niedziela, 12 maja 2013

Bal część II


~I tylko jedną łzą pokazała światu, że jej serce pękło.
Słowa były zbędne.
Nie ona jedna cierpiała za powodu utraconej miłości...~

Aerosmith- I don't wanna miss a thing


Przez chwilę zamarli w bezruchu, ale Jen szybko się opamiętała.
-Rozdzielcie ich- krzyknęła, a Joshua i Ray doskoczyli do bijących się Nate i Liama.
Obaj odczuli już skutki walki. Mieli rozcięte wargi z których leciała krew.
-Co wy robicie?- spytała zdenerwowana dziewczyna.
-To on zaczął, musiałem się jakoś bronić- tłumaczył się Nate.
-Liam to prawda?
-Tak, ale miałem do tego powody- powiedział, a po jego głosie i ruchach można było stwierdzić, że jest już trochę pijany.
-A co wy robicie w męskiej łazience?- spytał Nate kiedy ochłonął. Był wyraźnie zaskoczony tym faktem.
Joshua stał w kącie i głupkowato się uśmiechał, a Ray zachowywał się jakby go nic nie obchodziło. Jen pokiwała z politowaniem głową.
-Twojemu przyjacielowi stało się kuku w rękę, a tu jest apteczka- wytłumaczyła panna Clark.
Sullivan przeniósł wzrok na Wilsona i zrobił głupkowatą minę.
-A czemu on się tak śmieje?
-A jak myślisz?- spytała ironicznie pani Prefekt, po czym dodała- weźcie apteczkę i zróbcie mu opatrunek a ja pogadam z Liamem.
Nate chciał coś powiedzieć, ale widząc karcący wzrok dziewczyny zrobił to co kazała.
-Załóż marynarkę- spojrzała na Liama po czym przeniosła wzrok na część garderoby która leżała na umywalce.
-To nie moja, pewnie Sullivan zostawił.
Jeny podeszła i wzięła ją w ręce. Uśmiechnęła się na myśl o rozbierającym się z marynarki arystokracie, który ma się bić. Nawet przy takich głupich rzeczach wychodził wdzięk, który miał w sobie.
-Chodźmy stąd, pogadamy- wolną ręką pociągnęła Warda za koszulę i ruszyła w stronę drzwi.
-Co cię napadło?- zapytała Jen, kiedy znaleźli się w pustej klasie. Siedziała na jednej z ławek a obok niej chłopak.
-Poznałem fajną dziewczynę ale ten cholerny Sullivan musiał jak zawsze wszystko spieprzyć- wyżalił się Liam.
Jen zrobiła pytającą minę i dała znak ręką żeby kontynuował. Jej umysł tworzył już wiele czarnych scenariuszy w których nowa koleżanka Liama i Sullivan trzymają się za ręce a później całują.
-Victoria to super dziewczyna. Tańczyliśmy, gadaliśmy nawet chciałem ją pocałować, ale...
-Co z waszym pocałunkiem ma wspólnego Sullivan?- Jen nic z tego nie rozumiała.
-Daj mi dokończyć- pouczył ją Liam- ale do niczego nie doszło. Powiedziała, że jestem fajnym chłopakiem i tak dalej, ale ona zakochała się w tym czerwonym gadzie i nie może mnie oszukiwać. Rozumiesz to?- spytał zirytowany.
Mózg Jen zaczął pracować na szybszych obrotach. Zamiast martwić się o miłosne rozczarowanie przyjaciela ona przejęła się tym, że jej pozycja jest zagrożona. Wiedziała wcześniej, że wiele dziewczyn podkochuje się w przystojnym Czerwonym, ale dopiero teraz dotarło do niej, że każda dziewczyna w tym zamku i to bez wyjątku marzy właśnie o nim.
-Słuchasz mnie w ogóle?- Liam machnął jej ręką przed oczami.
-Tak- odpowiedziała rozkojarzonym głosem- ale nadal nie rozumiem dlaczego się na niego rzuciłeś.
-Byłem wściekły, wypiłem kilka kolejek i poszedłem do łazienki. Los chciał, że on też tam był. Nie mogłem się opanować, myślałem, że jak dam mu w twarz to zrobi mi się lepiej.
-I co jest lepiej?- spytała Jen
-Nie- Liam spuścił głowę.
-To tylko jedna dziewczyna, nie przejmuj się tego kwiatu jest pół światu- zażartowała i położyła dłoń na jego ramieniu, drugą nadal trzymała marynarkę swojego partnera.
-Ty też go kochasz- odezwał się po chwili milczenia chłopak.
Jen jak na zawołanie zarumieniła się, ale Liam tego nie widział bo w klasie panował półmrok.
-Nie rozmawiamy teraz o mnie tylko o tobie- odpowiedziała wymijająco.
-Nie oszukasz mnie- uśmiechnął się lekko.
-Nie mam zamiaru. Pogadamy o tym w bardziej odpowiednim terminie. A teraz chodź już, jest dopiero pierwsza jeszcze zdążysz poderwać jakąś laskę- zaśmiała się Jen.
Rozstali się chwilę potem. Liam poszedł opijać swoje smutki a Jen udała się w stronę pokoju chłopaków, bo przypuszczała, że poszli właśnie tam. W korytarzu panowała cisza. Nie było słychać muzyki ani krzyków bawiących się uczniów. Działało to kojąco na zmysły dziewczyny. Zatrzymała się przed pokojem z numerem 57 i już miała pukać kiedy usłyszała głos jakiegoś chłopaka. 
-No Nate teraz możesz powiedzieć nam prawdę dlaczego przyszedłeś na bal z tą kujonką Clark?- zakpił.
-Odpuść Matt, to nie twoja sprawa- powiedział Nate.
-Przyznaj się- nalegał chłopak.
-Mówiłem żebyś dał mi spokój- powtórzył kapitan Czerwonych.
-Nie mów, że ona ci się podoba albo, że się w niej zakochałeś- po tych słowach było słychać śmiech innych.
-To był tylko zakład- powiedział w końcu Sullivan.
Stojąca za drzwiami Jenny zamarła. W jednej chwili poczuła, że jej świat traci sens.
-Jen dlaczego nie wchodzisz?- obróciła się w stronę z której usłyszała głos.
Joshua stanął naprzeciwko niej. Jego ręka była zabandażowana, w drugiej trzymał sześciopak piw. Jen przeniosła swój wzrok właśnie na alkohol. Widzący to Wilson od razu zaczął tłumaczyć
-Jak szliśmy do pokoju spotkaliśmy chłopaków z naszej drużyny i postanowiliśmy, że dalszą część imprezy spędzimy tutaj. Nate miał po ciebie iść.
Jen powstrzymywała się żeby nie wybuchnąć płaczem. Dasz radę powtarzał sobie w głowie.
-Mógłbyś oddać mu marynarkę zostawił w łazience?-podała część garderoby chłopakowi.
-Ale ty chodź ze mną, impreza dopiero się zaczyna- uśmiechnął się zachęcająco Joshua.
-Wracam do siebie, źle się czuje- skłamała Jen, chociaż nie to nie było kłamstwo. To była prawda, czuła się okropnie. Jej serce rozbiło się na miliony drobnych kawałków. Jeszcze chwila, dasz radę.
-Nate i tak po ciebie pójdzie.
Jen obróciła się.
-Powiedz mu, że to nie ma sensu- szepnęła, a później odeszła zostawiając nic nie rozumiejącego chłopaka samego.
Kiedy weszła do swojego pokoju po jej policzku spłynęła samotna łza.

6 komentarzy:

  1. A ja już miałam nadzieję na piękną miłość arystokraty i biednej dziewczyny...
    Smutno bardzo... W sumie to nie spodziewałam się tego...
    Czekam na ciąg dalszy ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi też było smutno jak pisałam ten rozdział. Do tego Aerosmith robi swoje :) Ale spokojnie wszystko wyjaśni się w kolejnych rozdziałach :D

      Usuń
  2. CO ON ZROBIL!? Czemu to powiedzial?? Nie zalezy mu na niej? Przeciez sie calowali itp, jak to przeczytalam to chcialo mi sie plakac.. ;c smutne to...
    Ale z jednej strony cos mi mowi, ze on to powiedzial specjalnie, zeby nie bylo gadania ze on i Jen, no ale zachowal sie glupio... i jeszcze ona to slyszala. Jak Joshu'e zobaczyla a on powiedzial, ze Nate i tak po nia pojdzie to powinna mu powiedziec co slyszala a nie poszla... :CC
    Jestem za tym zeby wkoncu wygarnela Natowi :) i jeszcze to, po ich bojce, zamiast martwic sie o to, ze sie pobili przestraszyla sie, ze jej pozycja jest zagrozona :)
    Czekam z niecierpliwoscia na nastepny^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Postaram się jak najszybciej dodać następny rozdział :) trochę się w nim wyjaśni ale nie wszystko :D muszę Was czymś zaskakiwać :) a gdyby Nate i Jen byli razem i wszystko by było kolorowo to opowiadanie byłoby nudne :D
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Biedna Jen. Rozdział świetny <3

    OdpowiedzUsuń
  5. niby szkoda że tak się stało i Jen teraz cierpi, ale przecież inaczej by było za kolorowo
    jestem strasznie ciekawa co wymyślisz dalej
    pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń