czwartek, 11 października 2012

Opowiadanie I Ryzyko

A co mi tam :D Macie kolejny rozdział :) Może nie dopracowany ale pisany na szybko dla was :* Mam nadzieję, że akcja nie jest nudna i się wam podoba. Dobranoc :**

Wróciłam do domu późnym wieczorem. Wszyscy już spali więc weszłam po cichu na górę do swojego pokoju. Nie paliłam światła żeby nikogo nie obudzić. No i to się na mnie zemściło. Wlazłam w jakieś pudło. Cholera jasna szepnęłam do siebie. Przez to wszystko zapomniałam, że jutro jest przeprowadzka. Tak przeprowadzam się. Moim rodzicom o ile można ich tak nazwać znudził się stary dom. Teraz przeprowadzamy się do ogromnej willi z basenem. Od razu nasuwa się pytanie czy jestem bogata. Tak jestem a raczej moi rodzice są. Nie chwalę się tym i nie wywyższam zachowuje się jak normalna dziewczyna. Nie za bardzo chcę się tam przeprowadzać. Nie chodzi o to, że pójdę do nowej szkoły czy coś bo nadal będę chodzić do starej ale o to,że w tym ogromnym domu będę sama. Samiuśka jak palec. Ojca cały czas nie ma. Pracuje zagranicą. Matka teraz też częściej jest z nim niż ze mną a brat studiuje w Krakowie. Po co nam ta willa? Nie mam pojęcia. Ale muszę robić to co mi karzą.
Co teraz myślę o Arturze? Nie płaczę, nie rozpaczam po nim. Chyba wcześniej przygotowałam się do tego psychicznie.

Dwa tygodnie później

Zmieniłam się. A może się nie zmieniłam. Może wcześniej też byłam chamska i arogancka tylko siedziało to w środku mnie a teraz postanowiło się ujawnić. Dziewczyny się do mnie nie odzywały chociaż wiedziały, że zerwałam z Arturem. Pieprzyć je. On prowadzał się po szkole z tą swoja Kaśką ale kiedy mijaliśmy się na korytarzu nie patrzył na mnie. Chyba się bał, wstydził że potraktował mnie w taki sposób. Na przerwach siedziałam sama, zakładałam słuchawki i odpływałam dzięki mojemu ulubionemu rockowi. Chociaż tyle miałam z życia-muzykę. Do szkoły przyjeżdżałam samochodem. Tak miałam prawo jazdy i uwielbiałam szybką jazdę. Kochałam adrenalinę, lubiłam ryzykować. Często jeździłam po mieście bez celu byle by nie wracać do pustego domu.
Właśnie teraz jechałam samochodem. Był wieczór, paliły się latarnie. Zatrzymałam się przy jakimś parku żeby zaczerpnąć świeżego powietrza. Przechodziłam się ścieżkami kiedy zobaczyłam, że na jednej z nich ktoś leży. Szybko podbiegłam do nieznajomego. Po jego budowie i ubiorze było widać, że to chłopak w moim wieku albo kilka lat starszy.
-Słyszysz mnie?
Był cały poobijany. Z jego twarzy lała się krew. Przeraziłam się trochę bo nie odpowiadał.
-Dzwonie po karetkę i policje. Zostałeś przez kogoś pobity- wiedziałam, że mnie nie słyszy ale mówiłam do niego żeby podnieść się na duchu. Wtedy on zaczął się ruszać i coś cicho powiedział.
-Nie dosłyszałam. Mógłbyś powtórzyć?-nachyliłam się żeby tym razem wiedzieć o co mu chodzi
-Nigdzie nie dzwoń rozumiesz?
Nie wiedziałam czy dobrze słyszę. Jak to nie dzwoń przecież on jest cały we krwi i to przez kogoś pobity. Co mam robić? Może rzeczywiście po nikogo nie dzwonić. I wtedy przyszło mi coś do głowy. Przecież mam osobistego lekarza jeśli zadzwonię do niego to przyjedzie do domu i mi a raczej temu chłopkowi pomoże. Wyjęłam telefon i zrobiłam to o czym myślałam. Za 10 minut miał być u mnie w willi. Teraz ja musiałam dotrzeć tam z nieznajomym.
-Nie martw się nie zadzwonię po żadne służby. Zabieram cię do siebie.
Podniosłam go było ciężko ale zdołałam dowlec go do samochodu. Po chwili już gnałam ulicami miasta byle jak najszybciej dotrzeć do celu. Kiedy znalazłam się na miejscu doktor Adam zbadał chłopka.
-Ma złamane żebro, rozcięty łuk brwiowy i jeszcze kilka innych zadrapań- usłyszałam diagnozę po 10 minutach badania- Musi odpoczywać. Wpadnę do niego jutro
-Dziękuje doktorze- odprowadziłam go do drzwi i pożegnałam się. Właśnie za to go lubiłam nie zadawał niepotrzebnych pytań. Zajrzałam jeszcze do pokoju chłopaka. Spał. Nie chciałam go budzić tę rozmowę odłożymy na jutro. Wzięłam prysznic i położyłam się w moim pokoju. Czy jestem dziwna? Może i tak. Przyjęłam pod swój dach pobitego chłopka o którym nic nie wiedziałam ale przecież lubiłam ryzykować.

2 komentarze: