sobota, 9 marca 2013

Opowiadanie II One and only

Dodaję kolejny rozdział. Miał być wczoraj z okazji Dnia Kobiet ale nie zdążyłam ;/ Więc z małym opóźnieniem (mam nadzieję że mi wybaczycie) życzę Wam kochane kobietki szczęścia, miłości, księcia z bajki przy Waszym boku i dużo uśmiechu w tej szarej rzeczywistości naszego życia. Nie rezygnujmy z marzeń! :) Włączcie podkład w odpowiednim momencie (tworzy się nastrój o który mi chodziło).

~Miłość kpi sobie z rozsądku. I w tym jej urok i piękno.~ Andrzej Sapkowski


Przed drzwiami pokoju wspólnego Czerwonych można było dostrzec dwie ładnie ubrane dziewczyny. Blondynka miała na sobie czarną koronkową sukienkę, która kończyła się przed kolanem, czerwone szpilki i czerwone dodatki. Szatynka natomiast kremową sukienkę w której wyglądała niewinnie i pięknie jak anioł.
-Mam wątpliwości- powiedziała Jen.
-Teraz już za późno- spojrzała na nią blondi po czym zapukała do drzwi- będzie dobrze- zdążyła jeszcze szepnąć nim drzwi się otworzyły. Stał w nich ku uldze Jen Joshua. Ubrany był w jeansy i koszulę, a jego włosy były w nieładzie. Dodawało mu to uroku i sprawiało, że wyglądał jak niegrzeczny chłopiec. Oczywiście w rzeczywistości taki był, chociaż nie zawsze. Przez ten czas Jenny bardzo go polubiła i spędzała z nim dużo czasu. Zawsze mieli o czym rozmawiać a kiedy miała zły nastrój przyjaciel ją pocieszał. Tak, już mogła nazywać go tym mianem. Czasem miała wrażenie, że on przez ten miesiąc poznał ja lepiej niż Tay, Liam i Dan przez trzy lata.
-Cześć dziewczyny. Nie stójcie tak zapraszam- przesunął się tak by mogły wejść.
Jenny nigdy nie była w pokoju wspólnym Czerwonych. Od razu omiotła wzrokiem pomieszczenie. Pokój był mniej więcej tej samej wielkości co ten u nich. Ściany były w różnych odcieniach czerwieni. W rogu stał prowizoryczny bar jak domyśliła się dziewczyna postawiony tam tylko na czas imprezy. Dalej można było zauważyć sprzęt stereo, stół z przekąskami i kanapy na których siedziało kilka osób.
-Ślicznie wyglądacie- powiedział tym razem przyglądając im się dokładnie.
-Dziękujemy- odpowiedziała Jen i spojrzała na Tay. W tej chwili przypomniała sobie, że jeszcze ich sobie nie przedstawiła- wy się jeszcze nie znacie. Taylor to jest Joshua, Joshua to moja najlepsza przyjaciółka Taylor.
Dziewczyna i chłopak podali sobie ręce.
-Miło mi cię poznać, dużo o tobie słyszałem.
-Mam nadzieję, ze same dobre rzeczy- tu przeniosła swój wzrok na Jen.
-Oczywiście- uśmiechnął się- może się czegoś napijecie?- zaproponował
-Chętnie- odpowiedziały równocześnie.
Jenny szła za Joshuą i rozglądała się na boki. Nigdzie nie mogła dostrzec tych czarnych włosów. Bardzo denerwowała się przed tą imprezą. Nie wiedziała jak będą się zachowywać inni Czerwoni wobec jej i Tay, a na dodatek był Sullivan. Ich relacje się ociepliły. Jen często myślała też o pamiętnym pocałunku w dniu jej osiemnastych urodzin. Nie wiedziała co nimi wtedy kierowało, ale ten pocałunek był cudowny. Nie żałowała tego, co bardzo ją denerwowało i niepokoiło. Co się działo z tą kujonką która kiedyś nigdy by nie zrobiła tego co teraz.
-Co chcesz do picia?- dobiegł ją głos Joshuy.
-Obojętnie. Najlepiej jakiegoś drinka.
Po chwili siedzieli na kanapie popijając trunki i gadając. Po minie Taylor można było stwierdzić, że jest zachwycona. No to ma u mnie dług pomyślała Jen pociągając słomką i upijając trochę napoju.
-Idziemy zatańczyć- oznajmił chłopak- idziesz z nami?
-Za chwilę dołączę.
Nie chciała wpychać się pomiędzy nich. Teraz będą mieli okazję, żeby się lepiej poznać. Może dzisiaj chociaż jedna z nich wyjdzie stąd szczęśliwa pomyślała po czym znowu pociągnęła ze swojego drinka.
-Zatańczysz?- usłyszała pytanie
Spojrzała do góry i zobaczyła przystojnego blondyna z niebieskimi oczami.
-Chętnie- odpowiedziała. Denerwowała się, że nigdzie nie ma Sullivana. Chociaż nie chciała tego przyznać to przyszła tu dla niego. Czuła się źle bo on ją olał. Postanowiła, że będzie się bawić z nim czy bez niego.
-Jestem Ray- przedstawił się chłopak.
-Jenny- odpowiedziała.
Po chwili wirowali już do jednej z piosenek. Ray tańczył bardzo dobrze a Jen nie odstawała. W jednej chwili zapomniała o Sullivanie. Przetańczyli kilka utworów po czym skierowali się w stronę baru. Chłopak zamówił im po drinku. Jen rozglądała się za przyjaciółką i Joshuą. Zauważyła, ze idą w jej kierunku.
-Teraz ty musisz ze mną zatańczyć- odpalił od razu Joshua.
-Teraz?
-Tak- zrobił głupkowatą minę.
-Nie dręcz mojej partnerki- wysunął się Ray, który odebrał właśnie drinki.
-Widzę, że już poznałaś największego podrywacza tutaj- uśmiechnął się Joshua.
-Nie ma to jak przyjaciel, który przedstawi cię w dobrym świetle.
-Żartowałem oczywiście. Ray jest najmądrzejszym i najbardziej odpowiedzialnym Czerwonym- poprawił się Joshua.
-Teraz lepiej.
-Ale my tu gadu gadu a ja nadal nie zatańczyłem z Jen.
-Dobra chodźmy tylko już nic nie mów- uśmiechnęła się dziewczyna.
Nie minęła minuta a wirowali na parkiecie. Po kilku szybszych piosenkach DJ puścił coś wolniejszego.
-Nareszcie chwila wytchnienia- położyła ręce na ramionach chłopaka a on objął ją w tali- i jak Tay?- spytała.
-Dobrze.
-Tylko dobrze?- zdziwiła się.
-Bo wiesz ja...- nie zdążył dokończyć, bo muzyka się zmieniła i doskoczyli do nich Tay z Rayem.
Jenny wykręciła się, że nie ma już siły i że jak odpocznie to do nich dołączy. Ciekawiło ją co Joshua chciał powiedzieć. Nagle odeszła ją ochota na tańce i całą imprezę. Nadal nigdzie nie było Sullivana. Spojrzała jeszcze na wariujących na parkiecie przyjaciół i Raya po czym skierowała się do drzwi i wyszła. Nie chciała wracać do pokoju więc poszła na wieże astronomiczną. Kochała gwiazdy i noc dlatego często tam przesiadywała. Dzisiaj księżyc świecił bardzo mocno sprawiając, że było jasno. Powiewał lekki wietrzyk było dość chłodno, ale jej to nie przeszkadzało. Wyszła na balkonik i złapała się barierki. Przymknęła powieki by przez chwilę poczuć się wolną.
-Co tu robisz?- do jej uszu dotarł tak dobrze znany głos.
-Stoję?- zapytała retorycznie nadal stojąc w tej samej pozycji z zamkniętymi oczami.
-Zmarzniesz.
-Czyżbyś się martwił?
-Nawet jeśli to co?- zaatakował.
Nie odpowiedziała. Ten człowiek wywoływał w niej tak skrajne uczucia. Czasami miała ochotę go zabić innym razem uśmiechać się do niego.
-Zatańczymy?- zapytał
-Nie ma muzyki- odpowiedziała zdziwiona.
Wtedy Sullivan wyjął telefon a z głośnika zaczęły wydobywać się pierwsze nuty (Adele-One and only)
Otworzyła oczy i obróciła się w jego stronę. Wyciągnął do niej rękę a Jen pokiwała głową po czym położyła swoją dłoń na jego. Położył jej ręce na swojej szyi i zaczęli kołysać się w rytm muzyki.
-Nie było cię na własnej imprezie- zagadała Jen i spojrzała w jego oczy.
-Byłem- odpowiedział. Nie chciała zaprzeczać ponieważ wynikła by tylko z tego kolejna kłótnia. Nie widziała go, była pewna.
-Pięknie wyglądasz- szepnął jej do ucha.
Po jej ciele przebiegły dreszcze. Kolejny raz kiedy z nim była. Zamknęła oczy i położyła głowę na jego ramieniu. Dała ponieść się chwili. Było jej tak dobrze. Zapach jego perfumy uderzał w jej nozdrza przyjemnie je pieszcząc.
On upajał się jej zapachem, całą jej osobą. Nie pokazał się jej na imprezie chociaż cały czas tam był i ją obserwował. Wyglądał tak pięknie. Miał ochotę porwać ją z pokoju i sprawić by nikt oprócz niego na nią nie patrzył. By była tylko jego. Na początku chciał ją tylko przelecieć. Kolejna laska, która by mu się nie oparła, ale teraz zmienił zdanie. Poczuł, że chce ją mieć na zawsze. Przyszło mu do głowy, że mógłby tak tańczyć całą wieczność, jednak piosenka się skończyła.
Jen podniosła głowę z jego ramienia, ale nie zabrała rąk. Jeszcze raz spojrzała w jego lazurowe oczy. Tryskały iskierkami. Czy szczęścia? Nate przejechał opuszkami palców po jej policzku. Kolejny raz przeszły ją dreszcze, ale nie ruszyła się. Jeszcze raz spojrzał w jej lśniące brązowe oczy, po czym zaczął zmniejszać odległość między ich twarzami. Jego usta zetknęły się z jej malinowymi wargami. Zaczął je delikatnie pieścić upajając się tą chwilą jak tylko mógł. Nigdy nie czuł czegoś takiego kiedy całował dziewczynę a Clark sprawiła, że jego zmysły szalały. Po kilku chwilach pogłębił pocałunek. Po raz drugi badał jej podniebienie a później ich języki zaczęły tańczyć dziki taniec. Jenny i Nate wkładali w ten pocałunek pasję. I w niej i w nim coś drgnęło. Oboje coś zrozumieli, ale czy się do tego przyznają? 
Minuty mijały a na małym balkoniku na wierzy astronomicznej w świetle księżyca nadal można było dostrzec całującą się parę.

5 komentarzy:

  1. Świetne!!! <3 Już nie mogę doczekać się następnego rozdziału :D

    OdpowiedzUsuń
  2. kurde, ale ty świetnie piszesz
    no nie mogę
    i ta cudowna końcówka <3
    dlaczego ten rozdział taki krótki?
    dodawaj szybko następny
    jestem strasznie ciekawa co chciał jej powiedzieć Joshua:*
    i oczywiście dziękuje za życzenia i wzajemnie♥

    OdpowiedzUsuń
  3. W koncu cos ruszylooo :D
    Mam nadzieje, ze przyznają sie do tego, ze zaczeli cos do siebie czuc :p
    Ciekawe co chcial powiedziec jej Joshua :)
    Swietnie piszesz xd

    OdpowiedzUsuń
  4. omnomnomnomnomnomnomnom <3 *.*
    Piszesz tak cudownie, że czytam Twoje rozdziały po kilka razy <3
    Szkoda, że krótki.. Mam nadzieję, że kolejny będzie dłuuugi ;)
    I dziękuję za życzenia i wzajemnie ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. czekam na kolejny <3
    jesteś świetna !

    OdpowiedzUsuń