Następnego dnia Ania i Łukasz
ruszyli rowerami nad rzekę. Wzięli ze sobą koc, ręczniki, coś do jedzenia i
inne niezbędne na taki wypad rzeczy. Gdy dojechali już na miejsce Ania szybko
nasmarowała się olejkiem i zaczęła korzystać ze słońca. Włączyła także jakąś
muzykę z telefonu, która miała umilić im czas. Łukasz powiedział, że idzie
rozejrzeć się po okolicy. Dziewczyna myślała właśnie o swoim wyjeździe na wieś
kiedy dotknęły ją jakieś zimne ręce. Szybko otworzyła oczy. Okazało się, że to
Łukasz bierze ją na ręce i wrzuca do wody. Chcąc zrobić mu kawał Ania zaczęła
udawać, że się topi i krzyczeć, że nie umie pływać. Chłopak się przestraszył i
szybko do niej podpłynął a ona wtedy zanurzyła jego głowę pod wodę i zaczęła
się głośno śmiać. Łukasz się wynurzył
-Bardzo śmieszne wiesz, ja naprawdę myślałem, że nie umiesz pływać.
-Przepraszam to miał być odwet za to, że wrzuciłeś mnie do wody.
-Chętnie zrobiłby to jeszcze raz.
-Co powiedziałeś?
I właśnie w tym momencie zaczęli chlapać się wodą w najlepsze. Łukasz
widząc, że Ania jest w tym mistrzynią złapał ją w pasie by w końcu przestała.
Odwrócił ją w swoją stronę. Wtedy ich oczy się spotkały. Ania zanurzył się w
ich głębi. Było w nich coś co w jednej chwili hipnotyzowało. I właśnie wtedy
przypomniały jej się oczy Artura i to jak on na nią patrzył. Szybko uwolniła
się z ramion Łukasza i wyszła na brzeg.
-Coś się stało?
-Nie, nic po prostu przypomniało mi się coś o czym chciałabym
zapomnieć.
-Chłopak?
-Tak, ale nie chcę o tym rozmawiać.
-To jakiś idiota jeśli skrzywdził taką piękną i mądrą dziewczynę jaką
jesteś.
-Dziękuję. No a teraz koniec tych czułości jestem bardzo głodna.
Zaczęli rozpakowywać to co mieli ze sobą. Gdy zjedli było już trochę
późno więc stwierdzili, że wrócą już do domów. Łukasz w drodze powrotnej
zaproponował żeby wieczorem wybrali się na spacer. Ania z chęcią się zgodziła.
Gdy o umówionej godzinie chłopak po nią przyszedł ona już czekała na niego na
huśtawce. Szybko wstała i zaczęła prowadzić Łukasza w pewne miejsce.
-Gdzie ty mnie prowadzisz?
-Zobaczysz. A teraz mi zaufaj.
-No dobrze.
W pewnej chwili Ania kazała zamknąć chłopkowi oczy. Zrobił to nie
zadawając żadnych pytań. Prowadziła go jeszcze parę metrów. Gdy stanęli kazała
otworzyć mu oczy. Łukasz stał i patrzył się przed siebie kilka minut.
Wiedziała, że to miejsce zrobi na nim ogromne wrażenie tak jak na niej gdy
pierwszy raz przyprowadził ją tu dziadek. Była to duża zielona polana. Wszędzie
kwitły kwiaty mieniące się kolorami i wytwarzające cudowny zapach. Na środku
stało duże drzewo z bujnymi konarami dające cień. Udali się w jego kierunku.
-Pięknie tu.
Usiedli pod drzewem i nie odzywając się, by nie zakłócić ciszy
wpatrywali się w zachodzące słońce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz