niedziela, 23 grudnia 2012

Opowiadanie II Patrol

Mam drugi rozdział. Kolejnego możecie się spodziewać w okolicach sylwestra :)
Chciałbym życzyć Wam Wesołych Świąt w rodzinnym gronie, żebyście za dużo nie przytyli :P no i żeby ten Nowy Rok okazał się lepszy od poprzedniego. Oczywiście udanego sylwestra (tylko nie przesadźcie z % :D) Wesołych!!! :)

Szkoła mieściła się na obrzeżach miasta. Wyglądała jak zamek. Była tak ogromna, że Jenny do tej pory nie odwiedziła wszystkich klas i zakamarków. Ciężko było stamtąd wyjechać a także się tam dostać. Przed szkołą rozciągały się błonia i jezioro a wszystko było otoczone lasem. Zawsze dojeżdżali tu autobusami, ponieważ pociąg zatrzymywał się na stacji 15 kilometrów od szkoły. Wysiadła z pojazdu i zaczerpnęła zachłannie powietrza. Nareszcie pomyślała a na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
-Nie musisz uśmiechać się tak na mój widok- od razu wiedziała do kogo należy ten pełen sarkazmu głos
-Na twój widok to ja jedynie mogę rzygać Sullivan- na jej ustach zagościł tryumfalny uśmiech. Nie czekając na jego reakcję ruszyła przed siebie doganiając przyjaciół
-O Jen. Gdzie byłaś?
-Podziwiałam piękny budynek naszej szkoły ale ten idiota Sullivan mi przeszkodził. Że akurat on musi być drugim Prefektem
-Nie przejmuj się tym dupkiem. Jakby ci dokuczał to mów. Ja i Dan zrobimy z nim porządek- w tej chwili Dan pokiwał potwierdzająco głową
-Dzięki chłopaki
-Dobra chodźcie już na tą Salę bo jestem strasznie głodna- przerwała nam Taylor
Weszliśmy do środka. Sala była bardzo duża. Odbywały się tu wszystkie posiłki a także bale albo inne ważne wydarzenia. W tej chwili stały w niej  cztery długie stoły na których mieściło się wiele smakowicie wyglądających potraw. Podeszli do swojego stołu przy którym siedzieli wszyscy z północnego skrzydła. Przywitali się z nimi. Później zaczęła się konsumpcja i rozmowy. W pewnej chwili od stołu przy którym siedzieli nauczyciele wstał dyrektor Bass.
-Witam wszystkich w nowym roku szkolnym. Przypominam, że obowiązują wszystkie zasady z poprzednich lat. Pierwszaki mogą zapoznać się z nimi w gabinecie pana woźnego Hooka lub w pokoju wspólnym w swoim skrzydle. Jutro na śniadaniu dostaniecie plany lekcji. Pani Evans prosi żeby Prefekci na chwilę zostali.  Na dzisiaj to wszystko. Możecie się rozejść.
Cała chmara uczniów zaczęła wychodzić z Sali. Towarzyszył temu niezwykły gwar i hałas. Po kilku minutach wszystko ucichło a w pomieszczeniu zostały trzy osoby.
-Panno Clark panie Sullivan zapraszam do mnie.
Dziewczyna i chłopak podeszli do stołu przy którym siedziała nauczycielka.
-Jak już wiecie jako Prefekci możecie odbierać i dodawać punkty i to jest ta przyjemna strona medalu. Ale jest też ta druga. Bycie Prefektem to też obowiązki a waszym będzie patrolowanie korytarzy od poniedziałku do soboty od 21 do 23. Jakieś pytania?- Żadne z nich nic nie mówiło prawdopodobnie dlatego, ze byli w szoku- I jeszcze jedno na patrole nie musicie chodzić w mundurkach, możecie założyć normalny strój. Zaczynacie od dzisiaj. A teraz żegnam dobranoc.
Nate i Jen nie odzywając się do siebie ruszyli w przeciwnych kierunkach. Kiedy dziewczyna weszła do swojego pokoju uśmiechnęła się mimo tego, ze będzie musiała za chwile spędzić dwie godziny z tym głupkiem. W jej pokoju nic się nie zmieniło.  Wyglądał tak jak wtedy kiedy trzy lata temu weszła tu pierwszy raz. Znajdowały się w nim dwa duże łóżka przy których stały szafki nocne. Dwie komody oraz ogromna szafa, która była w stanie pomieścić ubrania jej i współlokatorki Taylor. Pokój pomalowany był na pomarańczowo-żółto co sprawiało, że było w nim ciepło i przytulnie. Jen usłyszała szum wody więc wiedziała, że Taylor jest w ich wspólnej łazience. Rzuciła się na łóżko i założyła ręce za głowę. Myślała o tym jak będą wyglądać patrole z Sullivanem. Przecież my się w życiu nie dogadamy. On mnie nienawidzi i to z wzajemnością. Leżała tak jeszcze chwilę aż z łazienki wyszła Taylor.
-Chłopaki czekają na nas w pokoju wspólnym o 20:30- rzuciła Tay
-Nie mogę, muszę się odświeżyć przed patrolem z tym idiotą Sullivanem.
-Co? Masz z nim patrol?!
-Od poniedziałku do soboty przez dwie godziny, nie wiem jak ja to wytrzymam.
-Nie martw się może on nie jest taki zły jak się go bliżej pozna. A do tego to niezłe ciacho i nie możesz zaprzeczyć.
-Przecież kłócimy się od pierwszej klasy. Myślisz, że teraz w czwartej on nagle zrobi się miły i nie będzie zwracał uwagi na mój status majątkowy? Wątpię. Tacy ludzie jak on się nie zmieniają.
-A ja bym go nie przekreślała. Gdybyś widziała jak na ciebie patrzył w Sali.
-Niby jak?
-No ja tam nie wiem ale w jego oczach było widać pożądanie.
-Tay nie jestem głupia, nie wskoczę mu do łóżka jak te naiwne i puste dziewuchy z jego skrzydła. A ta Serena jest najgorsza. Czasami tu mu nawet współczuje, że musi przebywać z taką idiotką.
-Wiem wiem. Ale mam do ciebie prośbę. Spróbuj przez chwilę być dla niego miła a zobaczysz, że on też taki będzie dla ciebie.
-Czy ty nie za dużo ode mnie wymagasz?- Taylor zrobiła błagalną minę
-No dobra, ale nic nie obiecuję. Jak mnie wkurzy to mogę mu coś zrobić.- to były jej ostatnie słowa,wzięła ciuch i poszła do łazienki pod prysznic. Zdjęła z siebie wszystko i spojrzała w lustro. Dotknęła brzucha i jej nowego nabytku. W wakacje zrobiła sobie kolczyka w pępku. Czasami nadal ją boli ale to nic w porównaniu do pierwszego tygodnia. Po chwili stała już z zamkniętymi oczami a po jej nagim ciele spływały krople wody.Po kilkunastu minutach była już ubrana i umalowana. Nie założyła nic wyszukanego przecież nie będzie stroić się dla Sullivana. Czerwone rurki jakaś koszulka i bluza do tego trampki to wszystko. Zamknęła pokój i udała się pod Salę skąd mieli zaczynać obchód. On już tam stał i opierał się o ścianę. Wyglądał naprawdę nieziemsko. Niesforna grzywka opadała mu na czoło. Ubrany był w obcisłą czarną koszulę. Pierwsze dwa guziki miał rozpięte co spowodowało odsłonięcie jego umięśnionego torsu. Jen  musiała przyznać, że był w trójce najprzystojniejszych chłopaków w szkole. Postanowiła, że postara się być dla niego miła chociaż przez chwilę.
-Hej Sullivan
-Cześć Clark
-To co idziemy?
-Idziemy, idziemy
Szli korytarzami szkoły. Zapanowała niezręczna cisza, którą postanowiła przerwać Jenny.
-Jak ci się udały wakacje?
-Przepraszam czy ja dobrze słyszę? TY pytasz się MNIE jak tam wakacje?
-Dobrze słyszałeś
Przez chwilę nic nie odpowiadał. Analizował w głowie o co może jej chodzić ale nie doszukał się żadnego podtekstu więc postanowił odpowiedzieć.
-Dobrze byłem w Nowym Yorku i muszę stwierdzić, że to miasto zachwyca bardziej niż Londyn. A tobie jak minęły?
Już miała odpowiadać kiedy wszystkie światła nagle zgasły. Jenny bardzo bała się ciemności. Kiedy była mała zatrzasnęła się w piwnicy i od tej pory ma uprzedzenia. Na jej rękach pojawiła się gęsia skórka.
-Boisz się ciemności?
-Nie- odpowiedziała drżącym głosem
-Ze mną nie musisz się niczego bać- szepnął jej do ucha. Nawet nie wiedziała kiedy znalazł się tak blisko niej. Przyciągnął ją do siebie. Pech chciał, że złapał ją w okolicach pępka a to bardzo zabolało. Ledwo powstrzymała się od jęknięcia. W oczach stanęły jej łzy. Wtedy ponownie zrobiło się jasno. Była zdziwiona bliskością Sullivana. Ale podobało jej się to. Na szczęście opamiętała się w porę.
-Już mnie możesz puścić- ból nadal nie przechodził
-A może ja nie chcę?- znowu ten uśmiech na jego twarzy
-Sullivan ja cię grzecznie proszę puść mnie. Pamiętaj staram się być dla ciebie miła ale moja cierpliwość ma granice.
-No dobrze. A przy okazji ładne masz perfumy.
-Dzięki ty też.
Zdjął swoje ręce z jej ciała. Odeszła kilka metrów od niego ale nadal trzymała się za brzuch.
-Clark coś nie tak?
-Wszystko dobrze- próbowała powiedzieć to naturalnie ale nie za bardzo jej wyszło ponieważ ciągle ją bolało.
-Nie wydaje mi się. Pokarz co tam masz?
Jeden krok i był przy niej.
-To nic..- nie zdążyła dokończyć bo on już podniósł jej koszulkę do góry. Zdziwił się bardzo gdy zobaczył tam kolczyk. Kto by pomyślał, że kujonka Clark przekuje sobie pępek. Jednak postanowił tego nie komentować.
-Polej to sobie wodą utlenioną.
-Jak wrócę do pokoju tak zrobię.
Reszta patrolu minęła dość szybko i bez żadnych kłopotów. Nakryli dwójkę trzecioklasistów którzy próbowali dostać się do pokoju dziewczyn. Odebrali im po 20 punktów i zagrozili szlabanem. W końcu wybiła 23 doszli pod Salę gdzie mieli się rozstać.
-Dobranoc Sullivan.
-Dobranoc Clark.
Pożegnali się tymi słowami i ruszyli do swoich pokoi. Oboje byli bardzo zmęczeni. Tan dzień był bardzo męczący. Kiedy znaleźli się w swoich łóżkach szybko odpłynęli do krainy Morfeusza nie mając chwili na przeanalizowanie zachowania tego drugiego, ale na to przyjdzie jeszcze czas.

2 komentarze: