sobota, 29 grudnia 2012

Opowiadanie II Kanapkowa noc

Powinnam dodać to na samym początku, ale zapomniałam :D Kilka wyjaśnień dotyczących CH:
1. Szkoła znajduje się na dalekich obrzeżach Londynu. Do normalnej dzielnicy ze sklepami, barami i kawiarniami jest 15 kilometrów. Uczniowie raz w miesiącu mają pozwolenie na wyjścia. Wyjątkiem są Prefekci którzy za zgodą opiekunów mogą wychodzić częściej.
2.Część mieszkalna zamku podzielona jest na cztery skrzydła: północne, południowe, wschodnie i zachodnie. Każde z nich ma swoją drużynę piłkarską i swoje barwy. Skrzydło północne to Niebiescy, południowe Czerwoni, wschodnie Żółci a zachodnie Zieloni. Każde z nich ma także swoich opiekunów. Niebiescy profesor Evans która uczy także polskiego, Czerwoni profesora Cannona nauczyciela matematyki, Żółci profesora Donovana który uczył chemii i Zieloni panią Walter nauczycielkę biologii. Czerwonych nie lubiły wszystkie inne skrzydła jednak najbardziej Niebiescy, dlatego między nimi toczyły się najbardziej zacięte mecze.
3.W szkole można mieć telefony, laptopy, aparaty, mp3 i inne urządzenia elektroniczne. Jest tylko jeden problem. W okolicy nie ma internetu, żeby uczniowie się nim nie wspomagali.
4.Śniadanie zaczyna się o 8 i trwa do 8.45, obiad jest od 15 do 15.45, kolacja od 19 do 19.45.
5.Uczniowie w czasie lekcji chodzą w mundurkach z naszywkami swoich barw. Po zajęciach mogą się przebierać w normalne ubrania.
Resztę informacji mogę dopisywać w trakcie. Wybaczcie, że nie pamiętam o wszystkim:)
Narracja zmienia się raz jest trzecioosobowa a raz pierwszo, zależy od sytuacji :D
Jeszcze raz życzę Wam udanego Sylwestra i szczęśliwego Nowego Roku :*:* 
Czy ktoś to w ogóle czyta???? Dajcie znać :)

Jenny wstała o 6. Całą noc śnił jej się Sullivan. Albo ją ciągle obrażał albo całował. Przebywanie z nim naprawdę mi szkodzi, a to dopiero pierwszy dzień-pomyślała. Stwierdziła, że już nie zaśnie więc wzięła ubrania i poszła do łazienki. Po wykonaniu codziennych czynności postanowiła pójść do biblioteki. Śniadanie jest o 8 a lekcje zaczynają się o 9 więc będzie miała czas na powtórzenie materiału z zeszłego roku. Mimo bardzo wczesnej pory biblioteka była czynna. Uczniów czasami nachodziło na ranną naukę więc dyrektor postanowił, że nie będzie ona w ogóle zamykana. Jen cieszyła się z tego. Nie wiadomo o której może przydać ci się jakaś książka z biblioteki mówiła do chłopaków i Taylor. Weszła do dużego pomieszczenia. Wyczuła zapach książek i uśmiechnęła się. Ruszyła przed siebie. Stało tu mnóstwo regałów na których poustawiane były książki w zależności od kategorii. Podeszła do działu związanego z chemią i wzięła kilka podręczników. Razem z nimi udała się w stronę okna gdzie stały stoliki i krzesła. Zajęła jeden z nich i zaczęła powtarzać zadania ze stężeń. Po kilku minutach przyłapała się na tym, że ciągle czyta to samo zdanie. Potrząsnęła głową i jeszcze raz próbowała się skupić na tekście. Jednak nie pomogło.Przypomniała jej się sytuacja z wczorajszego patrolu. Sullivan był miły? Nie, pewnie tylko mi się zdawało. Ale przecież podobało ci się jak cię objął. Wcale nie!- walczyła ze swoja podświadomością. Jak chcesz to sobie tak myśl, ale jeszcze przyznasz mi rację. Sullivan nawet jak cie tu nie ma musisz mnie denerwować! 
Czy bliskość chłopaka na prawdę mogła jej się podobać? Której dziewczynie by się to nie podobało?-szybko skarciła się za te myśli. Jenny nie jesteś każda pamiętaj. Po długim rozmyślaniu stwierdziła, że są Prefektami, powinni zachowywać się przyzwoicie i to właśnie wczoraj robili.
Na korytarzach było już słychać pierwszych uczniów idących na stołówkę. Spojrzała na zegarek, który pokazywał 8. Odłożyła książki na swoje miejsce i udała się na śniadanie.
Nie wiedziała, że nie tylko ona dzisiaj nie mogła spać. W południowej części mieszkalnej zamku pewien chłopak również wstał bardzo wcześnie. Ona wczoraj starała się być miła. Ciekawe o co jej chodzi? Może o nic? Ludzie tak po prostu są mili. Może i są ale nie ja dla niej ani ona dla mnie. Ale przecież sam ją objąłeś i podobało ci się to. Podobały ci się jej perfumy i zapach jej włosów. No i co z tego! Wiele dziewczyn ma ładne perfumy, które mogą się podobać i bądź już cicho! Dobrze, ale nie odepchniesz od siebie tych myśli bo one i tak wrócą. Głupia Clark! Ona zawsze musi mnie wyprowadzać z równowagi.
Leżał jeszcze tak jakiś czas i rozmyślał o tym jak zmieniła się dziewczyna. Ma kolczyka w pępku. Ciekawe  jakie inne tajemnice może ukrywać. Uśmiechnął się przebiegle i ruszył w stronę łazienki a później na śniadanie.
Jenny siedziała przy stole jedząc tosta z dżemem i pijąc kawę.
-Hej Jen. Gdzie byłaś tak wcześnie? Jak się obudziłam ty już zniknęłaś.- do stołu przysiedli się Dan, Liam i Taylor.
-Nie mogłam spać więc poszłam do biblioteki.
-Mogłam się domyśleć. Nie powinnaś się tyle uczyć. Dzisiaj dopiero pierwsze lekcje- posłała jej karcącą minę.
-W tym roku mamy egzaminy. Chcę się dostać na studia medyczne i nie zapominaj że muszę dostać stypendium bo mnie na nie nie stać. Poza tym wy- pokazała palcem na chłopaków- też powinniście zacząć powtarzać. W tym momencie podeszła do nich pani Evans rozdając plany lekcji.
-Spokojnie Jen mamy jeszcze dużo czasu- Dan uśmiechnął się do niej, Liam kiwał głową i robił to samo.
-Tylko ci się wydaje- wstawała już od stołu- a i w tym roku nie będę wam już pisała żadnych referatów, musicie sami wziąć się do nauki.
-Ale Jenny- jęknęli chłopcy
-Widzimy się na lekcjach, pa Tay- pomachała do nich i z uśmiechem na twarzy ruszyła do pokoju po torbę i książki nawet przez chwilę nie myśląc o Sullivanie.
Kiedy pakując się spojrzała na plan uśmiech zszedł z jej  twarzy. Większość lekcji mieli z uczniami z południowego skrzydła. Pewnie dyrektor wymyślił jakąś głupia integracje. No nic jakoś wytrzymam.
Jenny wszystkie lekcje z wyjątkiem chemii i fizyki miała z Danem i Liamem. Chłopcy wybrali sobie zamiast tego dodatkowe lekcje wf za którymi dziewczyna nie przepadała. Nie wiedziała co widzą w piłce nożnej. Banda chłopaków lata za piłką. Co w tym takiego niezwykłego? Za to chemia czy biologia ją bardzo fascynowały. Wzruszyła ramionami, wzięła torbę i ruszyła na pierwszą lekcję jaką w tym roku szkolnym była matematyka. Kiedy doszła pod klasę chłopcy już tam byli. Podeszła do nich włączając się w luźną rozmowę na temat wakacji. W końcu zadzwonił dzwonek. Profesor Cannon zaprosił ich do klasy. Był to opiekun skrzydła południowego. Uczniowie pozostałych skrzydeł za nim nie przepadali i nie ma w tym nic dziwnego ponieważ zawsze faworyzował swoich podopiecznych. Jenny i chłopaki zajęli miejsce w trzeciej ławce od końca w środkowym rzędzie. Siedzieli tak już od pierwszej klasy. Kiedy wszyscy już się rozsiedli Jen rozejrzała się. No tak Sullivan siedział w ostatniej ławce pod oknem. Z jednej strony obok niego miejsce zajmowała jego największa wielbicielka i według Jen najgłupsza dziewczyna w szkole Serena Collins a z drugiej najlepszy przyjaciel Joshua Wilson. Podobnie jak Sullivan był uważany za jednego z najprzystojniejszych chłopaków w szkole. Typowy casanova. Zmieniał dziewczyny jak rękawiczki, ale przynajmniej nie był tak wredny jak Sullivan. Należał do drużyny. Wysoki, brązowooki z ciemnymi brązowymi włosami i z ciemną karnacją jak najbardziej mógł się podobać dziewczyną.
-Otwórzcie książki na stronie 10. Rozwiązujemy zadanie pierwsze. Stuart do tablicy.
Nie mogliśmy liczyć na żadną taryfę ulgową. Cannon zadał nam sześć zadań do domu. Reszta lekcji minęła szybko i nawet przyjemnie. Nim wszyscy się obejrzeli była pora kolacji.
-Idziemy po kolacji do pokoju wspólnego?-spytał Dan
-No nie wiem. Musimy odrobić te zadania na jutro na matmę.
-Daj spokój Jen. Wczoraj cię nie było a zadania odrobisz później.
-Nie  było mnie bo miałam patrol i dzisiaj też go mam. Nie zapominaj o tym, że jestem Prefektem.
-Jen proszę przyjdź. Chcę pogadać- tym razem odezwała się Taylor
-No dobrze już dobrze. O 8 w pokoju wspólnym?
Kiwnęła głową i kontynuowała jedzenie naleśników. Po kolacji Jenny wpadła jeszcze do pokoju i zdążyła zrobić trzy zadania. Później odświeżyła się i ruszyła w umówione miejsce. Kiedy otworzyła drzwi pokój był już pełny uczniów skrzydła północnego. Część z nich siedziała przy stolikach grała w karty, odrabiała lekcje lub po prostu gadała. Chłopaki grali w piłkarzyki robiąc przy tym niezwykły hałas. Ktoś grał na gitarze a jeszcze inni oglądali tv. Właśnie do tego służyły pokoje wspólne w każdym ze skrzydeł. Jenny zaczęła rozglądać się za przyjaciółmi jednak nikogo z nich nie mogła dostrzec. W pewnym momencie ktoś złapał ją za rękę. Okazało się, że to Taylor.
-Chodź- pociągnęła mnie w miejsce w którym było mało osób i mogłyśmy spokojnie pogadać. Usiadłyśmy opierając się o błękitną ścianę.
-Tay co się stało?
-Ryan poprosił mnie o chodzenie- wypaliła jak zwykle nie owijając w bawełnę. To była jej wielka zaleta.
-I co mu odpowiedziałaś?
-Jeszcze nic. A ty co tym myślisz?
-Hmm trudna sprawa. Jeśli on znajduje się w pobliżu to czujesz motylki w brzuchu? Jeśli jest przy tobie czujesz się bezpieczna? Jeśli cie dotyka czujesz dreszcze?
-Ja nie wiem- odpowiedziała zaskoczona.
-Odpowiedz sobie na te pytania. Jeśli wszystkie odpowiedzi będę twierdzące to nie masz na co czekać bo to ktoś dla ciebie a jeśli nie to już sama musisz zdecydować czy chcesz brnąć w związek z osobą do której czujesz tylko przyjaźń lub braterską miłość.
-Dzięki Jen. Co ja bym bez ciebie zrobiła- mocno się przytuliły. Po chwili dołączyli do nich chłopcy.
-A co to za schadzki siostra- spytał Dan.
-Kobiece sprawy, które nie powinny cię obchodzić- pokazała mu języka Tay.
Pogadali i pośmiali się jeszcze trochę. Później Jen wstała pożegnała się z nimi i udała się pod Salę gdzie czekał na nią Sullivan i ich wspólny patrol. Przywitali się cichym cześć i ruszyli. Przez cały obchód Nate się nie odzywał. Ignorował ją i był obojętny. Po porannym rozmyślaniu stwierdził, że tak będzie lepiej. Nie może myśleć o jakiejś biedaczce Clark po pierwszym dniu nowego roku szkolnego. On nie jest ja Ward który miał dziewczynę przez dwa lata. On się bawi dziewczynami i z żadną nie był dłużej niż dwa dni. Prześpi się z nimi a później zostawia i nie myśli o nich i nic ani nikt tego nie zmieni. Po skończonym patrolu rozeszli się do swoich pokoi. Jen umyła się i przebrała w piżamę na którą składały się krótkie czerwone spodenki i koszulka o tym samym kolorze. Położyła się na łóżku z zamiarem jak najszybszego zapadnięcia w sen, jednak nie mogła usnąć. Przekręcała się z boku na bok i nic. Spojrzała na zegarek było po 12. Stwierdziła, że musi iść do kuchni  zrobić sobie herbatę albo kakao. Wiązało się to z ryzykiem bo nawet Prefekci po 23 nie mogli chodzić po korytarzach. Mogła dostać szlaban albo stracić punkty. Wahała się chwilę ale postanowiła, że jednak pójdzie.Założyła szlafrok, wzięła telefon żeby sobie poświecić i wymknęła się po cichu żeby nie obudzić Taylor. Podskakiwała ze strachu za każdym razem gdy usłyszała jakiś szelest. Szła jakiś czas aż znalazła się pod drzwiami z napisem "kuchnia". Weszła do środka i zamknęła za sobą drzwi. W środku nikogo nie było i panowała błoga cisza. Jenny zapaliła lampkę która stała na jednej z szafek. Włączyła czajniki i włożyła torebkę herbaty do kubka. Teraz musiała tylko chwilę poczekać. Kiedy tak stała naszła ją ochota na kanapki. Wyjęła z lodówki odpowiednie składniki, znalazła chleb i zabrała się do ich robienia. Po chwili wszystko było gotowe. Herbatę postanowiła wypić tu na miejscu a kanapki zjeść w pokoju. Tak też zrobiła. Przed opuszczeniem kuchni posprzątała po sobie i udała się w drogę powrotną. 
 Przeszła kawałek i wtedy usłyszała czyjeś kroki. W oddali mignęło blade światełko, najwyraźniej zbliżające się do miejsca, w którym się znajdowała. Spanikowana podbiegła do wnęki, gdzie stała jakaś rzeźba. To ją mogło zasłonić.
  Ale okazało się, że nie jest tam sama. Ktoś też uznał to miejsce za dobrą kryjówkę. Chciała wrzasnąć ze strachu, nie bacząc na kroki i późną porę, ale postać błyskawicznie zasłoniła jej usta ręką. Jenny zaczęła się szarpać, ale wtedy ten ktoś przyciągnął ją do siebie i wolną ręką unieruchomił ją.
 -Przestań się szarpać, idiotko - usłyszała gniewny szept. - Chcesz, żeby Hook nas złapał?
No pięknie Sullivan, jeszcze tego mi brakowało- pomyślała
Wtedy właśnie usłyszeli gniewne sapanie i mruczenie pod nosem:
-Przeklęte bachory. Łażą w nocy po zamku, a dyrektor oczywiście nic sobie z tego nie robi.- Światło było coraz bliżej.
 Klnąc w myślach, Jen przylgnęła do Sullivana, starając się być jak najmniej widoczna. Wyczuła, że nic jej nie zrobi - nie miał innego wyjścia. Zastanawiała się, czy chłopak czuje, jak szaleńczo bije jej serce. Nadal trzymał rękę na jej ustach, chyba nie dowierzając, że potrafi zachować ciszę.
Woźny przeszedł koło miejsca ich ukrycia i Jenny poczuła, jak stojący za nią chłopak wstrzymuje oddech i napina mięśnie.
Hook poszedł dalej, na szczęście zbyt zajęty wymyślaniem na uczniów i dyrektora.
Odczekali aż zniknął za rogiem i ucichły jego kroki, a wtedy Sullivan puścił ją i dziewczyna odskoczyła.
-Co ty tu robisz- miało zabrzmieć groźnie ale powiedziała to szeptem.
-Mógłbym ci zadać to samo pytanie.
Jak zwykle musi mnie denerwować, ale przynajmniej dobrze, że mnie nie widzi bo jestem blada ze strachu. Jednak to bardzo ciekawe co Sullivan robi włócząc się o tej porze po zamku. 
Spojrzała na swoje kanapki. Podniosła oczy, a wtedy przechwyciła wzrok chłopaka również skupiony na zawartości jej talerza. Na jego twarzy malował się głód i widać było, że ma na nie wielką ochotę, ale dzielnie zarechotał, starając się to ukryć.
-Wymknęłaś się w nocy, żeby zrobić sobie kanapki? - spytał z niedowierzaniem, ale i z odrobiną uznania w głosie.
Obronnym gestem chwyciła mocniej talerz i przysunęła bliżej siebie.
-A co? Nie wolno? - Jenny zezłościła się. - I nie patrz tak. Zrobiłam je dla siebie i nie dam ci ani jednej.
 Sullivan uniósł brwi.
-Myślisz, że chciałbym od ciebie cokolwiek? Kobieto, opanuj się. - Jego głos wręcz ociekał sarkazmem.
Stali naprzeciw siebie w ciszy, która nagle zapadła. A potem Sullivan wpatrzył się tęsknie w kanapki i zapytał:
-Czy to nutella?
-Tak, a co? - Spojrzała na niego podejrzliwie.
-Nic...
 Jenny zastanawiała się, co by było, gdyby powiedziała, że ewentualnie może dostać jedną.
-Naprawdę? Dasz mi jedną? - spytał wyraźnie zszokowany blondyn. Zdezorientowana Jen spojrzała na niego.
-Powiedziałam to na głos? - Miała dziwną minę.
-Tak. Czy ty jesteś jakaś... - Jenny widziała, jak z wielkim wysiłkiem stłumił obraźliwe słowo. Najwyraźniej jednak zadziałała magia kanapek.
Jenny gorączkowo zastanawiała się, jakim cudem powiedziała to na głos. Widocznie podświadomie zlitowała się nad nim. Widać było, że jest głodny. A teraz już nie mogła się wycofać. To by było nieetyczne.
-Cóż, skoro tak mówiłam - burknęła i z niezbyt zadowoloną miną wyciągnęła w jego stronę talerz.
-Może usiądziemy? - zaproponował, wskazując parapet.
Kiedy usiedli Jen zaczęła gorączkowo zastanawiać się co robi. Siedzę na parapecie i jem kanapki z Sullivanem Upadłam na głowę. 
-Często urządzasz sobie takie kanapkowe libacje? - spytał, czując się w obowiązku coś powiedzieć, skoro (acz niechętnie) poczęstowała go swoim jedzeniem.
-Nie - lekko się oburzyła. - Zazwyczaj mam lepsze rzeczy do roboty w nocy.
Chłopak zachichotał i Jen natychmiast dodała:
-Takie jak spanie, zboczeńcu.-Pokręciła głową z udawanym politowaniem.
-Przecież wiem, co innego miałabyś robić? - zapytał z miną niewiniątka. Pogroziła mu palcem i znacząco spojrzała na talerz. Zrozumiał przesłanie: ,,Nie kpij, bo to może być twoja ostatnia kanapka".
-A ty niby co robiłeś?
-Wybrałem się na przechadzkę.
Uśmiechnęła się lekko.
-Nie wyglądasz na faceta, który chadza na przechadzki.
 Nachylił się w jej stronę i powiedział, a w zasadzie wyszeptał:
-Popatrz czasem na świat znad kolejnej książki, a zobaczysz mnóstwo interesujących szczegółów.
 Jenny wpatrywała się w jego wargi.
-Sugerujesz, że jesteś interesujący? - spytała kpiąco, podejmując grę. Mogła sobie na to pozwolić, bo przecież jutro znów wszystko wróci do normy. I nie będzie żadnych rozmów z Sullivanem i żadnego jedzenie razem kanapek. Na szczęście. Starała się oderwać wzrok od jego twarzy.
-Wątpiłaś w to? - powiedział niskim seksownym głosem.
-Cóż za arogancja i bezczelność - zadrwiła. - Och, chyba odkryłam, po co chadzasz na przechadzki. Może w ten sposób próbujesz poradzić sobie ze swoim wielkim ego? - zasugerowała czarująco.
Sięgnęła po kolejną kanapkę i w tym samym momencie zrobił to Sullivan. Spojrzeli w dół i odkryli, że to ostatnia.
-Może zachowasz się jak dżentelmen? - spytała, wiedząc, że nie uzyska odpowiedzi twierdzącej.
-Przed chwilą doszłaś do wniosku, że jestem arogancki i bezczelny oraz że mam wielkie ego. - Udał, że się
namyśla. - Nic nie mówiłaś o byciu dżentelmenem.
-Cóż, może spróbujesz mnie przekonać? - W jej głosie czaiła się nadzieja.
-Mógłbym, gdyby to nie była nutella - powiedział pewnie. - Dla nutelli zrobię wszystko - dodał z absolutną powagą.
Chwilę milczeli, posępnie wpatrując się w talerz i ostatnią kanapkę.
-O, mam pomysł! - zawołał szeptem, a Jenny podniosła z nadzieją głowę. - Ja zjem pół, a potem oddam ci resztę.
Dziewczyna pokręciła głową z udaną podejrzliwością.
-No nie wiem... Mogę ci ufać?
Sullivan spojrzał jej w oczy. - Przekonaj się.
Zjadł i udowodnił, że dotrzymuje obietnic, podając jej resztę kanapki. Wpatrywał się w nią, gdy jadła. Wyglądała zadziwiająco korzystnie w świetle księżyca padającego zza okna. Wyczuła, że jej się przygląda, bo podniosła głowę i spytała: - Hmm? Mam coś na twarzy?
Pokręcił głową, nie chcąc się odzywać.
Gdy skończyła, wstali i Jen sięgnęła po talerz, ale ją powstrzymał.
-Nie. Ty przyniosłaś, ja odniosę.
Kiwnęła głową. Pewnie i tak zostawi to w pokoju wspólnym Czerwonych.
Czekaj, odprowadzę cię. Nie będziesz sama łaziła po nocy. - ,,Czy ja naprawdę to powiedziałem?'' - zadał sobie w duchu pytanie, ale już nie mógł cofnąć swoich słów. Chociaż tak byłoby lepiej. To się zaczynało robić coraz bardziej niepokojące.
Dziewczyna znieruchomiała ale ku jego zdziwieniu zgodziła się.
Poszli razem w stronę jej pokoju nasłuchując kroków i starając się być bardzo cicho. W końcu stanęli przed drzwiami.
-Dobra, dziękuję, że mnie odprowadziłeś.
Skinął jej głową, a potem, gdy odchylała drzwi, powiedział:
-Gdybyś miała w planach jeszcze jakieś kanapki, to polecam się na przyszłość.
Uśmiechnęła się, pokazując białe zęby.
-Będę o tym pamiętać. 

7 komentarzy:

  1. no bosko, ciekawi mnie co będzie dalej między nimi;] szybko dodawaj następny;*

    OdpowiedzUsuń
  2. no no no :D
    Podobamisię :P
    Czekam na nastepny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cieszę się, że zaczęłaś nowe opowiadanie ;)
    Zapraszam do mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jaram się! :D
    Dawaj kolejne jak najszybciej! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. WOW! Dawaj szybko następny :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Kocham! Kocham! Kocham! Awwww Sullivan :D ♥

    OdpowiedzUsuń