środa, 31 października 2012

Opowiadanie I Co on tu robi?!

Hej :) Na samym początku chciałam podziękować Truskaweczce :* Jesteś Wielka :** No więc mam kolejny rozdział. Trochę taki pomieszany i niedokładny ale jest :) Na pomysł z połowinkami wpadałam teraz bo sama je mam w sobotę :) W związku z tym nie będę mogła napisać dalszej części. Musicie to przeżyć i życzcie mi dobrej zabawy :D Paaa :**** 

Kiedy wstałam rano okazało się, że śpimy razem z Justinem na moim łóżku. Chyba wczoraj byliśmy już tak zmęczeni, że zasnęliśmy. Spojrzałam na niego, już nie spał tylko patrzył się na mnie i uśmiechał.
-Co się tak patrzysz?- spytałam zaspanym głosem
-Nic słodko wyglądasz jak śpisz
-Dzięki- zawstydziłam się trochę- lepiej powiedz która godzina?
-Dochodzi 8
-No to pierwszą lekcje mam z głowy i muszę się śpieszyć żeby zdążyć na drugą. Czemu mnie nie obudziłeś?
-Wczoraj długo siedzieliśmy więc stwierdziłem, że cię nie obudzę bo i tak byś nic z tej lekcji nie wyniosła śpiochu
-Jaki śpiochu?!- wstałam, złapałam za poduszkę i zaczęłam go bić. Nie pozostał mi dłużny i rozpętała się bitwa na poduszki. Po 10 minutach walki nie miałam już sił i bezwładnie opadłam na łóżko. On też.
-Wiesz co dziękuję ci, bardzo ci dziękuję za to co dla mnie zrobiłaś
-Wczoraj przepraszałeś dzisiaj dziękujesz daj już spokój naprawdę nie ma sprawy
-Nie ma? Tylko kto inny przyjął by do siebie jakiegoś obcego chłopaka?
-Nie wiem. Chyba tylko taka dziwna osoba jak ja- zaczęłam się śmiać a on razem ze mną
-Nie jesteś dziwna jesteś wspaniała
-Dobra dobra wspaniała do czasu. Idę się ogarnąć bo naprawdę się spóźnię na tą lekcję. Ty też powinieneś. Jakieś ubrania powinny być w tym pokoju w którym spałeś za pierwszym razem. Sprawdź w szafie na pewno coś sobie wybierzesz.
Wstałam podeszłam do szafy wzięłam z niej spodnie i bluzkę i udałam się do łazienki zaliczyć poranną toaletę. Gdy z niej wyszłam Justina już nie było. Podeszłam do toaletki zrobiłam lekki makijaż i uczesałam włosy w luźnego koczka. Później się spakowałam. Spojrzałam na zegarek była 8:40 za chwile powinnam wychodzić z domu.Tak dzisiaj postanowiłam się przejść i ogarnąć to wszystko w mojej głowie. Zeszłam na dół i zaczęłam wiązać buty. Gdy podniosłam się żeby założyć kurtkę z pokoju wyszedł Justin. Był w spodniach bez koszulki. Miał umięśnione ciało. Widać, że dużo ćwiczył. Gdzieniegdzie były jeszcze siniaki.
-Mogę sobie wziąć tą koszulkę i bluzę- pokazał mi dwie rzeczy. Należały do Artura miałam mu je oddać wcześniej ale jakoś zapomniałam.
-Pewnie. Ja już idę bo się spóźnię. Zrób sobie jakieś śniadanie lodówka jest pełna i czuj się jak u siebie.
-A ty nie jesz?
-Nie mam czasu w szkole sobie coś kupię. A i przemyśl sobie jeszcze moją wczorajszą propozycję
-Już mówiłem...-ale nie zdążył dokończyć bo zamknęłam mu drzwi przed nosem i udałam się szybszym krokiem w kierunku mojego liceum. Kiedy znalazłam się w szatni właśnie zadzwonił dzwonek. Szybko się przebrałam i ruszyłam pod klasę gdzie miała odbyć się lekcja chemii. Nauczycielki jeszcze nie było więc podeszłam do chłopaków i przywitałam się z nimi. Dowiedziałam się, że nic nie straciłam bo polonistka zachorowała i nie było lekcji. Dobrze, że Justin mnie nie obudził- pomyślałam. Pani Jola otworzyła nam drzwi do klasy. Zajęłam moje miejsce. Przedostatnia ławka. Wcześniej siedziałam z Olą teraz sama. W klasie oczywiście było głośno. Ja nie zwracając uwagi na innych zaczęłam malować sobie w zeszycie. Nagle wszystko ucichło. Podniosłam wzrok żeby zobaczyć co się dzieje. Przy biurku stał dyrektor a za nim jakiś chłopak. Przyjrzałam się mu dobrze. O nie to niemożliwe- pomyślałam. Skąd on się tutaj wziął?! Dyrektor coś mówił ale ja nie słuchałam nie byłam w stanie. W pewnym momencie zaczął pokazywać ręką w stronę mojej ławki. Jako jedyna siedziałam sama. No nie i jeszcze będę musiała z nim siedzieć. Łukasz ruszył w moją stronę. Zanim dyrektor wyszedł z klasy rzucił żebym go jeszcze oprowadziła po szkole. Przez całą lekcję ani razu na niego nie spojrzałam. Jak ja mam go oprowadzić. Nie odzywamy się do siebie od trzech miesięcy a nasze ostatnie spotkanie było bardzo dziwne. Po co ja go wtedy pocałowałam? Dzwonek oznajmił koniec lekcji. Poderwała się z krzesła szybko jak nigdy spakowałam książkę i zeszyt i ruszyłam w stronę drzwi. Nie miałam zamiaru go oprowadzać.
-Ania- zawołał mnie. Stanęłam i nie patrząc w jego kierunku spytałam
-Co?
-Pokaż mi chociaż gdzie jest klasa w której mamy następną lekcję
-Chodź
Ruszyłam schodami na drugie piętro a on z mną. Nie odzywałam się. W połowie drogi spotkaliśmy Artura. Zaczęły dopadać mnie różne myśli. Gdybym wtedy wybrała Łukasza nie cierpiała bym tak. Co on sobie pomyśli jak się dowie, że nie jesteśmy już razem bo Artur mnie zdradził.
-Hej. A co on tu robi?- spojrzał na Łukasza
-Hej. Chodzi do szkoły?- zapytałam z ironią w głosie
-Nieważne. Wszystko dobrze? Wczoraj musiałaś iść a później jak dzwoniłem rozłączyłaś się zbywając mnie
-Już mówiłam że jest ok- naszej rozmowie przysłuchiwał się Łuki
-Idziesz na połowinki?
-Co?
-No jutro jest nasza impreza połowinkowa.
-Nie wiem jeszcze- zapomniałam o tym ale i tak nie miałam zamiaru iść. Zadzwonił dzwonek. Całe szczęście bo nie miałam już siły tłumaczyć mu dlaczego nie idę i tak dalej. Każda lekcja bardzo się dłużyła. Na przerwach nie było lepiej bo cały czas pokazywałam Łukaszowi gdzie co jest. Kiedy minęła ostatnia lekcja powiedziałam sobie po cichu "Nareszcie". Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu i zobaczyć jak tam Justin. Ubrałam się i wyszłam z szatni. Przed szkołą stał Łukasz.
-Ania mogę zadać ci pytanie?
-Jeśli musisz
-Czy ty i Artur... czy wy nie jesteście już razem?
-Zerwaliśmy. Sorki ale się spieszę do domu. Na razie- powiedziałam i odeszłam. Droga do domu minęła mi szybko. Kiedy weszłam do środka poczułam piękny zapach. Rozebrałam się i ruszyłam do kuchni. Justin mieszał coś w garnku.
-Hej. Co tak ładnie pachnie?
-Hej. Zrobiłem obiad. Umyj ręce i siadamy.
Zrobiłam jak kazał a kiedy wróciłam mój talerz był pełny. Sos był bardzo dobry ale ja jakoś nie mogłam jeść.
-Nie smakuje ci?
-Jest bardzo dobry ale nie jestem głodna.
-Co jest?
-Nic
-Przecież widzę
-No bo pamiętasz jak ci mówiłam o Łukaszu...- no i opowiedziałam mu wszystko co się dzisiaj stało
-Ale czym ty się przejmujesz to on powinien ci wytłumaczyć dlaczego się nie odzywała jak tego nie zrobi to olej go.
-Chyba masz rację. Dzięki- uśmiechnęłam się
-To ja ci będę dziękował do końca życia i nie wiem jak się odwdzięczę
-Wiesz ja chyba mam pewien pomysł- wpadłam na niego podczas powrotu ze szkoły
-No słucham
-Bo ja jutro mam imprezę połowinkową i może poszedłbyś jako moja osoba towarzysząca?
-Oczywiście- szeroko się uśmiechnął
-No to zbieraj się
-Ale jak? Gdzie?
-No jak to gdzie głuptasie na zakupy ja nie mam ani sukienki ani butów a tobie też kupimy spodnie i koszule.
-Ehh te kobiety
Gdy byliśmy w galerii najpierw  kupiliśmy ubrania dla Justina. Czarne spodnie do tego koszula w kratkę i trampki. Gorzej było z moją sukienką. Przymierzałam bardzo dużo ale żadna mi nie pasowała. Kiedy straciłam już nadzieję Justin mnie zawołał
-A co powiesz na tą?
W ręku trzymał piękną czarną koronkową sukienkę. Wzięłam ją i ruszyłam w stronę przebieralni. Leżała idealnie. Postanowiłam ją kupić. Z butami nie było takiego kłopotu. Wybrałam czarne szpilki. Z zakupów wróciłam zadowolona Justin chyba też. Wieczorem zjedliśmy pizze pooglądaliśmy tv a później poszłam spać. W końcu musiałam być wypoczęta na tą imprezę. No to się wszyscy zdziwią ale to ich problem- pomyślałam i zamknęłam oczy a chwilę później odpłynęłam do krainy snów.

sobota, 27 października 2012

Opowiadanie I Chwila Prawdy

Tym razem rozdział jest długi i myślę, ze naprawdę dobry. Sandruu cwana jesteś :P Ale teraz poważnie. Wydaje mi się, że oprócz Ciebie, Karolki, Vanessy i Truskaweczki nikt tego nie czyta. Nie wiem czy jest sens dalej to kontynuować. Muszę się nad tym poważnie zastanowić... Miłego czytania Dziewczyny :*:*


W samochodzie przez całą drogę żadne z nas się nie odzywało. Może to i dobrze. Nie wiadomo co Justin mógł mi powiedzieć, jeszcze bym przez to jakiś wypadek spowodowała. Dojechaliśmy do domu po 20. Wysiedliśmy nadal w ciszy i udaliśmy się w stronę drzwi wejściowych. Wyjęłam klucze z torebki i otworzyłam drzwi. Po wejściu do salonu zapaliłam lampkę. Dopiero teraz kiedy spojrzałam na chłopaka zobaczyłam, że znowu jest pobity. Może nie w tym stopniu co ostatnio ale jednak pobity. Miał rozciętą wargę z której leciała krew. Wzięłam chusteczkę i nie odzywając się zaczęłam ją ocierać. Kiedy skończyłam bez słowa udałam się na górę do swojego pokoju. On mnie nie zatrzymywał. Kiedy znalazłam się już w pokoju od razu ruszyłam do łazienki. Musiałam wziąć prysznic. Rozebrałam się i weszłam do kabiny. Puściłam wodę która zaczęła tańczyć po całym moim ciele. Było mi przyjemnie, mogłabym tak cały czas. Moje myśli gdzieś odpłynęły i wcale nie chciałam żeby wracały. Stałam tak bardzo długo ale w końcu stwierdziłam, że muszę wyjść. Zaczęłam wycierać się ręcznikiem. Nie wzięłam żadnych ubrań na zmianę więc owinęłam się w cieplutki ręcznik i wyszłam do pokoju. Podeszłam do szafy i zaczęłam w niej grzebać. Wybrałam leginsy i dużą koszulkę. Miałam iść do łazienki żeby to założyć kiedy usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę-powiedziałam
Do pokoju wszedł Justin. W ręku trzymał dwa kubki. Patrzył się na mnie bardzo dziwnie. Ale dlaczego? No tak zapomniałam przecież byłam w samym ręczniku. Zmieszałam się i zawstydziłam. Staliśmy tak przez chwilę aż w końcu powiedziałam
-Poczekaj chwilę zaraz przyjdę- ruszyłam w stronę łazienki a on odprowadzał mnie wzrokiem. Czułam go na sobie. Trzeba przyznać, że musiałam wyglądać seksownie w tym ręczniku. Ciekawe co sobie o mnie pomyślał zastanawiałam się podczas ubierania. Po 2 minutach wróciłam do pokoju. Justin siedział na fotelu przy stoliku.
-Zrobiłem kakao- wstał i podał mi kubek z napojem. Uwielbiałam kakao. Kolejna rzecz która kojarzyła mi się z dzieciństwem czyli z tymi szczęśliwymi chwilami mojego życia. Usiadłam na podłodze oparłam się o łóżko i podciągnęłam kolana do twarzy. W pokoju paliła się tylko lampka. Wpatrywałam się w podłogę i czekałam aż on coś powie. Ciszę przerwał mój telefon. Cholera czemu teraz? Zdenerwowana wzięłam go z łóżka i odebrałam.
-Halo- powiedziałam nieprzyjemnym głosem
-Hej to ja Artur. Wszystko dobrze? Martwię się
-Nic mi nie jest
-Na pewno? Jesteś zdenerwowana
-Tak na pewno. Przepraszam ale muszę kończyć zobaczymy się jutro w szkole- rozłączyłam
Usiadłam we wcześniejszej pozycji i milczałam.
-Przepraszam za dzisiaj, za to że do ciebie zadzwoniłem i przerwałam to co robiłaś-zaczął
-Nie musisz przepraszać-nadal wpatrywałam się w podłogę- tylko powiedz mi w końcu co się dzieje, powiedz mi coś o tobie i powiedz mi kto cie tak pobił wcześniej i teraz.
-Nie chcę cie na nic narażać i nie chcę żebyś się tym przejmowała
-Nie jestem już mała nic mi nie będzie. Od dawna mieszkam tu sama, radzę sobie ze wszystkim sama czasem lepiej czasem gorzej ale sobie radzę więc nie mów mi że nie chcesz mnie narażać i wyduś to z siebie do jasnej cholery- nie wytrzymałam
Nie odzywał się przez chwilę, chyba zaskoczyłam go trochę moimi słowami. Później wstał i usiadł obok mnie. Spojrzałam na niego. W oczach malował mu się smutek i wrażliwość. Zgrywał twardziela ale tak naprawdę był czuły. Wiedziałam to. Zaczął bardzo cicho tak, że prawie nie słyszałam co mówi
-Tylko nie przerywaj mi
Kiwnęłam głową na potwierdzenie. Usiadłam tym razem po turecku żeby dobrze widzieć Justina.
-Kiedy miałem 19 lat moja matka zostawiła mnie i ojca. Wcześniej byliśmy szczęśliwą rodziną. Do tej pory nie wiem dlaczego odeszła. Ojciec się załamał i zaczął pić. Ja musiałem sobie jakoś radzić sam. Jedyną ucieczką od wszystkiego był boks. Chodziłem na trening codziennie i wyżywałem się na worku za wszystko co mnie spotyka. Zacząłem być agresywny. Jak ktoś mi nie pasował po prostu dostawał. W klubie urządzaliśmy sobie pojedynki. Kiedyś podszedł do mnie jakiś facet i spytał czy nie chciał bym na tym zarobić. Zgodziłem się bo brakowało mi kasy. Podał mi adres na który poszedłem następnego dnia. Odbywały się tak nielegalne walki. Tamten facet zaproponował mi żebym walczył tak jak tamci a będzie mi płacił. Zgodziłem się. Poobijać kilku gości to żaden problem dla mnie. Zacząłem walczyć za kasę. Wygrywałem i cieszyłem się sławą. Wszyscy na mnie stawiali. Poczułem się pewnie. Pożyczałem pieniądze których ciągle mi brakowało i mówiłem, że oddam jak wygram. Ale zacząłem przegrywać nie miałem z czego spłacać długów. No i dlatego zostałem tak pobity kiedy znalazłaś mnie w parku. Nie chciałem żebyś dzwoniła na policję bo to jeszcze bardziej pogorszyło by sprawę. Później cały czas się ukrywałem, ale dzisiaj mnie znaleźli a to- pokazał na twarz- to ostrzeżenie za 2 dni mam mieć kasę. 
Mój mózg intensywnie pracował. Starałam się rozłożyć na czynniki każde jego słowo. Dopiero teraz zaczęło docierać do mnie co on czuje. Moje problemy przy tym to nic.
-Ile im musisz oddać?- spytałam
-30 tysięcy
-Pomogę ci- byłam w stanie dać mu te pieniądze chciałam żeby był wolny, chciałam pomóc wyjść mu na prostą
-Nawet o tym nie myśl i tak zrobiłaś dla mnie bardzo dużo
-To co zrobisz? Skąd weźmiesz tą kasę?
-Jeszcze nie wiem ale na pewno nie od ciebie
-Przecież mi oddasz później.
-Już ci mówiłem nie wezmę od ciebie tych pieniędzy i koniec tego tematu.
-Nie odpuszczę tak łatwo jutro o tym jeszcze pogadamy.
-Lepiej pij to kakao bo ci wystygnie- uśmiechnął się. Miał bardzo ładny uśmiech kiedy to robił na policzkach pojawiały mu się słodkie dołeczki.
-Teraz ty mi opowiedz coś o sobie. Chłopak dzwonił bo się martwi co? Przepraszam za to, że ci przeszkodziłem.
-Już nie przepraszaj i nie mam chłopaka. To co chcesz wiedzieć?
-Mam wiele pytań.
-No wiec czekam
Zaczął zadawać mi różne pytania o rodziców, o dom, o dzieciństwo w końcu też o to dlaczego jestem sama. Ja nic nie ukrywałam opowiadałam mu o wszystkim o Arturze też. Nie bałam się mu teraz powiedzieć on się otworzył przede mną więc ja przed nim też. Rozmawialiśmy bardzo długo czasami się głośno śmiejąc. Justin okazał się bardzo fajnym chłopakiem tylko szkoda że tak bardzo doświadczonym przez życie. Leżeliśmy na łóżku nadal zwierzając się sobie. Kiedy spojrzałam na zegarek była 2. Robiłam się coraz bardziej śpiąca. Powieki mi opadały. Próbowałam to powstrzymywać ale nie udało się. Odpłynęłam do krainy snów.

czwartek, 25 października 2012

Opowiadanie I Wesołe Miasteczko

Hej :* Napisałam ten rozdział z wielkim trudem. Przepraszam, ze taki krótki. Taka brzydka pogoda sprawia, że moja wena się ulatnia. Miłego czytania :) I taki mały warunek: jeśli będzie 6 komentarzy to dodam kolejny rozdział :P Mam nadzieję, ze się postaracie :**


2 tygodnie później
Mama Artura została już wybudzona ze śpiączki. Czekała ją jeszcze rehabilitacja, ale już to załatwiłam. Miałam wiele znajomości. Za 2 dni pani Ela wyjeżdża do jednego z najlepszych ośrodków rehabilitacyjnych w Polsce. Artur wyprowadził się wczoraj. Nie mogłam zostawić go samego po tym wypadku. Chodziłam z nim do szpitala, rozmawiałam z lekarzem, pocieszałam go czyli najnormalniej w świecie mówiąc wspierałam go jak tylko mogłam. Oczywiście nie zapomniałam o tym co mi zrobił. Postanowiłam, że nie będę już do tego wracać. Można powiedzieć, że byliśmy przyjaciółmi. W szkole też się zmieniło pewnego czwartku po lekcjach kiedy wsiadałam do samochodu otoczyła mnie grupa chłopaków z mojej klasy. jeden z nich Bartek trzymał bukiet kwiatków i zaczął mówić:
-Chcieliśmy cię bardzo przeprosić za to, że się od ciebie odsunęliśmy, a tak naprawdę to cie bardzo lubimy. Wybaczysz nam?
Byłam bardzo zaskoczona, ale było to bardzo miłe
-Dzięki chłopaki, ja też was przepraszam.
Uścisnęłam każdego i dałam im po buziaku. Wariaci.
-No to teraz idziemy na pizze i piwo- jak zwykle najlepsze pomysły miał Damian- dusza towarzystwa.
-Bardzo chętnie ale nie dzisiaj, wiecie mama Artura jest w szpitalu a ja mu pomagam- nie zdążyłam skończyć się usprawiedliwiać kiedy usłyszałam
-Spoko mała rozumiemy to.
-Jeszcze raz wielkie dzięki- uśmiechnęłam się do nich
-Ale jak się to skończy to robimy u ciebie imprezkę- usłyszałam jeszcze zanim zamknęłam drzwi od samochodu.
Od tamtego czasu miałam wielkie wsparcie z ich strony. Dzisiaj Artur zadzwonił i powiedział, że ma dla mnie niespodziankę. Ciekawe co znowu wymyślił? Mieliśmy się spotkać pod parkiem. Założyłam czarne rurki, kurtkę i conversy, oplotłam się chustką (był już koniec października, a więc zimno) i ruszyłam na miejsce moim bmw. Zaparkowałam na parkingu. Artur już na mnie czekał.
-Co tak długo?- mówił śmiejąc się
-Jakie długo? Jestem punktualnie- pokazałam mu język- lepiej powiedz wreszcie gdzie idziemy?
-Bardzo chciałem ci podziękować za to co zrobiłaś dla mamy i dla mnie
-Ale nie ma sprawy
-Nie przerywaj mi. A więc bardzo ci dziękuję i dzisiaj zabieram cię do wesołego miasteczka- krzyknął szczęśliwy
-Jesteś cudowny- uwielbiałam wesołe miasteczka. Kiedy byłam dzieckiem zawsze chodziliśmy tam całą rodziną.
Po 5 minutach marszu byliśmy na miejscu. Wszędzie były karuzele i inne atrakcje. Zaczęliśmy wchodzić na wszystko po kolei. Świetnie się bawiliśmy, cały czas się śmiejąc. Kiedy musiałam już odpocząć usiedliśmy na ławce. Artur kupił watę cukrową, którą wspólnie jedliśmy.
-Dziękuję, że mnie tu zabrałeś
-Miło jest tak czasem poczuć się znowu jak siedmiolatek który nie ma żadnych kłopotów i myśli tylko o zabawie.
Właśnie przez te 4 godziny które tam byliśmy czułam się jak ten siedmiolatek. Oczywiście coś musiało to przerwać. A może ktoś? Mój telefon zaczął dzwonić
-Halo- powiedział po odebraniu połączenia od nieznanego numeru.
-Ania przyjedź po mnie proszę
-Justin? Gdzie jesteś?
-Na Malinowskiego przy tym parku co kiedyś
-Zaraz będę
Rozłączył się. Co się znowu dzieje? Czemu po raz kolejny się w coś pakuję?
-Muszę lecieć- wstałam i podałam Arturowi watę
-Co się stało?
-Nic- rzuciłam tylko szybko odchodząc a później już biegnąc w stronę samochodu.
Na miejscu byłam po 15 minutach. Jechałam bardzo szybko. Tylko po co? Nie wiem dlaczego w ogóle mu pomagam? Na parkingu dostrzegłam postać. To na pewno on. Zatrzymałam samochód wysiadłam i krzyknęłam jego imię. Obrócił się, szybko podbiegł do samochodu i wsiadł.
-Jedź
Ruszyłam z piskiem opon kierując się w stronę domu. Bałam się historii którą za chwilę usłyszę.   

poniedziałek, 22 października 2012

Opowiadanie I Ciężki dzień

Hej hej Kochani :D Mam kolejny rozdział :) Vanessa trzymaj się :* Karolka dziękuję za życzenia:* Te siedemnaste urodziny były naprawdę fajne. Świetnie się bawiłam :P A teraz miłego czytania :))



Po słowach które usłyszałam od Artura przez najbliższe dni starałam się go unikać. Nie było to łatwe znał prawie wszystkie miejsca w których mogłam być ale udawało mi się. Nie chciałam z nim rozmawiać. Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Nie wiedziałam czy go kocham, tak bardzo mnie zranił. Była sobota wieczór. Kolejna podczas której siedziałam sama w domu. Od dawna nigdzie nie wychodziłam. Nie miałam ochoty na zabawę a poza tym nie miałam nawet z kim wyjść. Czytałam książkę nawet mnie zainteresowała ale czynność tą przerwał mi dzwoniący telefon. Spojrzałam na wyświetlacz numer nieznany. No nic odebrałam.
-Ania- usłyszałam niewyraźny i zapłakany głos.
-Artur co się stało?
-Moja mama on miała wypadek-przerwał, nie mógł mówić, łkał po cichu 
-Już jadę.
Podał mi jeszcze nazwę szpitala a ja już po chwili jechałam jak najszybciej żeby dotrzeć na miejsce i wesprzeć Artura. Teraz nie miało znaczenia to co się stało wcześniej. Na chwilę o tym zapomniałam. Chciałam jak najszybciej go przytulić i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Szpital znajdował się 15 minut drogi ode mnie. Wpadłam do niego biegiem. Zdyszana zapytałam pielęgniarkę o drogę. Teraz szłam korytarzami szpitala. Nie lubiłam ich. Kojarzyły mi się tylko z nieszczęściem i cierpieniem, wielkim cierpieniem. Wydawało mi się, że idę całą wieczność aż wreszcie wyszłam zza zakrętu i zobaczyłam go. Siedział oparty o ścianę. Twarz miał zasłoniętą rękami. Nigdy jeszcze nie widziałam go w takim stanie. Naprawdę musiało stać się coś poważnego. Zawsze to on był podporą dla innych nie ważne co się działo. Podeszłam i zsunęłam się po ścianie żeby usiąść obok niego. Dopiero teraz mnie zauważył. Podniósł głowę. W oczach miał łzy, smutek przerażenie. Był niewinny i bezbronny jak dziecko. Przytuliłam go. Tylko tego teraz potrzebował. Szepnęłam mu do ucha, że wszystko będzie dobrze.
Siedzieliśmy tak bardzo długo. Artur opowiedział mi co się stało. Jakiś idiota potrącił jego matkę na pasach. Teraz była operowana. Nie wiedział co jej dokładnie jest bo lekarz nie miał czasu z nim porozmawiać. Drzwi od sali operacyjnej otworzyły się. Wyjechało z nich łóżko pchane przez sanitariuszy na którym leżała pani Ela. Była cała zabandażowana i po podłączana pod jakieś kroplówki. Artur zerwał się na równe nogi i podbiegł do łóżka. Ja też wstałam i udałam się w stronę lekarza.
-Co z nią będzie?- zapytałam
-Jest połamana, miała krwotok wewnętrzny, złamane żebra przebiły płuca. Na razie będziemy utrzymywać ją w śpiączce farmakologicznej żeby zszedł obrzęk.- lekarz mówił jeszcze wiele innych rzeczy językiem medycznym, który na szczęście rozumiałam bo miałam zamiar iść na medycynę. Zdawałam mu wiele pytań a on się dziwił, że wiem o co chodzi.
-Dziękuję bardzo- powiedziałam na koniec naszej rozmowy
-Nie ma za co i niech się pani zajmie tym chłopakiem i mu wszystko wyjaśni. Nie jest w dobrym stanie
-Zajmę się nim-powiedziałam bardzo cicho tak jakby do siebie i udałam się w kierunku sali na którą przewieźli mamę Artura. Doszłam, zajrzałam przez szybę. Artur siedział przy łóżku i trzymał mamę za rękę. Naprawdę musiał się o nią bać. A co teraz robi moja mama? Nie wiem. Tak bardzo mi jej brakuje. Kiedyś było inaczej, spędzałyśmy dużo czasu razem i byłyśmy przyjaciółkami. Jak się to wszystko skończy to muszę do niej zadzwonić. Weszłam do sali podeszłam do Artura i położyłam dłonie na jego ramieniu.
-Musimy iść- szepnęłam
-Ja zostanę ty jedź.
-To nie ma sensu. Twoja mama jest w śpiączce farmakologicznej i na razie nie zostanie wybudzona. Odpoczniesz, prześpisz się i jutro przyjedziemy. Musisz dobrze wyglądać kiedy się obudzi żeby nie pomyślała, że jesteś przemęczony.
Chyba przemówiły do niego moje argumenty bo wstał, pocałował matkę w czoło i udał się w kierunku drzwi. Ruszyłam za nim. Po chwili znajdowaliśmy się przy moim samochodzie. Odpaliłam silniki i ruszyłam w kierunku domu.
-Będziesz spał u mnie.
-Dziękuję- chyba nie miał już siły protestować bo normalnie by to robił.
-Nie ma za co- złapałam jego rękę i uśmiechnęłam się w jego kierunku.
Po 15 minutach jazdy byliśmy na miejscu.
-Weź prysznic to ci dobrze zrobi. Przyniosę ci jakieś ubrania. Mam jeszcze twoje rzeczy, miałam ci je oddać ale jakoś tak wyszło- poczułam się głupio po co teraz to przypominałam
Wskazałam mu łazienkę. Nie był jeszcze w moim nowym domu za to stary znał bardzo dokładnie. W tym samym czasie poszłam na górę przebrałam się w leginsy i jakąś dużą koszulkę i zeszłam na dół zrobić kolację. Przygotowałam kanapki i zrobiłam gorącą herbatę. Artur właśnie wyszedł z łazienki. Zaniosłam wszystko do salonu postawiłam na stoliku przy kanapie i usiadłam, zrobił to samo.
-Smacznego- uśmiechnęłam się
-Przepraszam ale nie jestem głodny 
-Musisz jeść, jak nie to cie sama nakarmię, nie żartuje
-No dobra ale tylko jedna kanapka.
Po kolacji udałam się do kuchni żeby pozmywać. Artur został na kanapie i włączył tv. Szybko uwinęłam się ze zmywaniem. Nie chciałam żeby Artur sam teraz zostawał. Chciałam mu jeszcze wytłumaczyć te wszystkie medyczne zawiłości. Poszłam do salonu. Spojrzałam na kanapę i zobaczyłam, że zasnął. Nie miałam serca go budzić. Spał tak słodko. Zgasiłam telewizor i nakryłam go kocem. Pocałowałam go jeszcze w policzek i udałam się do siebie na górę.

piątek, 19 października 2012

Opowiadanie I Kocham Cię, które nic nie zmieni

Hej :) Mam kolejny rozdział. Cieszycie się? :D Może trochę krótki, następnym razem postaram się o lepszy. Do Truskaweczki czytam Twojego bloga od początku :) Świetnie piszesz <3 No to do następnego razu. Nie wiem kiedy on nastąpi. Postaram się jak najszybciej coś stworzyć. Paaa :**


Minął tydzień odkąd znalazłam Justina w parku. Ciągle o nim myślałam. Wiedziałam, że coś ukrywa. Tylko co? Teraz i tak nie mogę się z nim skontaktować. Nie mam jego numeru. Muszę po prostu o nim zapomnieć. Tylko jak? Kiedy zamykam oczy widzę jego umięśnione ciało, jego włosy, których bardzo chciałabym dotknąć i te czarne oczy. Jednak po chwili wracam na ziemię do szarej rzeczywistości i uświadamiam sobie, że już więcej go nie spotkam.Tym razem z rozmyślań wybił mnie dzwonek na przerwę. Właśnie skończyłam biologię jeszcze tylko historia i będę mogła wracać do domu. Przerwa trwała 10 minut. Postanowiłam, że pójdę jeszcze na parapet i popatrzę na spadające z drzew liście. Świeciło słońce jesień była piękna. Usiadłam i wpatrywałam się w widoki za oknem.
-Natalka- usłyszałam
Szybko się odwróciłam. Czego on tu chce? Znowu będzie mnie przepraszał? Mam w dupie jego przeprosiny 
-Czego ode mnie chcesz? Przeszkadzasz mi- powiedziałam oschle do Artura. Minęły już prawie trzy tygodnie odkąd zerwaliśmy. Brakowało mi go, czasami bardzo. Nie miałam się do kogo przytulić z kim porozmawiać i się pośmiać. Był dla mnie całym światem, a zniszczył wszystko: nas, moją przyjaźń z dziewczynami, po części też mnie. Byłam chamska i niemiła dla wszystkich. Ubierałam się tylko w jakieś ciemne ubrania. Kiedyś zakładałam kolorowe rzeczy które podkreślały to jaka byłam szczęśliwa. Miałam mnóstwo znajomych. A teraz nie mam nic. Znienawidziłam go za to co mi zrobił. Czy byłam w stanie wybaczyć mu zdradę? Nie wiem. Nie umiem sobie odpowiedzieć na to pytanie. Tak bardzo mnie bolało kiedy widziałam go razem z Kaśką. Przytulał ją, całował. Kiedyś robił to ze mną. W końcu przestałam zwracać na nich uwagę. Zawsze przychodziłam tutaj i zamykałam się w swoim własnym świecie.
-Chciałem tylko spytać czy wszystko w porządku?
-Co?!
-Zmieniłaś się odkąd... no wiesz zerwaliśmy.
-Co ja cię obchodzę?! Zajmij się lepiej swoją Kasią. Myślałeś, że będę podskakiwać ze szczęścia po naszym rozstaniu? Wszystko spieprzyłeś!! Przez ciebie zawalił się cały mój świat- wykrzyczałam mu to, co już od dawna leżało mi na sercu. Powstrzymywałam się od łez. Nie chciałam żeby zobaczył, że jestem słaba.
-Ja nie chciałem. Przepraszam 
-Nie chciałeś. Wiesz co ty mówisz?! 
-Zerwałem z nią. Ja nie mogłem. Za każdym razem kiedy ją całowałem widziałem ciebie, kiedy się śmiała widziałem twój uśmiech. Kiedy powiedziałem do niej Ania zorientowała się, że myślę tylko o tobie. Ja cię nadal kocham.
Odwróciłam od niego wzrok. Nie chciałam patrzeć w te oczy które pokochałam dwa lata temu. Zbierz się w sobie, powiedz mu że tak łatwo tego nie naprawi, zdradził cię- mówiłam sobie w myślach.
-I co myślisz, że te dwa słowa coś naprawią?! Że zapomnę o tym co było i rzucę ci się w ramiona?! Nawet nie wiesz jak mi było ciężko. Wszyscy się ode mnie odwrócili. Ale w jakiś sposób mi to pomogło. Nie ma już starej Ani. Jest ta nowa silniejsza, odważniejsza, pyskata, która potrafi dać sobie sama radę ze wszystkim.-sama nie wierzyłam w to co mówię. Nie potrafiłam sobie dać rady z niczym, ale udawałam że wszystko jest ok.
-Nie, ja tylko chciałem żebyś wiedziała. Pamiętaj zrobię dla ciebie wszystko. Teraz już wiem, że jesteś najważniejsza. I jeszcze jedno dla mnie jesteś nadal starą zawsze uśmiechniętą Anią.
Nie chciałam już tego słuchać. Wzięłam torbę i wyszłam ze szkoły. Historia? Pieprzyć ją. Wsiadłam do samochodu i ruszyłam z piskiem opon. Gdzie pojechałam? Przed siebie, oby jak najdalej od tego wszystkiego.

czwartek, 18 października 2012

Opowiadanie I Znowu sama

Jest! Przepisałam go wreszcie :) Jutro chyba też coś dodam. W sobotę idę na chrzciny :D (małe dzieci są takie słodkie) no i świętuję swoje 17 urodziny. Już 20 października będę starsza. Jak ten czas szybko leci ehh :P Miłego czytania:***

Rana obudził mnie dzwoniący telefon. Spojrzałam na wyświetlacz-doktor Adam. To dziwne czego on może chcieć o 6 rano w sobotę? Odebrałam.
-Cześć Aniu. Przepraszam, że dzwonie tak wcześnie, ale muszę ci powiedzieć, że coś mi wypadło i nie mogę dzisiaj przyjechać
-To co ja mam zrobić z tym chłopkiem?
-Zmień mu tylko opatrunek i daj proszki przeciwbólowe wszystkie masz w szafce w kuchni nazwy wyślę ci smsem.
-No dobrze jakoś dam sobie radę.
-Ja już muszę kończyć gdyby się coś działo to dzwoń. Do widzenia
-Do widzenia
Położyłam się na łóżku. Nie mogłam zasnąć. Postanowiłam, że się ogarnę i zejdę na dół zrobić śniadanie. Założyłam dresy i dużą bluzę, włosy związałam w koka. Stwierdziłam, że zrobię naleśniki. Dobrze mi to wychodziło a poza tym każdy je lubił. Gdy skończyłam była 9. Zwinęłam kilka z nich i położyłam na talerzyku. Do szklanki wlałam soku pomarańczowego. Wszystko postawiłam na tacy i udałam się w kierunku pokoju w którym przebywał nieznajomy. Otworzyłam drzwi i weszłam do pokoju. Słońce już wstało na dobre a jego promienie tańczyły na panelach. Chłopak leżał na łóżku i patrzył w stronę okna. Ruszyłam w jego kierunku. Tace ze śniadaniem położyłam na nocnej szafce i usiadłam na krześle stojącym przy łóżku. Chłopak się nie odzywał. Ja nie wiedziałam jak się go zapytać o wczorajsze zdarzenie. Chciałam zadać mu tyle pytań ale bałam się. W końcu jednak musiałam przerwać tę nieszczęsną ciszę.
-Cześć jestem Ania. Jesteś w moim domu. Wczoraj znalazłam cię w parku. Nie chciałeś żebym dzwoniła po policję i karetkę więc przywiozłam cię tutaj. Zbadał cię mój znajomy lekarz. Masz złamane żebro i kilka zadrapań ale przeżyjesz- powiedziałam na końcu lekko się uśmiechając.
-Dzięki
Jego głos przeszył moje ciało. Był tak męski i dojrzały chociaż dało się wyczuć w nim nutę niepokoju i smutku. Chłopak był bardzo przystojny. Wyglądał na 19-20 lat. Miał gęste brązowe włosy i czarne oczy. Tak czarne jak noc, nigdy wcześniej takich u nikogo nie widziałam. Ludzie mówili mi że moje oczy są ciemne. Ale w porównaniu z jego    były jak dzień. Po chwili rozmyślań znów zeszłam na ziemię.
-Adam nie może dzisiaj przyjechać coś mu wypadło. Ja mam ci dać leki i zmienić opatrunek, ale najpierw zjedz śniadanie. Mam nadzieję, że lubisz naleśniki?
Podałam mu talerz a on nadal się nie odzywał. Czułam się przy nim jak jakaś gaduła chociaż od zerwania z Arturem nie miałam nawet z nikim porozmawiać i zamknęłam się w sobie. Pomyślałam, że nie będę patrzyła jak je bo to krępujące. Wstałam i udałam się w kierunku drzwi.
-Wrócę za chwile- rzuciłam na odchodne. On nadal się nie odzywał.
Poszłam do salonu i włączyłam tv. Przerzucałam kanały ale nie znalazłam nic co by mogło mnie zainteresować w tej sytuacji. Zdenerwowałam się trochę na Niego. Nie zadzwoniłam po żadne służby tak jak prosił, przyjęłam go do siebie, pomogłam mu a jego stać tylko na głupie dziękuję.
-Bardzo dobre naleśniki-usłyszałam głos za sobą
-Nie powinieneś wstawać jeszcze naruszysz sobie coś innego!-teraz jeszcze bardziej mnie zdenerwował 
-Spokojnie nic mi nie będzie
-Siadaj tutaj-wskazałam mu sofę-a ja zaraz przyniosę rzeczy i zmienię ci opatrunek.
Wstałam i udałam się do kuchni po wcześniej naszykowane bandaże i leki.
-Masz weź to-podałam mu tabletki i szklankę wody. Bez protestów zrobił to co kazałam.
Zaczęłam zdejmować stary opatrunek. Po odplątaniu go moim oczom ukazało się umięśnione ciało. Było posiniaczone ale piękne. Widać, że o nie dbał. Posmarowałam je maścią i owinęłam nowym bandażem. Po chwili skończyłam.
-Gotowe
-Jeszcze raz wielkie dzięki
-Jest za co- odpowiedziałam- A teraz powiedz mi co się stało. Chyba należy mi się jakieś wyjaśnienie.
Milczał. No i co ja miałam teraz zrobić? On nic nie chcę mówić a przecież nie zagrożę mu, że jeśli mi nie powie to go wyrzucę. Może lepiej żebym nie wiedziała. Zaczęłam się głębiej nad tym zastanawiać.
-Dobra jak nie chcesz to nie mów. Jutro wpadanie Adam to cię zbada i okaże się jak długo będziesz MUSIAŁ LEŻEĆ- podkreśliłam te słowa
-Przecież nie mogę tu zostać. I tak nadużyłem twojej gościnności.
-Ja cie nie wyganiam.
-Widzę. A twoi rodzice?
-Moi rodzice? Nie obchodzi ich nic-chciałam zmienić temat. Nie będę mówić jakiejś obcej osobie o moich problemach. Jestem silna!!- Nieważne. Ja nawet nie wiem jak masz na imię
-No tak nie przedstawiłem się. Jestem Justin. Wiesz co ja jednak będę się chyba zbierał.
-No jak chcesz. Przynajmniej cię odwiozę.
-Nie, nie musisz. Zamówię sobie taksówkę.
-Ale to żaden problem.
-Naprawdę nie trzeba.
Kurde! Co on ukrywa?
-No dobra.
Po 15 minutach taksówka stała pod domem a ja żegnałam w drzwiach Justina.
-Mam u ciebie dług.- uśmiechnął się
-Taki mały- odwzajemniłam. 
Kiedy był już przy taksówce krzyknęłam żeby o siebie dbał. Później wsiadł i odjechał a ja znowu zostałam sama.

poniedziałek, 15 października 2012

Informacja

Hej Kochani:** Chciałam wam powiedzieć, że w najbliższych dniach raczej coś dodam. Rozdział jest już napisany ale nie mam kiedy go przepisać. Jak tylko będę miała wolną chwilę to się tutaj pojawi :) Polecajcie tego bloga innym i udostępniajcie żeby było jak najwięcej wejść :D

czwartek, 11 października 2012

Opowiadanie I Ryzyko

A co mi tam :D Macie kolejny rozdział :) Może nie dopracowany ale pisany na szybko dla was :* Mam nadzieję, że akcja nie jest nudna i się wam podoba. Dobranoc :**

Wróciłam do domu późnym wieczorem. Wszyscy już spali więc weszłam po cichu na górę do swojego pokoju. Nie paliłam światła żeby nikogo nie obudzić. No i to się na mnie zemściło. Wlazłam w jakieś pudło. Cholera jasna szepnęłam do siebie. Przez to wszystko zapomniałam, że jutro jest przeprowadzka. Tak przeprowadzam się. Moim rodzicom o ile można ich tak nazwać znudził się stary dom. Teraz przeprowadzamy się do ogromnej willi z basenem. Od razu nasuwa się pytanie czy jestem bogata. Tak jestem a raczej moi rodzice są. Nie chwalę się tym i nie wywyższam zachowuje się jak normalna dziewczyna. Nie za bardzo chcę się tam przeprowadzać. Nie chodzi o to, że pójdę do nowej szkoły czy coś bo nadal będę chodzić do starej ale o to,że w tym ogromnym domu będę sama. Samiuśka jak palec. Ojca cały czas nie ma. Pracuje zagranicą. Matka teraz też częściej jest z nim niż ze mną a brat studiuje w Krakowie. Po co nam ta willa? Nie mam pojęcia. Ale muszę robić to co mi karzą.
Co teraz myślę o Arturze? Nie płaczę, nie rozpaczam po nim. Chyba wcześniej przygotowałam się do tego psychicznie.

Dwa tygodnie później

Zmieniłam się. A może się nie zmieniłam. Może wcześniej też byłam chamska i arogancka tylko siedziało to w środku mnie a teraz postanowiło się ujawnić. Dziewczyny się do mnie nie odzywały chociaż wiedziały, że zerwałam z Arturem. Pieprzyć je. On prowadzał się po szkole z tą swoja Kaśką ale kiedy mijaliśmy się na korytarzu nie patrzył na mnie. Chyba się bał, wstydził że potraktował mnie w taki sposób. Na przerwach siedziałam sama, zakładałam słuchawki i odpływałam dzięki mojemu ulubionemu rockowi. Chociaż tyle miałam z życia-muzykę. Do szkoły przyjeżdżałam samochodem. Tak miałam prawo jazdy i uwielbiałam szybką jazdę. Kochałam adrenalinę, lubiłam ryzykować. Często jeździłam po mieście bez celu byle by nie wracać do pustego domu.
Właśnie teraz jechałam samochodem. Był wieczór, paliły się latarnie. Zatrzymałam się przy jakimś parku żeby zaczerpnąć świeżego powietrza. Przechodziłam się ścieżkami kiedy zobaczyłam, że na jednej z nich ktoś leży. Szybko podbiegłam do nieznajomego. Po jego budowie i ubiorze było widać, że to chłopak w moim wieku albo kilka lat starszy.
-Słyszysz mnie?
Był cały poobijany. Z jego twarzy lała się krew. Przeraziłam się trochę bo nie odpowiadał.
-Dzwonie po karetkę i policje. Zostałeś przez kogoś pobity- wiedziałam, że mnie nie słyszy ale mówiłam do niego żeby podnieść się na duchu. Wtedy on zaczął się ruszać i coś cicho powiedział.
-Nie dosłyszałam. Mógłbyś powtórzyć?-nachyliłam się żeby tym razem wiedzieć o co mu chodzi
-Nigdzie nie dzwoń rozumiesz?
Nie wiedziałam czy dobrze słyszę. Jak to nie dzwoń przecież on jest cały we krwi i to przez kogoś pobity. Co mam robić? Może rzeczywiście po nikogo nie dzwonić. I wtedy przyszło mi coś do głowy. Przecież mam osobistego lekarza jeśli zadzwonię do niego to przyjedzie do domu i mi a raczej temu chłopkowi pomoże. Wyjęłam telefon i zrobiłam to o czym myślałam. Za 10 minut miał być u mnie w willi. Teraz ja musiałam dotrzeć tam z nieznajomym.
-Nie martw się nie zadzwonię po żadne służby. Zabieram cię do siebie.
Podniosłam go było ciężko ale zdołałam dowlec go do samochodu. Po chwili już gnałam ulicami miasta byle jak najszybciej dotrzeć do celu. Kiedy znalazłam się na miejscu doktor Adam zbadał chłopka.
-Ma złamane żebro, rozcięty łuk brwiowy i jeszcze kilka innych zadrapań- usłyszałam diagnozę po 10 minutach badania- Musi odpoczywać. Wpadnę do niego jutro
-Dziękuje doktorze- odprowadziłam go do drzwi i pożegnałam się. Właśnie za to go lubiłam nie zadawał niepotrzebnych pytań. Zajrzałam jeszcze do pokoju chłopaka. Spał. Nie chciałam go budzić tę rozmowę odłożymy na jutro. Wzięłam prysznic i położyłam się w moim pokoju. Czy jestem dziwna? Może i tak. Przyjęłam pod swój dach pobitego chłopka o którym nic nie wiedziałam ale przecież lubiłam ryzykować.

Opowiadanie I Wszystko się zmienia

Hej;* chyba was rozpieszczam z tymi rozdziałami teraz. Ten jest krótki ale nie chciałam zaczynać nowego wątku. Wydaje mi się, że jutro też coś dodam. Ostrzegałam, że mam wenę :P Czytajcie i komentujcie :D 



Od wyjazdu Łukasza minął już ponad miesiąc. Nie miałam z nim żadnego kontaktu od tamtej imprezy. Nie poszłam się z nim pożegnać następnego dnia. Uważałam, że zrobiłam to tym pocałunkiem. On nie pisał, nie dzwonił więc ja też nie miałam zamiaru tego robić. Szkoła zaczęła się już na dobre. Mnóstwo sprawdzianów, kartkówek i prac domowych. Nauka zajmowała mi wiele czasu. Między mną i Arturem też coś się popsuło. Już nie spotykaliśmy się i nie rozmawialiśmy tyle co wcześniej chociaż chodziliśmy do tej samej szkoły. Kilka razy widziałam jak rozmawiał z jakąś dziewczyną, musiała być w pierwszej klasie, bo nie widziałam jej wcześniej w szkole. Pewnego dnia podeszłam do nich. Artur przedstawił mi ją. Miała na imię Kasia i okazało się, że chodzili wcześniej do tego samego gimnazjum. Wydawała się miła ale nie miałam okazji jej bliżej poznać. Widywałam ich razem coraz częściej. Wmawiałam sobie, że wspominają czasy gimnazjum i tylko gadają. Postanowiłam z nim porozmawiać. Napisałam mu smsa żeby na długiej przerwie przyszedł w "nasze" miejsce w szkole. Był to parapet. Zawsze można było tam pogadać. Mało osób spędzało czas w tej części szkoły. Przyszedł o umówionej porze. Ja już siedziałam na parapecie i patrzyłam na wiewiórki w parku, które chodziły i zbierały orzechy. Pocałował mnie w policzek na przywitanie.
-No to co się stało?
-Nie wiem ty mi powiedz co się z nami stało?! nie rozmawiamy, nie spotykamy się a ty ciągle rozmawiasz z tą Kaśką!
-O co ci chodzi? Jest tak jak wcześniej tylko mamy mniej czasu dla siebie przez tą szkołę
-Nie okłamuj mnie. Widzę jak na nią patrzysz
-Niby jak?
-Tak jak na mnie kiedyś. Powiedz prawdę wole wiedzieć teraz od ciebie niż od kogoś innego i to ostatnia. 
Nie patrzył na mnie. Wiedziałam co zaraz powie. Czy mnie to bolało? Nie. Nie wiem co się stało. Normalnie bym już płakała i rozpaczała. Ale nie dzisiaj, nie teraz.
-Odpowiedz mi!- powiedziałam dość głośno
-Chciałem ci powiedzieć już wcześniej ale nie wiedziałem jak, bałem się, że cię zranię, że sobie coś zrobisz. Przepraszam- zdążył jeszcze dodać
-Myślałeś, że jestem taka głupia i się nie domyślę?! Naprawdę masz mnie za taką idiotkę?! I jeszcze jedno nic sobie nie zrobię, nie wyobrażaj sobie za dużo.
Wstałam, zarzuciłam torbę na ramię.
-Życzę szczęścia- powiedziałam jeszcze i odeszłam.
Szłam przez korytarz z głową podniesioną wysoko. Nie zależało mi już na niczym. Nie chciałam płakać, nie tutaj, nie przy wszystkich nie mogłam pokazać że jestem słaba. Mijałam właśnie 3 moje najlepsze przyjaciółki Olę, Dagmarę i Monikę nie podeszłam do nich. Chciałam wyjść z tej pieprzonej szkoły jak najszybciej. Co sobie o mnie pomyślały? Chuj mnie to obchodzi. Po co mi przyjaciele? Doszłam do jakiegoś parku. Usiadłam na pierwszej lepszej ławce wyjęłam słuchawki z torby i zaczęłam słuchać mojego ulubionego rocka . Teraz wszystko wydawało się lepsze. 

środa, 10 października 2012

Opowiadanie I Impreza

Hej :) Przechodzę do pisania w pierwszej osobie bo tak będzie mi wygodniej. Rozdział dodaję dzisiaj. Nie wiem czy w weekend coś napiszę. Mam bardzo dużo sprawdzianów i jeszcze inne rzeczy do ogarnięcia. Miłego czytania :D I jeszcze prośba. Jeśli się wam podoba albo nie podoba to napiszcie komentarz i zostawcie jakieś uwagi. Z góry dziękuje :* Paaaa 


Kiedy wstałam była 10. Nie podnosiłam się z łóżka leżałam i rozmyślałam o dzisiejszej imprezie. Miała zacząć się o 18. Ola miała załatwić jakąś muzykę i jedzenie a chłopaki alkohol. No tak bez tego nie mogło się obejść. Czy nie mogliśmy bawić się bez procentów? Oczywiście, że mogliśmy, ale każdy miał jakieś problemy, które właśnie na takiej imprezie mógł rozładować pijąc. Mi też się to przyda. Łukasz wyjeżdża. Jak ja to zniosę? Przez te dwa miesiące przywiązałam się do niego. Wiem, że mam Artura, ale Łuki jest dla mnie jak brat. Z nim mogę porozmawiać o wszystkim także o moim związku. No nic koniec tych rozmyślań trzeba wstać i się ogarnąć.
Po śniadaniu pooglądałam telewizję i posiedziałam na komputerze. Spojrzałam na zegarek dochodziła 16. To już?! pomyślałam. No tak wiadomo jak jest z siedzeniem na komputerze. Musiałam umyć włosy i się jakoś przyszykować. O 17 miał przyjechać Artur. Poszłam do łazienki wzięłam prysznic. Później wysuszyłam i ułożyłam włosy. Pozostało mi jeszcze wybrać jakieś ciuchy, dodatki i się umalować. Zaczęłam od tego ostatniego. Nałożyłam na twarz trochę podkładu tak żeby nie wyglądać sztucznie, rzęsy pociągnęłam mascarą, zrobiłam sobie też czarną kreskę. Teraz z szafy zaczęłam wyrzucać ubrania żeby znaleźć coś odpowiedniego. Wyjęłam moje ulubione rurki do tego postanowiłam założyć koszulę a pod nią czarną bokserkę.Oczywiście buty to moje ulubione czarne conversy.  Zaczęłam się przebierać. Nawet nie wiem kiedy ale do pokoju wszedł Artur . Byłam w samym staniku. Nie. Nie wstydziłam się go. Przecież to mój chłopak już od bardzo dawna. Jeszcze nie uprawialiśmy seksu, woleliśmy z tym poczekać. Chłopak podszedł do mnie i objął w pasie. Stałam do niego tyłem. Zaczął całować moją szyję. Było mi bardzo przyjemnie ale musiałam to przerwać. W każdej chwili do pokoju mogła wejść mama albo ktoś inny.
-Hola hola nie rozpędzaj się- rzuciłam z uśmiechem na twarzy
-No co? Stęskniłem się za tobą
-Ja za tobą też, ale za chwile musimy wychodzić a nie jestem jeszcze gotowa
Zrobił grymas na twarzy więc nie czekając na nic namiętnie go pocałowałam.
-Wystarczy?-spytałam kiedy skończyłam 
-Na razie tak-odpowiedział wyraźnie zadowolony.
Zbliżała się 18 więc wyszliśmy by dojść na czas w umówione miejsce. Po drodze Artur cały czas się wygłupiał i żartował. Widać było że dopisuje mu humor. A mi? Mi też było jakoś wesoło. To on tak na mnie działał.
Gdy znaleźliśmy się już na miejscu tzn przy altanie znajdującej się na polance zastaliśmy już sporą grupkę naszych przyjaciół. Muzyka rozchodziła się z głośników a ognisko płonęło. Artur zaczął witać się z chłopakami i gadać z nimi o wódce. W tym czasie ja podeszłam do Oli i spytałam się czy jest już Łukasz.
-Obejrzyj się za siebie usłyszałam
Zrobiłam tak jak kazała. Szedł w moim kierunku. Wyglądał naprawdę bosko. Założył jeansy i koszulę. Z włosami też coś zrobił tak, że wyglądał inaczej niż zwykle. Nawet nie wiedziałam kiedy znalazł się blisko mnie
-Hej- pocałował mnie w policzek na przywitanie
-No cześć
-Wow. Świetnie wyglądasz
-Ja?! Chyba ty
-Co? Przesadziłem? Tak?. Wiedziałem, że się wygłupię- zaczął się zamartwiać. Wyglądał przy tym tak słodko
-Wygłupię?! Wyglądasz naprawdę fajnie. Nie zdziw się jeśli wszystkie dziewczyny dzisiaj będą chciały tańczyć tylko z tobą
-Ale ja chcę tańczyć tylko z jedną
Wiedziałam, że to o mnie. Z jednej strony zrobiło mi się miło ale z drugiej trochę głupio. Masz chłopaka nie zapominaj o tym wmawiałam sobie w myślach. Nie zważając na to co powiedziała ogłosiłam wszystkim, że to Łukasz i, że to dla niego jest dzisiaj ta impreza. Wszyscy zaczęli do niego podchodzić by się zapoznać i przywitać. Ja odeszłam na bok do mojego Artura.
Po 4 godzinach balangi większość znajomych była już nieźle upita. Ja wypiłam tylko trochę żeby mieć kontrolę nad tym co robię. Tańczyłam z Arturem ale z Łukaszem też. Właśnie gdzie jest Łukasz? Zniknął gdzieś. Rozglądałam się ale nigdzie nie mogłam go znaleźć. Artur tańczył teraz z Olą więc ja postanowiłam poszukać Łukiego. Gdzie on może być? Zmuszałam mój mózg do myślenia. No tak! Przecież niedaleko stąd jest polana którą mu pokazałam. Może tam poszedł. Postanowiłam to sprawdzić. Po 5 minutach drogi okazało się że mam rację. Siedział pod wielkim drzewem z butelką piwa w ręce,  bardzo się nad czymś zastanawiając. Podeszłam do niego i usiadłam
-O czym myślisz?
-Naprawdę chcesz wiedzieć?
-Tak- powiedziałam ale wcale nie byłam pewna tego czy chcę wiedzieć
-Myślę o tym, że jutro wyjadę i stracę osobę za którą szaleję, dla której zrobiłbym wszystko i którą tak bardzo kocham
Zatkało mnie. Wiedziałam, że powie coś w tym stylu ale nie aż tak dosadnego.
-Za nim wyjadę jutro rano chciałbym się z tobą pożegnać
-Oczywiście ja z tobą też. Przyjdę jutro do ciebie.
-Ale mi nie chodzi o takie pożegnanie.
-Nie rozumiem- nie miałam pojęcia o czym mówi 
-Mi chodzi o takie pożegnanie.
Zbliżył swoje usta do moich. Ja nie protestowałam. Zaczął mnie całować. Odpłynęłam. Było mi tak dobrze gdy nagle przestał. Chyba uznał, że już wystarczy. Patrzył na mnie tymi swoimi cholernymi oczami. Nie wytrzymałam tym razem to ja wbiłam się w jego usta. Chciałam żeby zapamiętał ten pocałunek do końca życia. Nie wiem ile mięło czasu za nim przestałam. Chyba sporo. Zrobiłam dla niego tyle ile mogłam. Wzięłam piwo które trzymał w ręku wypiłam łyka i odeszłam zostawiając go samego. 

sobota, 6 października 2012

Tak blisko

Nie mogłam wytrzymać i postanowiłam dodać dzisiaj rozdział. Czuję przypływ weny :D Nie wiem co się ze mną dzieje ale rozpiera mnie ogromna radość. Na pewno zniknie z początkiem poniedziałku ale jeden dzień takiego szczęścia daje wielkiego kopa na cały tydzień. :P Jak tam u was w szkole? U mnie okropnie ciągle sprawdziany kartkówki i prace domowe. Czuje się jakbym była w klasie maturalnej. Nauczyciele nawet na chwile nie dadzą zapomnieć, że już niedługo będziemy w trzeciej klasie i przed nami matura.
Jutro Gran Derbi mecz Barcelona-Real. Trzymajcie kciuki za zwycięstwo Blaugrany :) Jeszcze raz przepraszam, że długo nie pisałam. Mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze zagląda. Jeśli tak to niech mnie poinformuje w komentarzu :) Miłego czytania :)) 

Następnego dnia o równej 10 zjawił się u niej Łukasz. Przed jego przyjściem Ania przygotowała wszystko 
co było im potrzebne a więc koszyk z różnymi smakołykami i koc. Miała zabrać go na polane i spędzić z nim cały dzień. Gdy doszli na miejsce rozłożyli koc pod drzewem w cieniu i położyli się na nim. Rozmawiali o różnych sprawach, czasem zapadało milczenie ale żadnemu z nich to nie przeszkadzało. Cieszyli się czasem spędzonym razem. Był to piękny bardzo gorący dzień. Ania stwierdziła, że nie można marnować takiego słońca i postanowiła się opalać. Zdjęła koszulkę (miała pod nią strój) i położyła się w trawie. Leżała sobie tak aż w końcu zasnęła. Łukasz wykorzystał ten moment, podszedł do niej i oblał ją wodą. Wstała przestraszona i zdezorientowana. Zobaczyła chłopaka który się śmieje i dopiero teraz zrozumiała co się stało. Zaczęła się śmiać  gonić Łukasza z butelką wody po całej polanie żeby się zrewanżować. Gdy go dopadła zaczęła go łaskotać. Obydwoje przewrócili się i tarzali i w trawie. W pewnym momencie Ania znalazła się pod ciałem Łukasza. Ich oczy się spotkały. Nagle przestali się śmiać i tylko na siebie patrzyli. Chłopka zaczął zbliżać swoje usta w kierunku Ani. Już był naprawdę blisko kiedy zadzwonił telefon. Ania szybko wstała przerażona tym co miało się stać i pobiegła odebrać. Był to Artur.
-Hej kochanie. Jak tam wasz dzień?
-Hej. Wszystko w porządku. A ty co robisz?-chciała jak najszybciej zmienić temat
-Siedzę przed laptopem i tęsknie za tobą. Kocham cię.
-Idź pograć z chłopakami w piłkę jest taki ładny dzień.
-Myślałem, że ty też za mną tęsknisz 
-Oczywiście wariacie. Kocham cię
-Właśnie to chciałem usłyszeć.
-Muszę kończyć. Zobaczymy się jutro na ognisku
-Pa kotku
Rozłączył się. Ania poczuła ulgę. Artur jej zaufał a przed chwilą o mały włos nie pocałowała Łukasza. Całe szczęście, że jej chłopak zadzwonił. Postanowiła porozmawiać z Łukaszem o ich relacjach. Podeszła do niego siedział na trawie w miejscu w którym 5 minut temu byli razem. Patrzył się w ziemię.
-Łukasz musimy coś ustalić.
Chłopak nie odzywał się więc Ania postanowiła kontynuować
-Wiem, że dla ciebie to nie jest łatwe, dla mnie też ale musisz nad sobą panować. Wiesz, że jestem z Arturem i go kocham. On mi zaufał nie miał nic przeciwko dniu który spędzam dzisiaj razem z tobą.
-Wiem, ale to nie jest takie łatwe. Powtarzam sobie ciągle w myślach, że masz chłopaka, że go kochasz, a jednak gdy tylko zbliżymy się do siebie mam ogromną ochotę cie pocałować to jest silniejsze ode mnie.
-Rozumiem cię. Nie chcę żeby coś się między nami popsuło szczególnie teraz. Spróbujmy skończyć ten dzień z uśmiechami na twarzy. Muszę się tobą nacieszyć bo już za dwa dni cię tu nie będzie.
-A ja tobą.
Uścisnęli się- to mogli zrobić. Do końca dnia było już wspaniale. Zapomnieli o tym co miało się stać i wygłupiali się jak starzy dobrzy przyjaciele. Gdy było już naprawdę późno chłopak odprowadził Anię pod dom i pocałował w policzek na dobranoc. Dziewczyna szybko poszła do swojego pokoju. Postanowiła się od razu położyć. Jutro impreza pożegnalna Łukasz więc musi być wypoczęta. Zasnęła zastanawiając się jak będzie wyglądało jutrzejsze ognisko.

Informacja

Przepraszam wszystkich za to, że nie dodawałam opowiadań, ale cały miesiąc byłam na wymianie w Belgii i nie miałam jak. Obiecuje, że w najbliższym czasie pojawi się rozdział. Bardzo tęskniłam za pisaniem. Mam kilka pomysłów na dalszy ciąg, które mogą was zaskoczyć :) A więc do zobaczenia :D