam wenę i nie wiem jak to dalej pociągnąć. Mam mnóstwo nauki i na nic innego nie mam czasu :( Postaram się coś napisać w tygodniu ale nie nastawiajcie się (jeśli ktoś to czyta) , że coś dodam. Paaa:* 

Całą noc przepłakałam zasnęłam dopiero nad ranem. Justin nie wrócił. Po tym co mu wczoraj powiedziałam może się już nie odezwać. Ale czy ja tego chcę? Nie mam siły na to wszystko. Dzisiaj zaczynam lekcję o 9. Ogarnęłam się trochę, ubrałam i wyszłam żeby zdążyć na matmę. Tylko po co ja tam idę? I tak nie będę słuchać o czym mówi nauczycielka. Nie chcę też rozmawiać z Łukaszem. Zepsuł wszystko. Droga do szkoły zleciała mi na ciągłym myśleniu o tym gdzie jest i co robi Justin. Przebrałam się w szatni i ruszyłam pod klasę. Właśnie zadzwonił dzwonek. Usiadłam w mojej ostatniej ławce. Nauczycielka zaczęła sprawdzać listę. Dopiero wtedy do klasy wszedł Łukasz. Modliłam się żeby nie usiadł obok mnie ale moje wołania nie zostały usłyszane.
-Mam nadzieję, że zerwałaś kontakt z Justinem- powiedział kiedy matematyczka zaczęła pisać jakieś przykłady na tablicy
-A co cię to interesuje?!- zdenerwowałam się
-Wyobraź sobie że mnie interesuje bo..
-Czy ja wam aby nie przeszkadzam?!- stała nad nami i patrzyła się tymi dużymi oczami
-Przepraszamy- powiedziałam szybko
-Łukasz chodź do pierwszej ławki. Tam będziesz mógł się skupić na lekcji
Z wielkim niezadowoleniem przesiadł się na wyznaczone miejsce. Całe szczęście. Myślałam że jest inny ale okazało się, że wszyscy faceci są tacy sami. Nie wiedziałam co dzieje się na lekcji dlatego kiedy zadzwonił dzwonek ucieszyłam się, że nareszcie mogę wyjść z klasy. Spakowałam się i udałam na korytarz
-Ania! Ania! Zaczekaj- usłyszałam wołanie
Znowu on.
-Czego chcesz?!
-Nie skończyłem bo ta jędza od matmy mi przerwała
-Ale nie musisz kończyć mnie nie interesuje to co masz do powiedzenia
-Posłuchaj. Mi nadal na tobie zależy
Nie chciałam tego słuchać. Odwróciłam się z zamiarem odejścia ale on złapał mnie za rękę
-Puść mnie i daj mi wreszcie spokój- zaczęłam na niego krzyczeć
W jednej chwili obok mnie stanął Artur
-Zostaw ją- odepchnął Łukasza
-Teraz się tak przejmujesz ale jak zabawiałeś się z inną a ona cierpiała to było dobrze tak?
Artur nie wytrzymał chciał go uderzyć. Powstrzymałam go w ostatniej chwili i szepnęłam do ucha Nie warto. Złapałam za rękę i pociągnęłam tak żeby za mną poszedł. Odwróciłam się jeszcze i spojrzałam z pogardą i nienawiścią na Łukiego. Dopiero teraz okazało się jaki jest naprawdę. Szliśmy nie odzywając się . Nadal trzymałam Artura za rękę.Jedynym spokojnym miejscem w szkole był parapet. Właśnie tam go zaciągnęłam.
-Przepraszam cię za tego dupka- powiedziałam i usiadłam na moim miejscu spoglądając za okno. Właśnie spadł pierwszy śnieg i zbliżały się święta
-Nie, to ja przepraszam i będę przepraszał do końca życia. On powiedział prawdę dlatego tak zabolało. Ania ja nie wiem jak mogłem ci to zrobić. To był największy błąd w moim życiu. Straciłem cię i nie wiem czy kiedykolwiek na nowo odzyskam..
Podniosłam się z mojego miejsca podeszłam do niego i przytuliłam go. Tak bardzo mi tego brakowało. Jego zapachu, ciepła, jego całego. Kiedy się już oderwałam powiedziałam:
-Zapomnijmy już o tym i nie wracajmy do tego dobrze?- uśmiechnęłam się lekko
-Dobrze. Ania a czy jest nadzieja żeby będziemy jeszcze razem?- spytał cicho jakby się bał mojej odpowiedzi
-Zawsze jest jakaś nadzieja. Nie wiem jak ty ale ja idę do domu nie mam ochoty tu siedzieć
-Mogę pójść z tobą?
-Pewnie
Poszliśmy do szatni się przebrać. W drodze do mojego domu Artur zaczął rzucać mnie śniegiem a ja nie byłam mu dłużna. Kiedy już nam się to znudziło wypytywałam go co tam u niego i jak tam rehabilitacja mamy. Na szczęście było wszystko dobrze. Szybko doszliśmy na miejsce. Rozebraliśmy się w korytarzu.
-Chodź zrobię nam kakao
-Mmmm robisz najlepsze kakao na świecie
-Nie podlizuj się- pokazałam mu języka
Po kilku minutach napój był gotowy a my siedzieliśmy w moim pokoju i oglądaliśmy stare zdjęcia. Oczywiście nie obyło się bez ciągłego śmiechu. Poczułam się jak jak wtedy kiedy byliśmy razem. Cieszyłam się, że Artur jest teraz ze mną. Nawet nie wiadomo kiedy zrobił się wieczór. Skończyliśmy oglądać zdjęcia.
-Ania mogę zadać ci pytanie?
-Pytaj chociaż nikt inny nie zna mnie tak dobrze jak ty
-Chodzi o tego Justina kto to jest i dlaczego pobił Łukasza?
-Skąd wiesz, że go pobił?- uśmiech zniknął z mojej twarzy natychmiastowo
-Źle się bawiłem na tych połowinkach więc wyszedłem się przewietrzyć, nie minęło kilka sekund a z klub wyszedł też Łukasz. Podszedłem do niego bo i tak chciałem zamienić z nim kilka słów. Zobaczyłem, że ma rozciętą wargę więc spytałem co się stało. Powiedział mi żebym cię pilnował i spróbował wmówić że Justin to nie jest odpowiednia osoba dla ciebie. Domyśliłem się, że to własnie on go pobił
-Co za pieprzony dupek co go obchodzi moje życie
-Więc jak to jest z tym Justinem?
-Artur ja nie wiem czy ci mogę powiedzieć- w jednej chwili złapał mnie za rękę i spojrzał głęboko w oczy 
-Wiesz, że możesz mi zaufać
Uległam mu i opowiedziałam całą historię związaną z Justinem. To jak go znalazłam, o tym, że ma długi i to co się stało na imprezie.
-Przecież przez niego mogło ci się coś stać- zdenerwował się trochę
-Ale nic mi nie jest
-Całe szczęście bo gdybyś przez niego ucierpiała to bym go zabił
Spojrzałam niepewnym wzrokiem na Artura. On naprawdę musi mnie kochać pomyślałam.
-Nie patrz tak na mnie. Byłbym do tego zdolny i chodź przytulę cię to ci się humor poprawi
Bez namysłu wtuliłam się w mojego przyjaciela.
-Dzięki. Tęskniłam za tym
-Ja też nawet nie wiesz jak bardzo- szepnął mi do ucha.
Było naprawdę miło do czasu aż zadzwonił mój telefon.
-Halo- odezwałam się 
-Dobry wieczór. Czy masz  na imię Ania?
-Tak. O co chodzi?- odpowiedziałam zaskoczona  
-Dzwonię ze szpitala św. Józefa pewien chłopak prosił żeby po panią zadzwonić
-Po mnie? To chyba pomyłka. Jak ma na imię?
-Justin- nagle uświadomiłam sobie że nie wziął ode mnie pieniędzy i co mu za to groziło
-Już jadę. I jeszcze jedno w jakim on jest stanie?
-Trafił do nas bardzo pobity. Mamrotał tylko coś o tobie. Jest operowany. Lekarze robią co mogą
-Dziękuję- rozłączyłam się a do moich oczów zaczęły napływać łzy
-Co się stało? Kto dzwonił?- spytał Artur
-To ze szpitala Justin on on..- cały czas łkałam- został bardzo pobity nie wiadomo czy przeżyje- teraz wybuchłam prawdziwy płaczem
Artur mocno mnie przytulił.
-Wszystko będzie dobrze. Jaki to szpital? pojedziemy tam
Powiedziałam mu nazwę. Chwile później znaleźliśmy się w samochodzie który prowadził Artur. Teraz przekonałam się ile znaczy prawdziwy przyjaciel u boku.

niedziela, 4 listopada 2012

Opowiadanie I To boli, bardzo boli

Rozdział krótki ale jest :) Po wczorajszej imprezie stać mnie tylko na takie coś. Przepraszam, że takie słabe. Poprawie się w następnych.


-Daj jej spokój- gdy tylko usłyszałam te słowa skierowałam głowę w stronę Justina który je wypowiedział
-Nie dam jej spokoju dopóki się wszystkiego nie dowie
-Łukasz przestań- włączyłam się do rozmowy- ja już wiem
-Tak ci się tylko wydaje
-O czym ty mówisz?
Ale nie zdążył mi odpowiedzieć bo doskoczył do niego Justin i uderzył pięścią w twarz. Byłam zszokowana tym co zobaczyłam. Stałam w miejscu jak zaczarowana.
-Odwal się od niej skurwielu- powiedział jeszcze do leżącego na podłodze Łukasza a później pociągnął mnie za rękę i skierowaliśmy się do wyjścia. Szliśmy nie odzywając się do siebie. Ja po kolei układałam sobie w głowie to co widziałam. Analizowałam każde słowo i zachowanie chłopaków. Właśnie byliśmy w parku tym niedaleko mojego domu. Usiadłam na ławce, Justin obok mnie. Byłam już gotowa na tę rozmowę
-Justin o co chodzi?
-O nic
-O nic?! To dlaczego go uderzyłeś i skąd wy się w ogóle znacie?
-Myślisz, że on jest taki święty?! Znamy się bo on też zarabiał tak jak ja, na ringu.
Jak Łukasz mógł tak zarabiać? Nic mi o tym nigdy nie mówił. Przecież nie wyglądał na takiego nie zachowywał się brutalnie. Nie docierało to do mnie
-Co nie wierzysz mi?
-A jak powiedział, że tylko mi się wydaje, że wiem wszystko to o co mu chodziło?- zmieniłam temat, nie wiedziała jeszcze co o tym myśleć
Milczał. Czyli jednak czegoś nie wiem.
-Powiedz mi do cholery
-Chciał ci powiedzieć, że zaprzyjaźniłem się z tobą tylko dlatego żebyś dała mi te pieniądze. Później bym zniknął i nigdy ci ich nie oddał.
-To prawda?
-Na początku chciałem tak zrobić ale...- nie zdążył dokończyć
-Idiotka ze mnie co? Fajnie się było śmiać z głupiej naiwnej Anki a ja ci zaufałam naprawdę chciałam ci pomóc i tu wcale nie chodzi o te pieprzone pieniądze bo nie są najważniejsze ale o to że... że ja cię polubiłam.
Wstałam i nie zwracając na niego uwagi ruszyłam w stronę domu.
-Ania czekaj ja ci to wytłumaczę- podbiegł do mnie
-Odpierdol się ode mnie. Nie chcę cię więcej widzieć i znać.
Odeszłam. Dopiero teraz po moim policzku zaczęły spływać łzy. Najpierw jedna później kolejne. Znowu cierpiałam z powodu chłopaka. Frajerka ze mnie. Czemu tak łatwo ufam ludziom? Miałam być silna a płacze z powodu jakiegoś sukinsyna. Właśnie dlaczego ja płacze? Dlatego, że mnie oszukał czy dlatego, że osoba którą pokochałam mnie tak bardzo zraniła? Czy ja go pokochałam? Nie wiem może to uczycie zostało zniszczone w zarodku tym co teraz mi zrobił. Ale jak zwykle głupia naiwna Anka znowu została sama.  

sobota, 3 listopada 2012

Opowiadanie I Przez chwilę było idealnie

Hej hej hej :D Jestem taka zadowolona, że postanowiłam napisać dzisiaj rozdział. Zaraz idę się szykować. Mam nadzieję, że wam się spodoba :) Komentujcie, komentujcie i jeszcze raz komentujcie. Pa pa:***


Następnego dnia nie miałam wcale ochoty iść na tą imprezę, ale skoro już kupiłam sukienkę i zaprosiłam Justina to nie ma innego wyjścia. O 15 udałam się do łazienki żeby się wykąpać a później przygotować. Po myciu zaczęłam suszyć włosy. Postanowiłam, że pójdę w rozpuszczonych. Nie prostowałam ich lubiłam te naturalne falowane. Po skończeniu tej czynności zaczęłam się malować. Zrobiłam lekki makijaż, który pasował do sukienki. No i na koniec założyłam przygotowaną wcześniej kreację i buty. Stanęłam przed lustrem. Nie jest tak źle pomyślałam sobie.
-Ania taksówka już czeka- Justin wszedł do mojego pokoju
-Już idę- odwróciłam się. Wyglądał świetnie. Koszula spodnie wszystko leżało idealnie. Tylko znowu się na mnie dziwnie patrzył. Co jest nie tak?- Czemu się znowu tak patrzysz? Coś nie tak ze mną?
-Coś nie tak?! Wyglądasz pięknie 
-Nie przesadzaj, wyglądam normalnie
-Mów sobie co chcesz a ja wiem swoje
-Chodźmy już
Założyłam płaszcz i wyszliśmy przed dom. Jak mówił Justin taksówka już stała. Wsiedliśmy do niej. Powiedziałam kierowcy adres i już jechaliśmy w kierunku lokalu w którym miała odbyć się impreza. Droga trwała krótko. Po 15 minutach staliśmy już przed wejściem. Zawahałam się. Wszyscy się będą gapić
-Nie idziesz?- spytał. wtedy ja usiadłam na jednej z ławek które stały przed klubem. Podszedł i zrobił to samo.- Co się stało?
-Bo wiesz wszyscy się będą gapić. Na mnie na ciebie na nas. Nie lubię tego.
-I tylko tym się przejmujesz? Nic dziwnego, że się będą gapić przecież pięknie wyglądasz.
-Oj daj spokój
-Mówię prawdę i choć już bo zmarzniesz i będziesz chorować.- wstał i złapał mnie za rękę, ruszyliśmy w stronę drzwi. Przed wejściem szepnęłam mu jeszcze do ucha.
-Tylko nie tańcz z innymi dziewczynami
-Zazdrosna?
-Nie dam im tej satysfakcji żeby tańczyły z najprzystojniejszym chłopakiem na sali- uśmiechnęłam się szeroko i pociągnęłam za klamkę by po chwili znaleźć się w środku. Sala była już pełna ludzi. Gdzieniegdzie widziałam osoby z mojej klasy rozpoznawałam też te z innych klas. Miałam rację prawie wszyscy się gapili. Justin cały czas trzymał mnie za rękę. Szliśmy chyba w stronę baru. Ciekawe czy Łukasz przyjdzie- zastanawiałam się gdy nagle stanęliśmy. Miałam rację bar.
-Co ci zamówić- Justin krzyczał mi do ucha ponieważ muzyka głośno grała
-Jakiegoś drinka- odpowiedziałam. On zaczął składać zamówienie a ja obróciłam się żeby się rozejrzeć. Nagle ktoś do mnie doskoczył.
-Artur?- spytałam
-Jednak przyszłaś
-No tak zdecydowałam się w ostatniej chwili
-Jesteś sama?- właśnie w tej chwili obok nas stanął Justin trzymający dwie szklanki z drinkami. Jedną z nich podał mi
-Nie, to jest Justin. Justin to Artur.- podali sobie dłonie. Wzrok Artura przeszył całego Justina i odwrotnie. Na pewno się nie polubią. Chyba zaskoczyłam Artura tym, że przyszłam z innym chłopakiem. Może miał nadzieję, że tutaj się do siebie zbliżymy, ale dla mnie to już zamknięty rozdział
-To ja lecę. Zobaczymy się jeszcze później- machnęłam mu na pożegnanie i odszedł.
-To ten frajer który cię tak skrzywdził?- spytał Justin
-Tak ale to już nieważne
-Masz rację choć zatańczymy.
Ruszyliśmy na parkiet i zaczęliśmy wirować w rytm muzyki. Justin świetnie tańczył. Nie spodziewałam się tego po nim. Po kilkunastu przetańczonych piosenkach zmęczyłam się a poza tym musiałam iść do łazienki poprawić makijaż. Mieliśmy się spotkać za 5 minut przy barze. Ruszyłam w stronę łazienki. Muzyka trochę ucichła. 
-Ania- kto znowu mnie woła. Odwróciłam się no i miałam odpowiedź na pytanie które wcześniej sobie zadałam
-Cześć Łukasz. Śpieszę się trochę. O co chodzi?
-To nie jest chłopak dla ciebie- że co czy ja dobrze słyszę?
-Co ty możesz o nim wiedzieć? A w ogóle to nie jest twoja sprawa. Mogę się spotykać z kim chcę- krzyknęłam
-Naprawdę posłuchaj mnie
-Co nagle ci się przypomniałam? Jakoś wcześniej nie interesowało cię co robię i z kim- wytknęłam mu  
-Wiem przepraszam
-Wiesz co mam gdzieś twoje przeprosiny- przerwałam mu- I daj mi święty spokój
-Nic o nim nie wiesz
-Za to ty wiesz więcej. Skąd go w ogóle znasz co?
Wtedy naszą rozmowę przerwał głos
-Daj jej spokój...

czwartek, 1 listopada 2012