sobota, 16 marca 2013

Opowiadanie II Zakochałam/em się

Witam :) To co napisałam nie można określić mianem rozdziału, ponieważ jest baaardzo krótkie. Dodałam to, bo chciałam opisać tylko ich przeżycia tuż po pocałunku. W następnym rozdziale będę miała dla Was niespodziankę :D 

~Kropla miłości znaczy więcej niż ocean rozumu.~ Blaise Pascal 

Puede Ser- El Canto del Loco
Księżyc świecił tej nocy naprawdę jasno odbijając się w tafli jeziora i stwarzając atmosferę tajemnicy. Ta noc była po prostu wyjątkowa. Szatynka, która jeszcze 10 minut temu była na wieży astronomicznej i całowała się z przystojnym brunetem siedziała teraz na parapecie w swoim pokoju i przyglądała się temu ogromnemu księżycowi. Po przerwaniu pocałunku uciekła. Wystraszyła się tego, że coś do niego poczuła. Przecież nie mogła. To był Sullivan, jej wróg i zupełne przeciwieństwo. Co by się stało gdyby Dan i Liam się dowiedzieli, gdyby dowiedziała się jego rodzina i cała szkoła? Oni po prostu do siebie nie pasowali i nie mogli być razem. Przypomniała sobie ich pierwszą konfrontację z pierwszej klasy kiedy powiedział, że dla takich jak ona w tej szkole nie ma miejsca. Bardzo ją to zabolało jednak ten obrazy szybko się rozmył i pojawił się następny. Zobaczyła iskierki w jego oczach tuż przed dzisiejszym pocałunkiem. Wiedziała, że nie jest mu obojętna. Dla niej te dwa pocałunki były czymś wyjątkowym, czego  jeszcze nigdy nie doświadczyła. Owszem całowała się wiele razy, ale to co czuła kiedy jej wargi stykały się z jego było niesamowite. Oblewała ją fala gorąca i przyjemnych dreszczy. Rozsądek, którym kierowała się w życiu ulatniał się jak gaz do atmosfery. Zagłuszyło go porządanie. Bała się tego uczucia, bała się, że posunie się za daleko,że nie panuje nad sobą. Nie chciała dopuścić do siebie myśli, że ona i on mogliby być razem... I znowu przypomniała sobie mecz, jego bramkę i swój uśmiech na twarzy i już nie mogła się dłużej oszukiwać zakochałam się w nim przyznała przed samą sobą. Granica między miłością a nienawiścią okazała się naprawdę krucha. Na jej usta wpełznął delikatny uśmiech.
                                                             ***
Nadal stał na wieży i przyglądał się księżycowi. Nie przeszkadzało mu zimno, nie odczuwał go. Coś od środka sprawiało, że było mu gorąco. Jeszcze kilkanaście minut temu całował się z Clark. Czy to możliwe? Dotknął palcami ust. To dział się naprawdę stwierdził. Nieskazitelna, czysta jak łza Clark i on w zestawieniu z nią niczym seryjny morderca. Poczuł coś nieznanego. Jakieś ciepło w miejscu w którym każdy ma serce. A więc tak czują się ludzie zakochani pomyślał. A ojciec powtarzał, że miłość nie istnieje. Kolejny raz się mylił...           

6 komentarzy: