piątek, 11 stycznia 2013

Opowiadanie II Kłótnia

Hej:) Do tych którym nie chce się komentować: pod każdym postem możecie zaznaczyć czy rozdział był interesujący, fajny czy słaby. Nie musicie się logować więc proszę zaznaczcie tylko któryś z kwadracików żebym wiedziała, że to czytacie.
Ten rozdział wydaje mi się dziwny. Miało być inaczej a wyszło tak jak jest. W następnym postaram się żeby się więcej działo. Miłego czytania :):)  


Pierwszy tydzień szkoły minął bardzo szybko. Jenny była zajęta odrabianiem prac domowych i nauką. Do tego dochodziły patrole z Sullivanem. Atmosfera między nimi trochę się polepszyła. Nie skakali sobie do gardeł tak jak wcześniej a starali się prowadzić normalne rozmowy, chociaż czasem pojawiały się w nich docinki. Ale gdyby tak nie było Sullivan nie byłby Sullivanem a Clark nie byłaby Clark.
Niedzielny poranek przywitał ich słońcem. Był już wrzesień ale w dzień nie dało się tego odczuć. Było ciepło i większość uczniów przerwy i chwile wolne spędzało na dworze. Dopiero wieczorami można było odczuć chłód, który był zapowiedzią powoli zbliżającej się jesieni. Jenny po kilku dniach biegania nadal to robiła. O dziwo nie czuła zmęczenia a pozytywną energię którą była naładowana dzięki joggingowi.
Siedziała przy stole Niebieskich jedząc śniadanie. Obok niej w misce z płatkami grzebała Taylor, która nie wyspała się po wczorajszej imprezie.
-Mówiłam żebyś tak długo nie siedziała- zagadnęła starsza.
-Może dzisiaj jestem trochę zmęczona ale wspomnienia zostaną na długo i nie marudź tylko spójrz dyskretnie na stół Zielonych. Matt Foster ciągle na ciebie patrzy i się uśmiecha.
-Na mnie?- spytała zdziwiona. Tay nic nie odpowiedziała tylko pokiwała głową. Jenny najbardziej dyskretnie jak mogła spojrzała w stronę Matta no i rzeczywiście było tak jak mówiła jej przyjaciółka.
-Ale dlaczego?- spytała ciszej jakby to była super tajna tajemnica.
-Hmm zastanówmy się? Może dlatego, że przez te wakacje stałaś się naprawdę piękną kobietą i większość chłopców ze szkoły się za tobą ogląda? Nie mów, że tego nie zauważyłaś?- niby to spytała niby stwierdziła wywracając oczami jakby to było oczywiste tak jak to, że niebo jest niebieskie a trawa zielona.
Jenny jak na komendę zarumieniła się. Właśnie tego nie lubiła w sobie najbardziej. Zawsze gdy się czymś zawstydziła na jej twarzy pojawiały się dwa czerwone rumieńce. Tay uważała, że to słodkie ale ona nie mogła tego znieść. I naprawdę nie zauważyła żeby jakiś chłopak zwracał na nią uwagę. Widząc minę Jenny Taylor pokręciła głową.
-Ehh Jen mówiłam, że za dużo czasu spędzasz z książkami. Musimy to zmienić. A i uważaj na tego Matta to niezły podrywacz.
-To może zaczniemy wieczorem bo teraz lecę do biblioteki. Jakby co jestem pod telefonem. pa- uśmiechnęła się do przyjaciółki i ruszyła w stronę swojego królestwa.
Szła korytarzem podziwiając obrazy wiszące na ścianach. Pokonywała tą trasę już tyle razy a nadal zachwycała się nią na nowo.
-Hej- z zadumania wyrwał ją jakiś głos. Podniosła oczy na postać, która jej przerwała. Obok niej stał wysoki blond włosy chłopak z niebieskim oczami i wysportowaną sylwetką. Ten sam który obserwował ją na dzisiejszym śniadaniu.
-Cześć- uśmiechnęła się niepewnie zdziwiona tą sytuacją.
-Jestem Matt. Pewnie mnie kojarzysz jestem pomocnikiem w drużynie Zielonych. A ty to Jenny tak? Wiele o tobie słyszałem inteligentna, mądra, pomysłowa, sprytna a do tego piękna- obdarzył ją uśmiechem pokazując przy tym arsenał śnieżnobiałych ząbków.
Tay mówiła, że to straszny podrywacz ale ze mną nie pójdzie mu tak łatwo.
-Nie wiem kto ci to mówił ale zdecydowanie przesadził.
-No i jeszcze skromna. Coraz mniej jest takich dziewczyn.
Jenny nie odpowiedziała. Dochodzili właśnie do drzwi biblioteki.
-Przepraszam ale idę do biblioteki. Masz do mnie jakąś konkretną sprawę?
-Może przyszłabyś zobaczyć jak gram? Jutro o 16 mamy trening.
-Nie wiem czy będę miała czas więc nic nie obiecuje.
-Przyjdź a nie pożałujesz-jeszcze raz się uśmiechnął i zanim odszedł rzucił krótkie do zobaczenia.
Jenny weszła do biblioteki, wybrała potrzebne książki i zajęła swój stolik. Co za pewny siebie, egoistyczny dupek. W życiu nie pójdę na ten jego trening- myślała trochę zdenerwowana. Nagle usłyszała chrząknięcie. Uniosła wzrok do góry. Do jej stolika dosiadł się Joshua Wilson. Jest dopiero 9 rano a mnie spotkały już dwie zaskakujące rzeczy. Nie zwracając na niego uwagi wróciła do czytania "Chemii dla zaawansowanych". Przerwało jej kolejne chrząkniecie.
-Co chcesz?- spytała nadal śledząc linijki tekstu.
-No bo ostatnio tak dobrze wytłumaczyłaś mi te zadania. Może pomogłabyś mi też z tymi które mamy na jutro?- spytał ciepłym pełnym nadziei głosem.
Tym razem Jenny obdarzyła go pewnym zdziwienia spojrzeniem. Wilson o coś mnie prosi. To trzeba gdzieś zapisać!
-Niby dlaczego miałabym ci pomóc? Jesteśmy wrogami i rywalizujemy ze sobą.- postanowiła tak łatwo się nie zgadzać w końcu to Czerwony a do tego, nie wiadomo jakie są jego prawdziwe zamiary.
-Jesteś Prefektem i...
-Prefekci nie mają obowiązku pomagania innym w pracach domowych- przerwała mu w pół zdania.
-Ale Archibaldowi i Wardowi pomagasz- powiedział z wyrzutem.
-Po pierwsze to oni mają imiona a po drugie to moi przyjaciele.
-To pomóż mi bo cię o to proszę.
Zaskoczył ją tym trochę. Może nic się za tym nie kryje. Co jej zależy , to tylko pomoc w pracy domowej.
-No dobrze ale robię to tylko po to żeby mieć kolejny dobry uczynek na swoim koncie. Pokaż te zadania- uśmiechnęła się lekko do siebie i zabrała się za czytanie polecenia.
Po 30 minutach wszystkie cztery zadania były rozwiązane a oni nadal siedzieli przy stoliku. Przez przypadek wyszło na to, że Joshua lubi te same książki co Jenny i że ich ulubionym autorem jest Dan Brown. Okazało się, że Czerwony jest inteligentny i można z nim o wszystkim porozmawiać. Po literaturze przyszedł czas na muzykę i film. Jenny czuła się tak jakby prowadziła konwersację ze starym przyjacielem. Daniel czy Liam nie wiedzieli jaki jest jej ulubiony zespół czy aktor a opowiadała to znienawidzonemu od trzech lat Wilsonowi. Coś tu chyba było nie tak? Nagle dziewczyna poczuła wibrację dzwoniącego telefonu. Spojrzała na ekran. Taylor.
-Co tam?
-Mogłabyś przyjść do pokoju. Mam sprawę.
-Dobra już idę.
-Mam nadzieję, że ci nie przeszkodziłam.
-Nie nie już miałam wracać- co jej miała powiedzieć, że siedzi sobie przy stoliku z Joshuą Wilsonem i rozmawia o rzeczach o których oni nie mają pojęcia?
-Czekam.- powiedziała i rozłączyła się.
Jenny spojrzała na chłopaka.
-Przepraszam muszę iść spełnić kolejny dobry uczynek- uśmiechnęła się.
-Skoro musisz- widać, że żałował bo bardzo odpowiadało mu jej towarzystwo.
-Przyjaciółka wzywa- wytłumaczyła wstając już ze swojego krzesła. On też się podniósł.
-Bardzo dziękuję za pomoc z zadaniami i za rozmowę. U mnie nie mam z kim pogadać na te tematy.
-Nie tylko u ciebie- kolejny ciepły uśmiech- i nie ma za co. Gdybyś miał jeszcze jakiś kłopot to wiesz gdzie mnie szukać.
-Na pewno się jeszcze do ciebie zgłoszę. Tłumaczysz lepiej niż Cannon i Nate razem wzięci. A i zostaw książki ja jej odniosę.
-Dzięki i na razie.
-Cześć.
Dobrze, że do ich pokoju z biblioteki był spory kawałek i miała czas żeby przeanalizować to co się przed chwilą działo i ochłonąć. Zacznijmy od początku. Joshua Wilson prosi mnie żebym pomogła mu z zadaniami. Ja jako dobry człowiek zgadzam się. Później zaczynamy gadać o książkach, filmach i muzyce. Na koniec on mi dziękuje a ja proponuje mu pomoc w razie jakiś kłopotów. Czy to nie brzmi zbyt abstrakcyjnie? To zadziwiające jak w jedną godzinę można poznać kogoś z zupełnie innej strony i polubić go. Podczas tej rozmowy zapomniałam jak za dotknięciem różdżki o tym, że przez trzy poprzednie lata się nienawidziliśmy. Ale ja nienawidziłam tę jego drugą stronę, kiedy mnie razem z Sullivanem obrażał i poniżał przy innych. A teraz od początku roku ani razu nie powiedział w moim kierunku nic złego. Może naprawdę się zmienił? Na tych rozważaniach minęła jej droga do pokoju. Weszła do środka i zastała Taylor siedzącą na łóżku z laptopem.
-No więc o co chodzi?- spytała siadając obok przyjaciółki. Ta zamknęła laptopa.
-Czego chciał od ciebie Matt?
-Co?- wyrwało jej się . Przerwała bardzo interesującą rozmowę z Joshuą tylko po to żeby teraz odpowiedzieć co chciał od niej ten dupek Matt???
-Widziałam jak obserwuje cię jak wychodzisz ze śniadania a później idzie za tobą.
-Proponował mi żebym przyszła na ich trening- odparła już spokojnym głosem tłumiąc w sobie złość.
-I co zgodziłaś się?
-Powiedziałam, że nie wiem czy będę miała czas i że nic nie obiecuję żeby go zbyć.
-Zwariowałaś?!- krzyknęła oburzona.
-Sama mówiłaś, że to podrywacz.
-Tak ale to też jedno z największych ciach w szkole.
-Tay! To zapatrzony w siebie dupek i jak ci się tak podoba to sama idź oglądać ten jego trening- powiedziała po czym wstała z łóżka i wyszła trzaskając drzwiami.
Chodziła bez celu po szkole a złość powoli się z niej ulatniała. Nawet nie wiedziała kiedy doszła na wieżę. Rozciągał się z niej widok na błonia jezioro i las. Słońce świeciło pełnym blaskiem informując, że jest południe. Podeszła do barierki zamknęła oczy i wsłuchiwała się w szum wiatru i śpiew ptaków. 
-Jak popełnisz samobójstwo to i tak nikt tego nie zauważy- nie musiała się odwracać żeby poznać ten głos. Była też pewna, że w tej chwili na jego twarzy pojawia się sarkastyczny uśmiech.
-Zanim się zabiję muszę jeszcze coś zrobić- odpowiedziała nie otwierając oczu. Po chwili poczuła zapach jego cytrynowych perfum i wiedziała, że stanął obok niej.
-Niby co?- spytał zaciekawiony.
-Zabić ciebie- powiedziała uśmiechając się szeroko i otwierając oczy. Nie wiedziała, że Sullivan stoi aż tak blisko. Przyglądał się jej tymi swoimi niebieskimi oczami, w których można było utonąć. Jej serce znowu niebezpiecznie przyśpieszyło. Modliła się by on tego nie usłyszał. Czemu tak reagowała na jego widok? Kiedyś był jej obojętny. Mógł tańczyć nago na środku korytarza a jej by to nie zainteresowało.
-Czyli uratowałem ci życie- obdarzył ją kolejnym uśmiechem z jego arsenału. Jeszcze nigdy nie widziała żeby się śmiał szczerze, całym sobą, żeby śmiały się jego oczy. One zawsze były zimne i obojętne.
-Niby dlaczego?
-Bo nigdy mi nic nie zrobisz więc sobie też.
Nadal patrzyli sobie w oczy jakby toczyli walkę kto pierwszy odwróci wzrok. Dopiero dzwoniący telefon przerwał tę chwilę. Kolejny raz dzisiaj dzwoniła Taylor z tą różnicą, że Jenny odrzuciła połączenie.
-Wstydzisz się przy mnie rozmawiać ze swoją przyjaciółką?
-Poprawka. Teraz nie chcę rozmawiać ze swoją przyjaciółką- odwróciła wzrok i jeszcze raz spojrzała przed siebie.
-Czyżby mała kłótnia?
-To chyba nie twoja sprawa- odwróciła się i bez słowa odeszła.
Była właśnie na drugim piętrze kiedy dołączyli do niej Dan i Liam.
-Hej Jen. Co jest?- spytał ten pierwszy
-Nic- odpowiedziała krótko.
-Na pewno uwierzymy. Taylor chodzi zła jak osa ty też nie masz humoru jak widać- tym razem odezwał się Liam.
-Pokłóciłyśmy się- stwierdziła, że nie będzie kręcić bo i tak prędzej czy później się dowiedzą.
-O co poszło?
-Chyba o kogo? Kojarzycie Matta Fostera?
-Tak to pomocnik Zielonych. Co z nim?
-Zaprosił mnie na ich trening a ja żeby go zbyć wykręciłam się nauką. Taylor stwierdziła, że zrobiłam źle bo to jedno z największych ciach w szkole. To powiedziałam żeby sama sobie tam poszła i wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami.
-No i dobrze zrobiłaś, że go zbyłaś. To straszny dupek i egoista- odezwał się Daniel zanim Liam zdążył pomyśleć. Jenny wiedziała, że brat Taylor przyznaje jej rację tylko dlatego, że sam się w niej podkochuje i chce "zwalczać konkurencję". Ale ona kochała go tylko jak brata, nic więcej.
-Nie martw się na pewno się zaraz pogodzicie- stwierdził Liam.
-I powiedz temu całemu Mattowi, że treningi to możesz oglądać ale tylko nasze- skończył Dan.
-Dobra chłopaki, ja spadam do..
-Biblioteki- powiedzieli chłopcy chórem kończąc za nią zdanie.
Była już kilka metrów od nich kiedy Dan krzyknął "Trening jutro o 18. Przyjdź". Uśmiechnęła się pod nosem i z lepszym nastrojem poszła do biblioteki skończyć czytać to co zaczęła rano.  

7 komentarzy:

  1. Nie wiem dlaczego uważasz, że rozdział jest dziwny, bo dla mnie jest boski. Uwielbiam twoje opowiadania;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się dziwny bo miało być inaczej bardziej hmm widowiskowo :) dziękuję za komentarze od Ciebie i czekam aż sama założysz bloga :D

      Usuń
  2. Suuper ;d
    Tylko, zeby ona z tym Sullivanem bylaaa noo :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne opowiadanie <3

    OdpowiedzUsuń
  4. kiedy nastepny? Nie mg sie doczekac :d

    OdpowiedzUsuń