czwartek, 18 października 2012

Opowiadanie I Znowu sama

Jest! Przepisałam go wreszcie :) Jutro chyba też coś dodam. W sobotę idę na chrzciny :D (małe dzieci są takie słodkie) no i świętuję swoje 17 urodziny. Już 20 października będę starsza. Jak ten czas szybko leci ehh :P Miłego czytania:***

Rana obudził mnie dzwoniący telefon. Spojrzałam na wyświetlacz-doktor Adam. To dziwne czego on może chcieć o 6 rano w sobotę? Odebrałam.
-Cześć Aniu. Przepraszam, że dzwonie tak wcześnie, ale muszę ci powiedzieć, że coś mi wypadło i nie mogę dzisiaj przyjechać
-To co ja mam zrobić z tym chłopkiem?
-Zmień mu tylko opatrunek i daj proszki przeciwbólowe wszystkie masz w szafce w kuchni nazwy wyślę ci smsem.
-No dobrze jakoś dam sobie radę.
-Ja już muszę kończyć gdyby się coś działo to dzwoń. Do widzenia
-Do widzenia
Położyłam się na łóżku. Nie mogłam zasnąć. Postanowiłam, że się ogarnę i zejdę na dół zrobić śniadanie. Założyłam dresy i dużą bluzę, włosy związałam w koka. Stwierdziłam, że zrobię naleśniki. Dobrze mi to wychodziło a poza tym każdy je lubił. Gdy skończyłam była 9. Zwinęłam kilka z nich i położyłam na talerzyku. Do szklanki wlałam soku pomarańczowego. Wszystko postawiłam na tacy i udałam się w kierunku pokoju w którym przebywał nieznajomy. Otworzyłam drzwi i weszłam do pokoju. Słońce już wstało na dobre a jego promienie tańczyły na panelach. Chłopak leżał na łóżku i patrzył w stronę okna. Ruszyłam w jego kierunku. Tace ze śniadaniem położyłam na nocnej szafce i usiadłam na krześle stojącym przy łóżku. Chłopak się nie odzywał. Ja nie wiedziałam jak się go zapytać o wczorajsze zdarzenie. Chciałam zadać mu tyle pytań ale bałam się. W końcu jednak musiałam przerwać tę nieszczęsną ciszę.
-Cześć jestem Ania. Jesteś w moim domu. Wczoraj znalazłam cię w parku. Nie chciałeś żebym dzwoniła po policję i karetkę więc przywiozłam cię tutaj. Zbadał cię mój znajomy lekarz. Masz złamane żebro i kilka zadrapań ale przeżyjesz- powiedziałam na końcu lekko się uśmiechając.
-Dzięki
Jego głos przeszył moje ciało. Był tak męski i dojrzały chociaż dało się wyczuć w nim nutę niepokoju i smutku. Chłopak był bardzo przystojny. Wyglądał na 19-20 lat. Miał gęste brązowe włosy i czarne oczy. Tak czarne jak noc, nigdy wcześniej takich u nikogo nie widziałam. Ludzie mówili mi że moje oczy są ciemne. Ale w porównaniu z jego    były jak dzień. Po chwili rozmyślań znów zeszłam na ziemię.
-Adam nie może dzisiaj przyjechać coś mu wypadło. Ja mam ci dać leki i zmienić opatrunek, ale najpierw zjedz śniadanie. Mam nadzieję, że lubisz naleśniki?
Podałam mu talerz a on nadal się nie odzywał. Czułam się przy nim jak jakaś gaduła chociaż od zerwania z Arturem nie miałam nawet z nikim porozmawiać i zamknęłam się w sobie. Pomyślałam, że nie będę patrzyła jak je bo to krępujące. Wstałam i udałam się w kierunku drzwi.
-Wrócę za chwile- rzuciłam na odchodne. On nadal się nie odzywał.
Poszłam do salonu i włączyłam tv. Przerzucałam kanały ale nie znalazłam nic co by mogło mnie zainteresować w tej sytuacji. Zdenerwowałam się trochę na Niego. Nie zadzwoniłam po żadne służby tak jak prosił, przyjęłam go do siebie, pomogłam mu a jego stać tylko na głupie dziękuję.
-Bardzo dobre naleśniki-usłyszałam głos za sobą
-Nie powinieneś wstawać jeszcze naruszysz sobie coś innego!-teraz jeszcze bardziej mnie zdenerwował 
-Spokojnie nic mi nie będzie
-Siadaj tutaj-wskazałam mu sofę-a ja zaraz przyniosę rzeczy i zmienię ci opatrunek.
Wstałam i udałam się do kuchni po wcześniej naszykowane bandaże i leki.
-Masz weź to-podałam mu tabletki i szklankę wody. Bez protestów zrobił to co kazałam.
Zaczęłam zdejmować stary opatrunek. Po odplątaniu go moim oczom ukazało się umięśnione ciało. Było posiniaczone ale piękne. Widać, że o nie dbał. Posmarowałam je maścią i owinęłam nowym bandażem. Po chwili skończyłam.
-Gotowe
-Jeszcze raz wielkie dzięki
-Jest za co- odpowiedziałam- A teraz powiedz mi co się stało. Chyba należy mi się jakieś wyjaśnienie.
Milczał. No i co ja miałam teraz zrobić? On nic nie chcę mówić a przecież nie zagrożę mu, że jeśli mi nie powie to go wyrzucę. Może lepiej żebym nie wiedziała. Zaczęłam się głębiej nad tym zastanawiać.
-Dobra jak nie chcesz to nie mów. Jutro wpadanie Adam to cię zbada i okaże się jak długo będziesz MUSIAŁ LEŻEĆ- podkreśliłam te słowa
-Przecież nie mogę tu zostać. I tak nadużyłem twojej gościnności.
-Ja cie nie wyganiam.
-Widzę. A twoi rodzice?
-Moi rodzice? Nie obchodzi ich nic-chciałam zmienić temat. Nie będę mówić jakiejś obcej osobie o moich problemach. Jestem silna!!- Nieważne. Ja nawet nie wiem jak masz na imię
-No tak nie przedstawiłem się. Jestem Justin. Wiesz co ja jednak będę się chyba zbierał.
-No jak chcesz. Przynajmniej cię odwiozę.
-Nie, nie musisz. Zamówię sobie taksówkę.
-Ale to żaden problem.
-Naprawdę nie trzeba.
Kurde! Co on ukrywa?
-No dobra.
Po 15 minutach taksówka stała pod domem a ja żegnałam w drzwiach Justina.
-Mam u ciebie dług.- uśmiechnął się
-Taki mały- odwzajemniłam. 
Kiedy był już przy taksówce krzyknęłam żeby o siebie dbał. Później wsiadł i odjechał a ja znowu zostałam sama.

2 komentarze:

  1. Szkoda mi tej Ani... Powinna odnowić kontakt z Łukaszem :) <3
    Świetnie piszesz ;) czekam na następny ;)
    Zapraszam do siebie http://believe-for-destiny.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne :) czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń