niedziela, 6 stycznia 2013

Opowiadanie II Nic nie rozumiem

Hej :* No i mamy kolejny rozdział. Nie wiem czy zauważyliście ale są one coraz dłuższe :) Miłego czytania :D
PS To co pisałam o piłce nożnej w poprzedni rozdziale to nie prawda, wcale tak nie myślę i zrobiłam to tylko na potrzeby tego opowiadania. ;) 


"Polecam się na przyszłość" co to miało w ogóle znaczyć. Kolejna nieprzespana noc z powodu Sullivana. Tak nie może być. Gdyby Liam, Dan i Taylor się dowiedzieli o tym co robiłam w noc wkurzyli by się. Spojrzałam na łóżko mojej przyjaciółki. Wyglądała tak słodko śpiąc. Ciekawe co postanowiła w związku z Rayanem. Jutro muszę się jej zapytać. Założyłam ręce za głowę i leżałam wpatrując się w sufit.Muszę się zająć czymś żeby nie myśleć za dużo i to nie tylko o Sullivanie ale też o przyszłości i tym co działo się w domu. Wiem! Zacznę biegać. Zaczynam jutro rano. Z tą myślą przyłożyła głowę do poduszki i zasnęła.
                                                             ***   
Dzisiejsza noc była wyjątkowo piękna i tajemnicza. Księżyc świecił mocnym blaskiem a sowy pohukiwały w okolicach lasu. Nad jeziorem można było dostrzec wysoką postać z czarnymi włosami, która stała nieruchomo i wpatrywała się w taflę jeziora głęboko nad czymś myśląc. Czy to możliwe, że ją polubiłem? Nie, nie mogę jej lubić. My się nienawidzimy. Jesteśmy tacy różni. Ona kujonka, z biednej rodziny, czysta nieskazitelna i bezbronna. A ja? Arystokrata przed którym ojciec stawia wysokie oczekiwania, pomiatający i drwiący z innych, nieokazujący żadnych uczuć, po prostu zły. Czy to możliwe? Wszystko jest możliwe Nathanielu jeżeli tylko tego chcemy. Wszystko oprócz tego. Odwracając się gwałtownie ruszył w stronę zamku.
                                                              ***  
Obudziła się przed 6 i bardzo ożywiona i zdeterminowana w krótkim czasie wykonała poranną toaletę. Założyła dres i ruszyła w stronę boiska. Włożyła słuchawki w uszy włączyła ulubioną muzykę i zaczęła wolny trucht. Na początek zrobiła 3 okrążenia wokół boiska na którym rozgrywały się mecze piłki nożnej następnie pobiegła przez błonia, wzdłuż jeziora i ścieżką koło lasu. To będzie jej trasa którą będzie pokonywać codziennie walcząc ze swoimi słabościami.
Po godzinie zmęczona ale zadowolona z siebie wróciła do pokoju. Taylor jeszcze spała ale to dobrze bo postanowiła, że nikomu nie powie o tym że biega. Może później kiedy przyjdzie na to odpowiednia pora. Szybko i najciszej jak mogła udała się do łazienki wziąć prysznic. Kropelki wody krążyły po jej zgrabnym ciele a ona nareszcie czuła się szczęśliwa. Czuła, że może wszystko. Wstąpiła w nią nowa energia. Kiedy wyszła z łazienki Tay już nie spała. Leżała z otwartymi oczami i tak jak Jen wczoraj patrzyła się w sufit.
-Hej Tay? Jak się spało- usiadła na jej łóżku.
-Dobrze- odpowiedziała cicho.
-A jak tam z Rayanem?Co mu powiedziałaś?
-To co mi radziłaś.
-Czyli?- Jen spytała zaciekawiona i trochę zirytowana tym, że przyjaciółka nie mówi jaśniej.
-Czyli się nie zgodziłam. Lubię go i tylko lubię. Jest świetnym kumplem, ale nie czuje przy nim niczego o czym mi mówiłaś- podniosła się i usiadła przy Jenny.
-Nie martw się, jeszcze znajdzie się ten przy którym twoje serce zabije szybciej- mówiąc to przytuliła koleżankę.
-Już się znalazł- szepnęła cichutko tylko do siebie Taylor.
-Coś mówiłaś?
-Nie nic.
-To wstawaj bo zaraz spóźnimy się na śniadanie.
Po kilkunastu minutach dziewczyny siedziały już przy stole i zajadały się jajecznicą. Jenny spojrzała na zegarek była 8:20. Do rozpoczęcia lekcji ma jeszcze trochę czasu więc postanowiła wstąpić do biblioteki. Dzisiaj pierwsza lekcja jej ukochanej chemii. Musi dobrze na niej wypaść. Gdy weszła już do "świątyni wiedzy" wybrała podręczniki które ją interesowały i zajęła swój ulubiony stolik. Od razu pochłonęła ją lektura. Jednak coś jej przeszkadzało, zaburzało ciszę, która jeszcze przed chwilą panowała. Podniosła wzrok znad książki.
-Cholerna matma, cholerne zadania, cholerny Cannon- przy kolejnym stoliku ku jej zaskoczeniu siedział Joshua Wilson i bazgrał coś w zeszycie.
Ponownie przeniosła wzrok na podręcznik i próbowała go ignorować. Ale on nic sobie nie miał z miejsca w którym jest. Coraz głośniej pomstował na swojego opiekuna i niczego winną matematykę. Jenny nie wytrzymała. Poderwała się ze krzesła zostawiając swoje materiały na stoliku i podeszła do Czerwonego.
-Mógłbyś ciszej?! To jest biblioteka jakbyś zapomniał- upomniała go.
-Jak widać nie mógłbym- syknął i dalej powtarzał- cholerna matma, cholerne zadania, cholerny Cannon.
Jenny nie wytrzymała.
-Och daj to- wzięła od niego kartkę i podręcznik, zaczęła czytać zadanie a później na głos mówić- to proste, wystarczy, że oznaczysz sobie coś za x i y później robisz układ równań- cały czas notowała- wystarczy tylko rozwiązać. To chyba potrafisz?- spytała spoglądając na niego już trochę spokojniejszym wzrokiem.
Joshua patrzył się na nią bardzo zdziwiony tym, że mu pomaga.
-Oj nie gap się tak, już nie mogłam patrzeć i słuchać jak sobie z tym nie radzisz- lekko się uśmiechnęła- no to, których jeszcze nie masz?
-Pią... piątego i szóstego.
Po chwili Jenny już tłumaczyła mu zadania a on niczym wystraszony uczeń wszystko notował. Kiedy skończyła z przyzwyczajenia spojrzała na zegarek znajdujący się w pomieszczeniu pokazywał 8:45 za 5 minut zaczynają się lekcje. Szybko poderwała się z miejsca.
-Muszę lecieć, bo spóźnię się na chemię- rzuciła i ruszyła w stronę swojego stolika żeby odłożyć książki które wcześniej wzięła. Nie czekała na  podziękowanie bo nigdy by się go nie doczekała. Arystokrata a w szczególności Czerwony nigdy nie podziękuje jej.
-Ja to zaniosę- zabrał jej książki- a ty leć bo naprawdę się spóźnisz.
Czyżby zawiódł ją słuch. Czy przed chwilą Wilson był uprzejmy?
-Dzięki- wydukała.
-Nie,to ja dziękuję- powiedział jeszcze nim zagłębił się w labirynt książkowych regałów.
                                                              ***       
Nie spóźniła się na chemię ale równie dobrze mogłaby na nią nie przyjść, bo dzisiaj robiła tylko za dekorację. Była nie obecna cały czas myśląc o Sullivanie i jego przyjacielu Wilsonie. Czy to jakiś podstęp, że nagle obaj są mili? Z tym pytaniem minął jej cały dzień. Podczas kolacji zerknęła w stronę ich stołu. Zachowywali się normalnie. Jak zwykle siedzieli obok siebie i z czegoś się śmiali. No nic zobaczymy jak będzie dzisiaj na patrolu pomyślała kierując się w stronę drzwi. Nie mogła zauważyć, że jej wyjście skrycie śledzi dwóch przystojnych Czerwonych, którzy byli nią równie zafascynowani co na nią źli za to, że wzbudzała w nich jakiekolwiek uczucia.
                                                              ***  
Gdy doszła pod drzwi sali on już tam stał. Jak zwykle jego strój był bezbłędny. Ale to nie ubiór, sylwetka czy te piękne czarne włosy z potarganą grzywką wzbudzały w niej największy zachwyt ale te jego lazurowe oczy. Były takie nieodgadnione. Prawie zawsze miały obojętny wyraz jakby z niczego się nie cieszył, nic nie czuł. Jenny nie mogła wiedzieć, że on własnie taki był. Ukrywał to co czuł, a w tej chwili nawet sam nie znał swoich uczuć. Kiedy widział dziewczynę na jego usta chciał wkraść się uśmiech, ale nie pozwolił na to. Dlaczego on ma się uśmiechać na widok jakiejś tam biedaczki? Kiedyś gdy miał 8 lat i wraz z rodzicami byli w centrum handlowym zobaczył jak pewien mężczyzna mówi kobiecie kocham cie a później ją całuje. Wtedy spytał się ojca:
-Tatusiu a dlaczego ty nie mówisz tak mamie?
-Bo miłość nie istnieje. Zapamiętaj to sobie.
Wtedy nie rozumiał ale już od kilku lat stało się to dla niego jasne. Tylko słabi okazują uczucia powtarzał ojciec i wpajał mu różne zasady a on we wszystko wierzył.
-Cześć- Jenny przerwała ciszę ale on jej nie odpowiedział. Bez słowa ruszył korytarzem. 
Przez cały patrol panowała między nimi cisza. On szedł z przodu ona kilka kroków za nim. Po dwóch godzinach obchód się skończył a oni z powrotem stali pod drzwiami sali. Tym razem Jen postanowiła, że odjedzie bez słowa.  Rzuciła mu tylko krótkie spojrzenie obróciła się i ruszyła w stronę swojego pokoju. Zdziwiła się gdy za sobą usłyszała kroki. Obejrzała się do tyłu i stanęła.
-Co ty robisz?- mówiąc to nie kryła oburzenia.
-Odprowadzam cię- powiedział a na jego twarzy pojawił się jeden z tych jego firmowych uśmieszków.
-Trafie sama- ponownie ruszyła przed siebie. Nie minęła chwila jak znalazł się z nią ramię w ramię. Próbowała go ignorować, nie odzywała się i nawet nie obdarzyła go spojrzeniem. Ale on nie zniechęcił się. Wręcz przeciwnie, uśmiechał się jakby bawiła go jej złość. Po 4 minutach stanęli przed drzwiami pokoju Jen. Tym razem się obróciła
-Możesz mi coś wytłumaczyć?! Najpierw mnie obrażasz i nienawidzisz a ostatnio jesteś miły i jesz ze mną kanapki, później znowu jesteś obojętny i się nie odzywasz żeby teraz mnie odprowadzić. O co ci chodzi do cholery?!- krzyknęła trochę głośniej niż powinna.
-Po pierwsze to bądź ciszej bo wszystkich obudzisz, po drugie to sama mnie poczęstowałaś tymi kanapkami a po trzecie to jako Prefekt muszę dbać żeby moja partnerka bezpiecznie wróciła do pokoju- i znowu ten uśmiech.
-Od kiedy to cię interesuje moje bezpieczeństwo Sullivan?- założyła ręce na biodra a jej usta ułożyły się w linię prostą. Nate puścił tą uwagę mimo uszu i zaczął się do niej zbliżać. Nie minęła chwila a już stał przy niej. Serce Jen jak na komendę zabiło mocniej i szybciej. Nagle on zrobił coś czego by się nie spodziewała. Po raz drugi dała się zaskoczyć i stała z lekko podwiniętą do góry koszulką tak, że było widać tylko kawałek brzucha. Sullivan dotknął okolic pępka swoją ręką. Była zimna ale mimo tego całe jej ciało zalała fala ciepła. Starała się opamiętać. Co się ze mną dzieje?      
-Co ty robisz?- powiedziała ale nie strąciła jego rąk.
-Sprawdzam jak twój kolczyk.- odparł ze spokojem w głosie.
-Już z nim wszystko dobrze.
-Widzę- zabrał ręce i opuścił koszulkę.- a i jeszcze jedno- nachylił się i szepnął jej do ucha- dobranoc. Po tych słowach obrócił się i ruszył w stronę swojego skrzydła. A ona? Ona przez jakiś czas stała jakby skamieniała. Dopiero jakiś dźwięk ją obudził i chwiejnym krokiem weszła do pokoju.
 

5 komentarzy:

  1. Jezu ! Dziewczyno! Kocham Cię no! :D świetne jest to opowiadanie <3 z rozdziału na rozdział coraz lepsze :D dodawaj jak najczęściej w miarę możliwości<3

    OdpowiedzUsuń
  2. WOW!Coraz lepiej sie układa :P
    Mam nadzieje, ze on nie bedzie taki jak ojciec xD

    OdpowiedzUsuń
  3. uwielbiam! Dawaj szybko nasteeepny ;3

    OdpowiedzUsuń
  4. koocham :) mam nadzieje, ze oni sie przed soba przyznaja, ze cos do siebie czuja ;3

    OdpowiedzUsuń
  5. kiedy następny > <33

    OdpowiedzUsuń