środa, 6 marca 2013

Opowiadanie II Niepewność

Hej wszystkim. Napisałam rozdział, ale jest krótki i mało w nim opisów. Nie dość, że nic mi się nie układa to jeszcze zachorowałam ://  Czasami to bym chciała rzucić to wszystko, zostawić te problemy i wyjechać gdzieś bardzo daleko, żeby mieć spokój i o niczym nie myśleć. Szkoda, że tak się nie da.
P.S Dziękuję, że jesteście.  Kocham Was <3

~Dlaczego mam słuchać serca? Bo nie uciszysz go nigdy. I nawet gdybyś udawał, że nie słyszysz, o czym mówi, nadal będzie biło w twojej piersi i nie przestanie powtarzać ci tego, co myśli o życiu i świecie.~ Paulo Coelho 


Wstała jak zwykle bardzo wcześnie,  ale tym razem odpuściła sobie bieganie. Z wczorajszego słońca i piękniej pogody nic nie zostało. Za oknem było szaro, ponuro i padał deszcz. Jednak to nie przeszkodziło jej być w wyśmienitym humorze. Poszła do łazienki wziąć prysznic cały czas podśpiewując sobie pod nosem. Kiedy wyszła z niej już z wysuszonymi i ułożonymi włosami Tay nie spała.
-Cześć słońce- przywitała ją Jen.
-Cześć. A co ty masz dzisiaj taki dobry humor?
-Tak po prostu, nie można?
-Można, można ale to podejrzane.
-Mam dla ciebie niespodziankę- Jen przeszła do konkretów.
-Wysłałaś mojego brata w kosmos?- zażartowała Tay.
-Nie, ale muszę o tym pomyśleć.
-No więc o co chodzi?- dopytywała się blondynka.
-Idziemy na imprezę- krzyknęła.
-Jak, gdzie kiedy?
-Dzisiaj w pokoju wspólnym Czerwonych, dostałam zaproszenie od Sullivana.
-Co? Impreza u Czerwonych? No nie wiem, chłopaki nas zabiją jak się dowiedzą.
-Tay chcę zapoznać cię z Joshuą a to będzie najlepsza okazja, a chłopakami się nie przejmuj przecież my nie robimy nic złego- namawiała ją Jen.
-No w sumie czemu nie- zgodziła się młodsza.
-To ustalone, że idziemy a teraz lecę na śniadanie bo jestem głodna a później muszę skoczyć do biblioteki.
-O 16 w pokoju, musimy się naszykować.
-O 17, wcześniej mam korepetycje- uśmiechnęła się a później wzięła się za ubieranie. Jak zwykle wybrała sportowe ciuchy i jej ulubione trampki i już jej nie było w pokoju.
                                                                            *
Szła korytarzem na pierwszym piętrze kiedy ktoś zasłonił jej od tyłu oczy. Złapała "napastnika" za ręce żeby wyczuć kto to.
-Liam?
-Jak mogłaś mnie nie rozpoznać- udawał obrażonego.
-Oj tam jako rekompensatę mogę ci dać buziaka- wyszczerzyła się do Joshuy.
-Dwa- negocjował.
Jen pokiwała głową i obdarzyła kolegę buziakami w oba policzki.
-Mogłabyś tak częściej- stwierdził kiedy szli już razem na Salę.
-Nie, nie mogłabym. Jeszcze sobie ktoś coś o nas pomyśli.
-No i co niech myślą, obchodzi cię to?- zatrzymał się żeby spojrzeć jej w oczy.
-Normalnie nie ale w zaistniałej sytuacji tak- oznajmiła.
-Zaistniałej sytuacji?- zdziwił się
-Pogadamy później- powiedziała ponieważ stali już przed salą.
-Powiedz mi teraz- upierał się.
-Jestem głodna,a ty nie dosiądziesz się do stołu Niebieskich bo jakby to delikatnie ująć nie jesteś tam mile widziany. Poza tym tu nie ma spokoju i ciszy.
-Po śniadaniu.
-Po śniadaniu idę do biblioteki- pożaliła się.
-To świetne miejsce na taką rozmowę- uśmiechnął się wyraźnie z siebie zadowolony.
-Ale...-nie zdążyła dokończyć bo przerwał jej w pół zdania.
-Nie ma żadnego ale- pocałował ją w policzek, a kiedy przekroczył już drzwi od sali rzucił krótkie- smacznego. Jen nie pozostało nic innego podążyć w jego ślady, najeść się i przemyśleć jak mu powiedzieć o tej delikatnej sprawie.
                                                                           *
-No więc o co chodzi?- spytał Joshua. Siedzieli w bibliotece przy swoim stoliku.
-To delikatna sprawa- zaczęła dziewczyna- Znasz Taylor Archibald, to moja najlepsza przyjaciółka, mamy razem pokój.
-Co z nią?- dopytywał się Czerwony.
-Podobasz się jej- wypaliła- po tym jak się pogodziliśmy obraziła się na mnie, bo myślała, że my, no wiesz... chodzimy ze sobą.
-Ty moją dziewczyną bardzo kusząca propozycja- żartował chłopak.
-Joshua to wcale nie jest śmieszne- upomniała go.
-No ale co ja mam zrobić?
-Dzisiaj będziemy u was na imprezie zatańcz z nią, pogadaj to bardzo fajna i miła osoba- przekonywała go Jen.
-Będziecie na imprezie? Kto was zaprosił?
-Sullivan zaprosi mnie powiedział, że mogę kogoś zabrać- wyjawiła nieśmiało.
-No, no no- był wyraźnie zadowolony.
-Co? To chyba nic złego pomogłam mu w ułożeniu taktyki.
-Czy ja coś mówię- podniósł ręce do góry w obronnym geście.
Jen wstała bo za chwilę miał być dzwonek.
-Tylko nie mów mu, że się zgodziłam, chcę go potrzymać jeszcze trochę w niepewności- uśmiechnęła się przebiegle i już jej nie było.
                                                                            *
Wszedł do klasy wyraźnie zdenerwowany, chociaż nie było tego po nim widać. Cały dzień czekał na odpowiedź ze strony Clark, ale ta jak na złość go unikała. Zastanawiał się czy przyjdzie i był bardzo zirytowany tym, że tak długo musi czekać na jej odpowiedź. Usiadł przy stoliku po czym uniósł wzrok do góry, żeby na nią spojrzeć. Przeglądała jakieś kartki lekko się przy tym uśmiechając. Jest taka piękna pomyślał od razu żeby później skarcić się tym, że reaguje tak na jej widok. Nie mógł nic poradzić na to, że ta dziewczyna miała w sobie coś wyjątkowego, jakąś tajemnicę a on zauważywszy to po trzech latach próbował ją odkryć i poznać. Nie wiedział co się ostatnio z nim dzieje i nie był pewny czy chce wiedzieć. Postanowił, że będzie żył chwilą.
-Zdecydowałaś się już?- spytał
-Na co?- udała, ze nie wie o co chodzi tylko po to żeby go zdenerwować.
-Czy przyjdziesz na imprezę.- odpowiedział zachowując spokój w głosie, chociaż w środku gotowało się w nim.
-A co tobie tak zależy?- nie odpuszczała.
-Jestem po prostu uprzejmy- stwierdził. Zaraz zwariuje pomyślał.
-Dokończymy poprzednią lekcje i ci powiem- skończyła przy najmniej na razie temat imprezy.
Siedział na korepetycjach wpatrując się w kartkę i notując tak jak kazała mu Clark. Nie da po sobie poznać, że mu zależy, o nie. Tylko dlaczego mu zależy? I to na niej? Próbował się uspokajać. Wytrzymałeś całą noc i pół dnia więc jakieś 40 minut cie nie zbawi. A jeśli się nie zgodzi przyszło mu na myśl. Zgodzi się, nikt nie oprze się urokowi Nathaniela Sullivana. Ciekawe w co się ubierze i jak się będzie zachowywać. Jak sztywna kujonka czy jak zwykła nastolatka?
-Dobra na dzisiaj to koniec, możesz iść.
Spojrzał na nią po czym zrobił pytająca minę.
-Przyjdziemy- oznajmiła.
Uff ulżyło mu. Clark była tak zaskakująca dziewczyną, że wszystkiego się można było po niej spodziewać. Ale zgodziła się, przyjdzie. Cieszył się, nie chciał jej tego pokazać ale cieszył się. Resztkami sił powstrzymywał się, żeby nie wziąć jej w ramiona i ucałować. I wtedy do niego dotarło. Przyjdziemy, powiedziała tak czy tylko się przesłyszał.
-My?
-Tak, zabieram ze sobą Tay. Jakiś problem?
Zabiera tylko Archibaldównę. Przez chwilę obawiał się, że oznajmi mu, że przyjdzie z jakimś przystojnym Zielonym albo Żółtym.
-Skądże. Do zobaczenia o 20 Clark- uśmiechnął się szelmowsko po czym zniknął za drzwiami. Był w swoim żywiole.
  

4 komentarze:

  1. kocham to opowiadanie <3

    OdpowiedzUsuń
  2. no nareszcie
    boskie
    kocham <3
    już nie mogę się doczekać następnego rozdziału
    pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny jest ;*
    Czekam na kolejny ;)
    I zdrówka życzę ;*

    OdpowiedzUsuń