piątek, 22 lutego 2013

Opowiadanie II Mission Completed

O ludzie! Długo mi zeszło z tym rozdziałem, ale oprócz bloga mam milion różnych spraw na głowie. Jestem na profilu biologiczno-chemicznym i muszę się dużo uczyć żeby zapracować na stypendium, trzy razy w tygodniu mam treningi, a w weekendy i nie tylko oglądam mecze Barcelony. Ledwo starcza mi czasu na sen, a nie mogę zapominać o znajomych. I kto przeczyta za mnie "Potop", który ma 970 stron?!
Truskaweczka :) Ja książkę?! Raczej nie, ale chętnie przeczytałabym Twoją :P
Karolka :) tak kocham i nie mogę bez tego żyć :D
Koniec mojego wykładu, możecie czytać :D Opinie mile widziane :) 
                                                                               *
Niedziela przywitała ich promieniami słońca wdzierającego się do ich pokojów i łaskoczącymi ich twarze. Wrześniowa pogoda była idealna do rozgrywania meczów. Wczoraj drużyna Niebieskich pokonała Zielonych 4-2 a Liam strzelił dwa gole. Dzisiaj kolejny pojedynek: Czerwoni kontra Żółci. Jenny stresowała się bardziej niż wczoraj. Obawiała się, że jeśli drużyna Sullivana poniesie porażkę on będzie miał pretensje do niej. Dzień zaczęła jak zwykle od porannego biegania, później prysznic i śniadanie. Na Sali z łatwością dało się wyczuć atmosferę meczu. Niektórzy chodzili już z transparentami chociaż miał się on zacząć dopiero o 14. Przy stole Niebieskich wszyscy byli zadowoleni z wczorajszego zwycięstwa, a dzisiaj liczyli na porażkę największych wrogów Czerwonych. Jenny spojrzała w stronę ich stołu. Joshua i Nate siedzieli w wyśmienitych humorach cały czas się śmiejąc.Skoro są tacy pewni siebie to wygrają, nie mam się czym przejmować pomyślała. Istotnie cała drużyna Czerwonych czuła się komfortowo. Po taktyce jaką przedstawił im Sullivan w piątek, byli  pewni zwycięstwa.
                                                               *
Po śniadaniu Jenny postanowiła pójść do biblioteki żeby napisać referat na biologię i zrobić zadania z matematyki. Wzięła potrzebne książki i usiadła jak zwykle przy swoim stoliku znajdującym się przy oknie. Wyjęła kartkę, długopis i zaczęła robić wstępne notatki. W pewnym momencie pomyślała o Taylor i
przerwała pisanie. Zastanawiała się nad zachowaniem przyjaciółki. Odkąd Tay i reszta szkoły dowiedzieli się o zgodzie jej i Joshuy oddaliły się od siebie. Taylor często znikała, a gdy Jen chciała z nią pogadać szczerze jak dawnej ta zbywała ją ilością nauki i innymi sprawami, które miała rzekomo na głowie. Gdyby Jenny miała więcej czasu pewnie już dawno by to jakoś załatwiła, ale obowiązki Prefekta, korepetycje i nauka pochłaniały całe dnie. Czyżby Taylor tak jak Dan nie była w stanie zaakceptować przyjaźni z Wilsonem? Nie, nie to nie  możliwe, myślała gorączkowo Jen, przecież ona nigdy nie była tak uprzedzona jak brat. Muszę z nią pogadać postanowiła. Była pewna, że teraz i tak nie skupi się na lekcjach więc stwierdziła, że nie będzie zwlekać i poszuka Taylor.
                                                              *
Szła korytarzem w stronę pokoju wspólnego, bo tam postanowiła zacząć poszukiwania przyjaciółki. Nagle z zakrętu z przeciwka wyłonili się dwaj szkolni przystojniacy Sullivan i Wilson. No nie, czemu akurat teraz?  Kroczyła dalej, starając się na nich nie patrzeć i ukryć swoje zdenerwowanie. W końcu stanęli na przeciwko siebie.
-Hej Jen- pierwszy odezwał się Joshua.
-Cześć, a wy nie powinniście się już rozgrzewać?- spytała
-Zaraz idziemy na boisko- uśmiechnął się.
-Pewnie się już nie zobaczymy więc życzę powodzenia.
-Życzysz Czerwonym powodzenia?- pierwszy raz odezwał się brunet.
-Powodzenia życzę wam a nie całej drużynie- uśmiechnęła się wyraźnie z siebie zadowolona- muszę lecieć bo mam sprawę do załatwienia.
-Czekaj, czekaj- zatrzymał ją Joshua.
-O co chodzi?
-Musisz mi coś dać na szczęście.
-Zawsze o tym marzyłam.
Młody chłopak nadstawił policzek.
-Myślałam o kopniaku na szczęście a nie całusie- pokazała mu język a później pocałowała po przyjacielsku.- teraz to na pewno wygracie.
-Na pewno wygramy jeżeli mój przyjaciel też dostanie buziaka- wyszczerzył się Wilson.
-Nie przesadzaj- Jen trochę się zdenerwowała.
-Brzydzisz się mnie Clark?- spytał Nate tak jakby rzucał jej wyzwanie.
Na efekt nie musiał długo czekać. Po chwili Jen była przy nim i dotykała swoimi ustami jego policzka. Nate wyraźnie z siebie zadowolony uśmiechnął się tryumfalnie, ale Jenny już tego nie widziała, bo zniknęła za zakrętem.
                                                               *
Chodziła po szkole ponad godzinę ale nigdzie nie mogła znaleźć przyjaciółki. Była w pokoju wspólnym, w ich własnym pokoju, w różnych klasach, na wieży i miejscach w których lubiła przesiadywać Tay, nawet jeszcze raz zajrzała do biblioteki, ale nigdzie jej nie było i nikt nic nie wiedział. Telefon też nie odpowiadał. Postanowiła, że wyjdzie na zewnątrz i poszuka na błoniach i w okolicy jeziora. Na dworze było ciepło i świeciło słońce. Dziewczyna zmrużyła oczy i uśmiechnęła się pod nosem. Zewsząd było słychać krzyki uczniów zmierzających na mecz. Znowu straciłam poczucie czasu. Chodzę po całej szkole,a może Tay jest już na stadionie. Gdy znalazła się już na trybunie przeznaczonej dla Czerwonych dostrzegła przyjaciółkę. Od razu do niej pobiegła.
-Cześć Tay. Szukam cię cały dzień.
-Cześć. Robiłam projekt na chemię.
-A telefon?
-Zostawiłam w pokoju.
-Jak zwykle- Jen pokiwała głową- musimy pogadać.
-Teraz? Właśnie zaczyna się mecz- jej wzrok skierował się na boisko na, którym stali już zawodnicy.
-Po meczu u nas w pokoju- zakończyła Jen po czym również spojrzała na plac gry. Od razu w oczy rzucił jej się Sullivan stający przy środkowej linii w czerwonym stroju z numerem dziesięć i swoim nazwiskiem na koszulce. Po chwili sędzie którym był nauczyciel w-f pan Fletcher rozpoczął mecz. Niebiescy nie czekając długo od razu zaczęli atakować. Pierwsze strzały oddawali Joshua i Nate, ale żaden nie był celny. Po 20 minutach na tablicy widniał wynik 0-0. Do końca pierwszej połowy pozostało 10 minut (normalnie połowy trwają po 45 minut ale u mnie będzie to 30 :)) a Żółci przejęli inicjatywę. Ich napastnik wykonał kilka zwodów, z łatwością myląc obronę przeciwników i skierował piłkę do siatki. 1-0 trybuny Żółtych, Zielonych i Niebieskich zawyły z radości. Jenny nie okazywała zadowolenia, spojrzała na zezłoszczonego Nate krzyczącego na obrońców po czym wyobraziła sobie, że ona stoi na ich miejscu. Gwizdek sędziego kończący drugą połowę wyrwał ją z planowania czarnych scenariuszy. Zawodnicy zeszli do szatni.
                                                               *
-Daliście się oszukać jak jakieś przedszkolaki- wydzierał się na cały pokój Sullivan- jak mogliście dać mu dojść do takiej sytuacji. Jesteście obrońcami do cholery- powtarzał co chwila.
-Musimy wychodzić- odezwał się Joshua.
Nate na potwierdzenie pokiwał głową po czym grupa piłkarzy zaczęła opuszczać pomieszczenie.
-Stary wygramy to, zobaczysz- Wilson poklepał przyjaciela po ramieniu.
-Taaa, chodźmy już- powiedział bez barku entuzjazmu w głosie.
Nate nie był przekonany do tego, że wygrają. Jego pewność siebie uleciała po straconym golu. Obawiał się, że obrońcy dadzą ciała w drugiej połowie, a on nie ma wartościowych zmienników. Skład był eksperymentalny i ryzykowny ale był przekonany, że wygrają. Niestety spotkała go niemiła niespodzianka. Żółci bardzo dobrze się przygotowali. Clark miała dobry pomysł ale... nagle go olśniło. Przypomniał sobie o pocałunku, niby wymuszonym, ale gdyby naprawdę nie chciała to by go nie pocałowała. Zaczął jej szukać wzrokiem na trybunach. Po chwili ją dostrzegł. Wiatr rozwiewał jej piękne falowane włosy. Ward coś do niej mówił, ale ona jakby go nie słuchała i gorączkowo nad czymś myślała. Podniosła głowę i ich spojrzenia się spotkały. Odruchowo się uśmiechnęła żeby dodać mu otuchy. Jego kąciki też lekko drgnęły. Sędzia zagwizdał otwierając drugą połowę. Sullivan obudził się z letargu i stwierdził, ze choćby nie wiem co jego drużyna musi wygrać. Rzucił się do ataku. Jeden, drugi drybling, kilka strzałów ale jak na złość żaden nie chciał wpaść. Dopiero w 45 minucie zagrał prostopadłą piłkę do Joshuy a ten pokonał bramkarza rywali. Remis 1-1, ale jego to nie satysfakcjonowało. Grał jak w transie i nawet nie zauważył, że czas tak szybko mija.
-Nate zostały dwie minuty- krzyczał Wilson.
Piłka znalazła się przy jego nodze. Spojrzał przed siebie. Obrońcy i pomocnicy żółtych już czekali żeby odebrać mu piłkę. Teraz albo nigdy pomyślał i ruszył. Mijał rywali jak tyczki treningowe. Nawet nie wiedział kiedy znalazł się pod bramką i oddał strzał. Trybuna Czerwonych zawyła z radości. Na Nate zaczęli rzucać się koledzy. Nie mógł się od nich opędzić a chciał tylko zobaczyć wyraz jej twarzy...
                                                            *
Jenny siedziała w pokoju i czekała na Taylor. Mecz się skończył a Żółci, Zieloni i Niebiescy wyszli z niego z nietęgimi minami. Ona w głębi duszy się cieszyła chociaż udawała, że tak nie jest. Cały czas przed oczami miała rajd Sullivana. Po jego golu nie zapanowała nad sobą i uśmiech sam wpełznął na jej usta. Nagle drzwi się otworzyły do pokoju weszła Tay.
-Chodź- Jen poklepała  miejsce na łóżku obok siebie. Przyjaciółka bez słowa usiadła- co się dzieje? Unikasz mnie, nie chcesz ze mną pogadać?
-Przecież wiesz, że się uczę i nie mam czasu- próbowała się usprawiedliwiać.
-Tay znam cię. Wcześniej nauka nie przeszkadzała w naszych relacjach. To tylko wymówka.
-Dobra chcesz wiedzieć. Proszę bardzo. Podoba mi się Joshua, chciałam do niego zagadać, zbliżyć się a tu nagle dowiaduje się i to od innych uczniów, że ty mnie uprzedziłaś.
Jenny wybuchła nieopanowanym śmiechem.
-Ty...ty myślałaś, że ja..- nadal nie przestawała się śmiać- że my razem, zgupiałaś, tylko się przyjaźnimy.
-Naprawdę?
-Tak- Jen już się opanowała- czemu mi nie powiedziałaś wcześniej, że ci się podoba?
-Tak jakoś wstydziłam się i przepraszam, że tak wyszło.
-Już dobrze tylko mów mi zawsze o wszystkim- przytuliła czule przyjaciółkę
-Obowiązkowo.
Pośmiały się jeszcze trochę, pogadały i poszły na kolację. Większość szkoły już zjadła tylko garstki uczniów siedziały przy stołach. Jen żałował trochę, że dzisiaj nie ma patrolu bo chciała pogratulować Sullivanowi. Ale z drugiej strony się cieszyła, ze będzie miała chwilę dla siebie. Po kolacji Tay poszła do pokoju wspólnego a Jen zgasiła światło, położyła się na łóżku i założyła słuchawki. Po chwili odpłynęła do świata muzyki. Nie trwało to jednak długo, bo jej telefon zawibrował. Pewnie Taylor pomyślała. Spojrzała na ekran i zdziwiła się bo był to nieznany numer. 
 ______________________________ 
OD: Nate Sullivan, Czerwoni
DO: Jenny Clark, Niebiescy
TEMAT: Zaproszenie 
______________________________ 

W podziękowaniu za wymyślenie taktyki i zwycięstwo, którego niewątpliwie nie osiągnąłbym bez Ciebie i za korepetycje których mi udzielasz (wiem, że to była dopiero pierwsza lekcja), chciałbym zaprosić cię na imprezę wyprawianą przez Czerwonych z okazji wygranego meczu.
Jeżeli zechcesz przyjść:
Odbywa się ona jutro, od godziny…hmm… zakładam, że około 20:00, i potrwa prawdopodobnie do białego rana (choć oczywiście nie musisz zostawać tak długo. nie żebym miał coś przeciwko, bo jak najbardziej MOŻESZ, ale jak nie chcesz, to nie musisz…). Miejsce to, rzecz jasna, Pokój Wspólny Czerwonych

Uwaga praktyczna: zaleca się stroje NIEOFICJALNE! W mundurkach wstęp wzbroniony! 

Z poważaniem, 
Ja

PS - Zaproszenie obejmuje ewentualną osobę towarzyszącą, niekoniecznie Twoich przyjaciół Warda i  Archibalda. 

Z poważaniem, 
Ja
___________________________________________________________

Po przeczytaniu tej dziwnej wiadomości Jen się uśmiechnęła. Było jej naprawdę miło z powodu tego zaproszenia, ale musiała jej odrzucić. Nikt z wyjątkiem Joshuy jej tam pewnie nie chce.

_____________________________
OD:
wzruszona/wściekła/zdziwiona/zachwycona/podejrzliwa/wdzięczna/wniebowzięta (niepotrzebne skreślić) korepetytorka
DO: Ja
______________________________

Drogi Ja! 

Muszę przyznać, iż udało ci się mnie zaskoczyć ;) (Winszuję, bo niełatwa to sztuka) 
Cholernie mi przyjemnie, żeś o mnie pomyślał, w całym splendorze, jaki cię otacza od czasu meczu,  mimo to zmuszona jestem spytać: JAK-TY-TO-SOBIE-NIBY-WYOBRAŻASZ, CO?
Nie powiem - całkiem fajnie się dowiedzieć, że doceniasz moją pracę, z tym, że… okazujesz to w dość dziwny sposób, biorąc pod uwagę, że jeżeli skorzystam z twojego zaproszenia, prawdopodobnie u progu zostanę rozszarpana na strzępy przez armię Czerwonych z  Sereną Collins na czele. (Nie żebym sugerowała, że mają o co być zazdrosne [bo oczywiście absolutnie nie mają], ale chyba jestem “z-obozu-wroga”, no nie?)
Podsumowując:
Ja po prostu przypuszczam, że pojawienie się na tej imprezie byłoby z mojej strony misją samobójczą. A o ile to zaproszenie nie jest z twojej strony zawoalowaną deklaracją, że pragniesz mojej śmierci, o tyle zakładam, że wysłałeś je ze zwykłej grzeczności, a nie prawdziwej chęci bym z niego skorzystała. (Albo jesteś pijany).

Z nadzieją, że jednak nie jesteś pijany:
Clark

PS- Skąd masz mój numer???______________________________________________

Podniosła się do pozycji siedzącej i czekała na odpowiedź, który przyszła po chwili. 

_____________________________
DO: Gderliwa korepetytorka
OD: Twój-bardzo-inteligentny-i-zapobiegawczy-uczeń
TEMAT: Czy ty zawsze musisz narzekać?
_____________________________ 

Kobieto, 
puchu marny…
Więcej wiary w swoich protegowanych! Twoje obawy i wątpliwości są dla mnie obrazą. Jak śmiesz twierdzić, że na MOJEJ imprezie ktoś zrobi ci krzywdę? (A już szczególnie Collins?). Ustawię lud do pionu i obiecuję, że będą grzeczni. Włos ci z głowy nie spadnie…w ogóle nic z Ciebie nie spadnie…
…no chyba, że tego zechcesz <drański_uśmieszek>
A ponoć jesteś taka super odważna…
Daj spokój, przecież nie przywiążę cię do krzesła i nie zaknebluję (no chyba, że tego zachcesz, oczywiście <drański_uśmieszek2> ). Jak ci się nie spodoba to przecież w każdej chwili możesz wyjść -,- 
A poza tym: kotku, jak często masz okazję rozerwać się w ten sposób? (czyt.: jak-często-twój-przystojny-zdolny-i-popularny-uczeń-zaprasza-cię-na-imprezę-opiewającą-jego-triumf?). 

Łączę wyrazy irytacji, 
Cwaniak

PS- Jestem Nathaniel Sullivan ( odpowiedź na Twoje pytanie odnośnie numeru)

_____________________________ 
OD: Puch marny
DO: Cwaniak
TEMAT: nie podpuszczaj mnie…
_____________________________ 

…gadką o odwadze, bo jestem na to za sprytna. Po drugie: NIE MÓW DO MNIE “KOTKU” !! (Chyba, że pragniesz zostać ciężko pobity przez personę znaną jako Liam Ward - mój przyjaciel, Twój wróg).
“Będą grzeczni” - mówisz. Zobaczymy. 

Z życzeniami powrotu do zdrowia (psychicznego)
J.N.C
PS- Już słyszałam coś podobnego od pewnego Czerwonego.
__________________________________________________________ 

_____________________________ 
DO: J.N.C? (Żądam wyjaśnień)
OD: całkiem-zdrowy-psychicznie-Cwaniak
TEMAT: “Zobaczymy”?
_____________________________  

Czy to znaczy, że przyjdziesz?

I.T.G

PS - Akurat to, że mój przyjaciel tak powiedział mnie nie dziwi. A co do insynuacji jakobym miał dostąpić uszczerbku za zdrowiu z ręki Twojego, tak zwanego, “Przyjaciela”, to… hahahahahah

PS.PS - BĘDĘ do Ciebie mówił kotku, ponieważ ZACHOWUJESZ się jak kocica.
__________________________________________________________ 

_____________________________ 
OD: Jenny Natalie Clark
DO: I.T.G? (Żądam wyjaśnień)
TEMAT: “czy to znaczy, że przyjdziesz?”
_____________________________ 

Nie, nie znaczy. To znaczy, że się zastanowię i MOŻE, podkreślam: MOŻE, przyjdę. Ale jeżeli już, to  z dużym prawdopodobieństwem wpadnę tylko na chwilę.
Więc się za bardzo nie ciesz, zrozumiano?

Clark

PS - nie widzę nic zabawnego w moich insynuacjach i na Twoim miejscu potraktowałabym je poważniej, wziąwszy pod uwagę jak bardzo dbasz o swój szanowny, arystokratyczny tyłek. 
__________________________________________________________ 


_____________________________ 
OD: Inicjały To Głupota
DO: córka swojego rozumu
TEMAT: “porozmawiam o tym z swoim mózgiem”
_____________________________ 

Czy mam rozumieć, że Twoja obecność na tej imprezie zależy od tego, co podpowie Ci Twój tak bardzo eksploatowany rozum który, warto wspomnieć, nienawidzi mnie jak stu diabłów? Masz rację, to zdecydowanie jest fair <obrażony>

Serdeczne dzięki, 
Ten-którego-imienia-nigdy-nie-wymawiasz
__________________________________________________________

_____________________________ 
OD: Ta-której-imienia-brzydzisz-się-wymawiać
DO: NATE
TEMAT: <pocieszająco_głasia_po_główce>
_____________________________ 

Owszem, moja obecność zależy od "rozmowy" z moim jeszcze nie wyeksploatowanym rozumem … 
…ale ja potrafię się sama przekonać… 
…gdy się postaram… 
…i gdy mi na czymś zależy…

Nie trać/nie rób sobie (niepotrzebne skreślić) nadziei,
C.
__________________________________________________________ 

_____________________________ 
DO: JENNY
OD: protestujący przeciwko użyciu czasu teraźniejszego w wyrażeniu: “ta-której-imienia-brzydzisz-się-wymawiać”
TEMAT: Czy to znaczy…
_____________________________ 

…że przyjdziesz? (Ponawiam pytanie)

Nate
__________________________________________________________


_____________________________ 
OD: Jenny
DO: Nate
TEMAT: Ciekawość to pierwszy stopień do miejsca-gdzie-i-tak-trafisz
_____________________________ 

Nie wiem, czy przyjdę. Zobaczymy…
A może inaczej: wiem, ale gdybym Ci powiedziała, nie byłoby niespodzianki <chytry_uśmieszek>

Jen

__________________________________________________________ 


_____________________________ 
OD: nienawidzący niespodzianek
DO: “Jenny” bardziej mi się podoba, choć i tak wolę “Clark”
TEMAT: Doprowadzasz mnie do szału…
_____________________________ 

…tym swoim “Zobaczmy” ! 

Bez_Podpisu_Bo_Nie_Mogę_Wymyślić_Nic_Oryginalnego
__________________________________________________________ 


_____________________________
OD: Agent 00Granger 
DO: Doprowadzony do szału
TEMAT: Doprowadzenie podmiotu do szału
_____________________________ 

Mission Completed!
__________________________________________________________ 
 
Zadowolona z siebie podeszła do okna i usiadła na parapecie żeby popatrzeć w gwiazdy. Może to nie taki zły pomysł z tą imprezą. Weźmie Tay i zapozna ją z Joshuą. Tylko czy Czerwonym można ufać? Czy można ufać wrogowi jakim jest Sullivan? A może my już nie jesteśmy wrogami...

5 komentarzy:

  1. Zajebiste opowiadanie <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  2. kocham Twoje opowiadanie i już świra dostawałam jak tak długo nie dodawałaś, więc upominam Cię: nie rób tak więcej! i dodawaj częściej!
    no ale masz niezłe usprawiedliwienie, więc rozumiem
    ach ta szkoła
    <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahah xD Ja i książka :D dobre sobie ;D
    A rozdział jest świetny jak zawsze <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Ooo <3 jak slodko do siebie pisali :) mam nadzieje, ze na tej imprezie wydarzy sie cos fajnego : D a ten gol Nate'a kiedy spojrzal na Jenn MISTRZOSTWO ! Jestes wielka :3 czekam na nastepny :*

    OdpowiedzUsuń